Jeremi Przybora to obywatel Miasta Ogrodu Sadyba, pamiętany do dziś przez mieszkańców tego historycznego osiedla, upamiętniony przez nich m.in. powstałym w 2009 roku Skwerem Starszych Panów.
Sielska oaza, czyli o Mery, Marcie, łoskocie ciuchci i kilometrach na jeziorku
W tym przedwojennym, zielonym zakątku Warszawy mieszkał kilka lat ze swoją pierwszą żoną Marią Burską, zwaną przez siebie „Mery”, w czasie II wojny światowej. Poznał ją przed wojną w Polskim Radiu, zapowiadając występ szalenie popularnego wówczas tria „Sióstr Burskich”. Jak głosi legenda, jeszcze tego samego dnia powiedział o Mery: „To będzie moja żona” i… wkrótce dotrzymał słowa. Pobrali się 15 września 1939. Natychmiast po ślubie – z braku pieniędzy - przenieśli się z kosztownego pokoju wynajmowanego przez Przyborę przy alei 3 Maja do domku z ogrodem na Sadybie. Nowe lokum pozostawiła Jeremiemu Przyborze jego macocha z mężem. Tu właśnie w 1943 roku przyszła na świat córka Jeremiego, Marta (ich wspólny spacer uliczkami Sadyby uwieczniono na fotografii wyżej).
Jeremi Przybora bardzo mile wspominał pobyt na starej Sadybie, nazywając ją „sielską oazą z jej ogrodami, łąkami i jeziorem” albo „zieloną fatamorganą warszawskiej pustyni”.
W swoich memuarach tak oto opisuje tamte czasy:
"Ulica Okrężna, jak sama nazwa wskazuje, okrążająca niby pierścien centrum sadyby, od wschodu nie była zabudowana w tym miejscu i z naszych okien widać było łąki aż po wał wiślany. Z tej też strony biegł pod naszymi oknami po łuku ulicy tor kolejki-ciuchci wilanowskiej czy powsińskiej, już nie parowej, choć jeszcze nie elektrycznej. Nie pamiętam częstotliwości jej przejazdów, ale zupełnie nie dawała się nam we znaki. Uszy tak szybko się oswoiły z tym, wręcz sympatycznym, łoskotem kół, że się go nie słyszało.
Największy jednak atutu mieszkania na Sadybie mieliśmy poznać dopiero wiosną następnego roku. Było nim odległe od naszego domu o kilka minut spaceru Jeziorko Czerniakowskie. W ciepły dzień można było w kąpielówkach i kąpielowym płaszczu pokonać ten dystans, by oddać się rozkoszom pływania w jeziorze, zarówno w jego części „publicznej” jak i prywatnej, po drugiej stronie mostu przerzuconego przez ten „akwen”. Prywatna należała do majątku Czerniaków. Zapuszczałem się tam rzadko, naruszając respektowaną jeszcze „za Niemca” strefę prywatności, ale nigdy nie spotkało mnie upomnienie. Nie widać też było nikogo, kto by mógł upominać.
Część jeziora przeznaczona do użytku publicznego była zresztą wystarczająco obszerna i pusta w dni powszednie. Jedynie w niedziele jeziorko zamieniało się w warszawską riwierę, bo nie tylko było atrakcyjne, ładnie położone i wyposażone w trawiastą plażę, lecz nie zdarzały się tam przez całą okupację łapanki, tak częste na plażach wiślanych. Nie wiem, jaką cyfrę przepłyniętych kilometrów ujawniłby mój „licznik” pływacki, ale chyba… astronomiczną.
Ten dom na Sadybie to był chyba najpiękniejszy dar, jaki ofiarowała mi (nie bez udziału swego męża Witolda) moja macocha, nieświadoma pewnie nawet tego, jak wspaniałym azylem okupacyjnym okazał się on dla mnie, mojej żony i na bardzo krótko dla naszej córki Marty."
Co zostało: Skwer Starszych Panów
Sadybiański epizod z życia Jeremiego Przybory zainspirował lokalną społeczność starej Sadyby do nadania bezimiennemu dotąd zieleńcowi przy Jodłowej i Goraszewskiej nazwy Skwer Starszych Panów. Plac, przegłosowany przez Radę Warszawy 28 maja 2009 r., znajduje się zaledwie kilkaset metrów od dawnego domu Przybory na ul. Okrężnej.
