Był skarbnicą wiedzy o przedwojennej Sadybie. Sprowadził się tu z rodzicami w 1930 roku, kiedy miał 2 lata. Dzięki swojej doskonałej pamięci i darowi opowiadania, zarażał kolejne pokolenia entuzjazmem do tego warszawskiego osiedla. Z pasją opowiadał o historii Sadyby m.in. na festiwalu Otwarte Ogrody. Jeszcze dwa lata temu, w wieku 90 lat, spotkał się wspomnieniowo z grupą młodzieży w Jaworznie, skąd wywodził się jego ojciec, adiutant Piłsudskiego i zastępca późniejszego ministra Becka, gen. Feliks Kamiński.
Zmarł w zeszły czwartek, 3 września. Pogrzeb odbędzie się w środę, 9 września, w parafii NSPJ w Starej Miłosnej o godzinie 11.00.
W 2016 roku Paweł Kamiński zarejestrował swoje wspomnienia w archiwum historii mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego. Poniżej zamieszczamy fragmenty jego wypowiedzi. Pod relacją zamieszczamy również linki do pełnej wersji wspomnień oraz do relacji ze wspomnianego spotkania z młodzieżą w Jaworznie, opublikowanej przez Polskie Radio.
Dom
W roku 1930 moi rodzice zakupili [mieszkanie] na Sadybie. To była tak zwana Oficerska Sadyba, tam powstała Spółdzielnia Mieszkaniowa „Sadyba” i od tej spółdzielni ojciec i matka zakupili nieruchomość, ulica Okrężna 64. Od tego czasu mieszkałem na Sadybie.
Sadyba
Sadyba to była taką wydzieloną enklawą. Sadyba się nazywała Miasto-Ogród Czerniaków. Powstało tam Towarzystwo Przyjaciół tego Miasta-Ogrodu Czerniakowa i mój ojciec był jego pierwszym prezesem w latach trzydziestych. A ja byłem czasem zabierany… Początkowo nie było komunikacji, była kolejka wąskotorowa, która szła przez Sadybę do Wilanowa i dalej do Piaseczna, a stacja końcowa była pod Belwederem, więc początkowo łączność komunikacyjna to była tą kolejką tylko. Pamiętam, zanim jeszcze powstała ta szkoła, to mój brat jeździł tą kolejką, już nie pamiętam [dokładnie], tu, w pobliżu placu Trzech Krzyży, tam była szkoła i tam jeździł jako dziecko. Ale jeździł sam. Miał ile? Może siedem lat. Wsadzało się go do tej ciuchci i tą ciuchcią dojeżdżał do stacji, a potem jakoś się dostawał do [szkoły].
Ale ja od czasu do czasu jeździłem z rodzicami do miasta, do kina czy nawet, pamiętam, raz do Teatru Polskiego pojechaliśmy. „Gałązka Rozmarynu”, taki tytuł tej sztuki, no i między innymi byłem na tej sztuce w Teatrze Polskim. I co pamiętam z tego? Jak ten tramwaj jechał przez Czerniaków, to na ulicy Czerniakowskiej bardzo dużo Żydów mieszkało i oni stali na ulicy, na przystankach z tymi brodami, w chałatach, i to pamiętam, że tak było. Ale tramwaj się nie zatrzymywał, jechał do góry, na placu Trzech Krzyży była pętla, tam się do następnego tramwaju przesiadało.
Spacery
Główne spacery to była Sadyba. Te kilkaset, może sto domów, willi było wybudowanych, a wokół pełno pastwisk i trawy. I naprzeciwko naszego domu, to jest na ulicy Okrężnej, po takim wielkim polu, pastwisku była aleja Sobieskiego i tam jeszcze drzewa – tak mówiono, zasadzone przez Sobieskiego – dęby rosły i pamiętam na tym pastwisku pasło się pełno krów. Podobno te krowy to były z Folwarku Branickich z Wilanowa, bo to były ich tereny i oni tam pędzili, te krowy tam się pasły.
I pamiętam taką jedną historię. Po ojca przyjeżdżał zawsze początkowo motocykl z przyczepą i zabierał ojca do miasta, gdzie pełnił swoje funkcje, i potem, po odbyciu służby, początkowo motocykl, a potem pułk zakupił samochód, i wracał samochodem. I kiedyś, któregoś dnia ojciec, kiedy jechał od alei Sobieskiego ulicą Truskawiecką (ta ulica Truskawiecka istnieje dalej), te krowy się postraszyły i zrobiły straszny harmider, biegały w kółko, wystraszyły się tego motocykla. To trwało jakąś chwilę, zanim te krowy się uspokoiły. Taka atmosfera była na Sadybie. Tak to wyglądało.
Szkoła
Na Sadybie powstała szkoła, która została zlokalizowana w dawnych budynkach wojska, to był jeszcze tak zwany Fort Dąbrowskiego wybudowany jeszcze za czasów carskich i tam były różne budynki, pomieszczenia i jeden z tych budynków został zaadoptowany na szkołę. Mój ojciec brał bardzo czynny udział w organizacji tej szkoły, dlatego że to były tereny wojskowe, ojciec pełnił, tak jak mówiłem, był wysokiej rangi i ściśle związany z władzą ówczesną, był między innymi Piłsudski i na pewno przyczynił się w dużej mierze, że ta szkoła powstała. Tam początkowo chodziłem do przedszkola, to było na ulicy Powsińskiej. W tej chwili to są tereny zielone i tam jest w tej chwili park. Potem pierwsza klasa, druga, trzecia, czwarta i piąta. A mój brat chodził o dwie klasy wyżej.
Zuchy
Na terenie tej szkoły harcerzy nie było, były zuchy, bo to była szkoła powszechna i ja należałem do jednego z takich zastępów, indiańscy Osmanowie chyba to się nazywali, bo tam niektórzy byli Apacze, drudzy Osmanowie w tej szkole. To był bardzo duży teren, jeśli chodzi o przestrzeń, las, krzaki i tak dalej, tak że idealne dla młodych ludzi. Myśmy sobie tam biegali po tych ścieżkach, zakładali obozowiska i tak dalej.
https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/pawel-kaminski,3513.html
https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/2170043,Zywa-lekcja-historii-z-synem-ofiary-zbrodni-katynskiej-Niebagatelne-swiadectwo?fbclid=IwAR1eIY0jnbPWEwZ29oIfW_fBLfwhHCU-tTDcGzEwnvToS6_v8zLaHvX_OZE