Pomysł na skwer, powstały w Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym Miasto Ogród Sadyba, spotkał się z przychylnym odzewem w różnych środowiskach. Najpierw w grudniu 2008 roku pod wnioskiem do Rady Dzielnicy Mokotów podpisało się kilkudziesięciu mieszkańców Sadyby. Miesiąc później list poparcia wystosowali również artyści. Wśród blisko 40 znanych ludzi estrady, filmu i teatru znaleźli się m.in. Wiesław Michnikowski, Wiesław Gołas, Bogdan Łazuka, Zofia Kucówna, Barbara Wrzesińska, Krystyna Sienkiewicz, Alina Janowska, Joanna Szczepkowska, Magdalena Zawadzka, Wojciech Młynarski, Piotr Fronczewski, Hanna Banaszak, Irena Santor, Grzegorz Turnau, Magda Umer i Marek Kondrat. Swoje poparcie udzielili również członkowie rodzin obu Starszych Panów: żona Jerzego Wasowskiego Maria i syn Grzegorz, oraz syn Jeremiego Przybory - Konstanty (Kot).
Jak zaznaczyli w swoim liście, artyści mieli nadzieję, że "miejsce to będzie tętniło piosenkami i światem wymyślonym przez Starszych Panów, przy okazji różnego rodzaju dorocznych działań artystycznych. Jesteśmy pewni, że znakomicie będzie łączyło pokolenia i "powiększało wyobraźnię" coraz młodszych mieszkańców Warszawy."
Poparcie mieszkańców, artystów i wreszcie kilku sadybiańskich instytucji (wspólnot spółdzielczych i jednostek samorządowych) dla inicjatywy utworzenia Skweru "Starszych Panów" zaowocowało wpisaniem projektu na szybką ścieżkę proceduralną. Towarzystwo Miasto Ogród Sadyba publicznie zaprezentowało swoją propozycję podczas konsultacji społecznych w Dzielnicy Mokotów 6 stycznia 2009, skompletowało i przesłało do urzędu wszystkie wymagane dokumenty w ostatnich dniach stycznia 2009, a już w lutym propozycję tą (pozytywnie) zaopiniowały: Zespół Nazewnictwa Miejskiego oraz Podkomisja ds. Nazewnictwa Ulic Komisji Kultury i Promocji Miasta w Radzie m.st. Warszawy.
16 marca zebrała się Komisja Samorządowa przy Radzie Dzielnicy Mokotów. Jej pozytywna opinia spowodowała, że Rada Dzielnicy wycofała się z podjętej wcześniej i oprotestowanej przez Towarzystwo uchwały o nazwaniu zieleńca imieniem Stanisława Dygata. Na wniosek Komisji Samorządowej, uchwała o nowej nazwie skweru ("Starszych Panów") została poddana pod głosowanie Rady Dzielnicy Mokotów w dniu 24 marca 2009. Jednogłośnie przyjęli ją wszyscy radni obecni na sali obrad (tj. 19 radnych z 3 reprezentowanych w Radzie klubów: PO, PiS i SLD). Dzięki wsparciu radnych miasta, sprawa skweru trafiła na sesję Rady Warszawy 28 maja 2009.
Muzyczna inauguracja nowego skweru nastąpiła kilka dni później, na dorocznym święcie Sadyby, festiwalu dziedzictwa kulturowego Otwarte Ogrody Sadyba. W sobotę, 6 czerwca 2009, ponad dwudziestoosobowa grupa entuzjastów twórczości Starszych Panów wystawiła spektakl z piosenkami "No i jak tu się nie bać?" na 8 instrumentów i 15 głosów, a następnie zaprosiła publiczność do wspólnego śpiewania kilku utworów ze śpiewników. W niedzielę, 7 czerwca 2009 r., publiczność wysłuchała z kolei koncertu wielkich entuzjastów twórczości Starszych Panów: piosenkarki i reżyserki Magdy Umer oraz znanego pianisty jazzowego Bogdana Hołowni. Konferansjerkę w stylu starszych panów prowadził prof. Andrzej Strzelecki. W koncercie obok znanych artystów wystąpili również amatorzy: chór Studia Wokalnego im. Jerzego Wasowskiego w Warszawie oraz zwycięzca jednego z ogólnopolskich konkursów na interpretację piosenek Jeremiego Przybory, Stacja Kutno. Na widowni zasiedli m.in. honorowi goście koncertu: Kot Przybora z żoną oraz związany z Kabaretem pianista Tadeusz Suchocki z żoną.
Od 2009 roku, twórczość Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego pojawia się na starej Sadybie cyklicznie podczas dorocznego festiwalu Otwarte Ogrody Sadyba w drugi weekend czerwca. Duch Przybory unosi się nad Sadybą również za sprawą jego syna, Kota, który tu właśnie, na dochodzącej do Skweru Starszych Panów, ulicy Goraszewskiej, pracuje w założonej przez siebie i Iwo Zaniewskiego, jednej z najbardziej znanych polskich agencji reklamowych, PZL.