Był 3 maja 1943 roku, gdy 12-letnia Władzia Fronczak po zakończonym nabożeństwie majowym wróciła do domu. Podziwiała przez okno wiśniowy sad, kiedy nagle jej wzrok przykuła postać unosząca się nad drzewem rosnącym najbliżej domu. „Na wiśni, w miejscu, w którym pień rozgałęzia się w konary zobaczyłam postać. Ubrana była w białą suknię koloru reflektorów, jarzeniówek, jak gdyby mgły. To była postać kobiety, młodej dziewczyny” – relacjonowała.
6 lat objawień
Objawienia rozpoczęły się 3 maja 1943 roku, w dniu Matki Bożej Królowej Polski, a zakończyły 15 września 1949, w święto Matki Bożej Bolesnej. Matkę Bożą widziała Eugenia Władysława Papis (z domu Fronczak), która w 1943 roku miała 12 lat. Wszystkie objawienia zdarzyły się w tym samym miejscu: przy ul. Gwintowej na Siekierkach. Po latach w tym miejscu wzniesiono kaplicę, a obok kościół pijarów.
Objawienia nie zostały oficjalnie uznane przez kościół. Władysława Papis opowiadała jednak o nich przez całe swoje życie - w kościele, w wywiadach prasowych, w książce. W każdą czwartą niedzielę miesiąca o godz. 12 mówiła świadectwo o objawieniach sprzed lat w sanktuarium stworzonym na miejscu widzeń. Tak było jeszcze na miesiąc przed śmiercią.
Władysława Papis, choć emocjonalnie związana z Siekierkami, mieszkała całe swoje dorosłe życie przy ul. Jodłowej na starej Sadybie. Tu wyszła za mąż i wychowała czwórkę dzieci. Zmarła 16 kwietnia 2016, w swoim domu. Miała 85 lat. Jej ciało zostało złożone w grobowcu rodzinnym na Cmentarzu Czerniakowskim przy Powsińskiej.
Pierwsze widzenie
W jednym z wywiadów Władysława Papis tak wspominała pierwsze widzenie Matki Boskiej w wieku 12 lat: – Była godzina może 20.30, bardzo ładna, bezwietrzna pogoda. W domu, w którym mieszkaliśmy, okno wychodziło na sad, w którym kwitły drzewa. Na wiśni, rosnącej najbliżej okna, w miejscu, w którym pień rozgałęzia się w konary, stała Postać. Od całej Postaci biła wielka jasność. Była bardzo młoda, mogła mieć około 15 lat. Miała jasne falujące włosy, niebieskie oczy. Była po prostu piękna.
Bardziej szczegółową relację z pierwszego widzenia sporządziła 12-letnia Władzia tuż po wydarzeniu. Na prośbę swojego prefekta, ks. Feliksa Szmita spisała swoje doświadczenie w dzienniczku. Oto pełny zapis.
"Na Siekierkach nie było żadnego kościoła. W maju nie było możliwe chodzić na majowe nabożeństwo. Przy domu państwa Lewandowskich stał drewniany krzyż. Tam zbieraliśmy się, śpiewaliśmy litanię i pieśni maryjne. Trzeciego maja 1943 r. wróciłam właśnie od krzyża do domu. Jeszcze było zupełnie widno. Byłam przy oknie. Spojrzałam na ogród. Widok był piękny, ponieważ kwitły drzewa. Miałam już odejść, gdy nagle wzrok mój zatrzymał się na drzewie rosnącym najbliżej naszego okna...
Na wiśni, w miejscu, w którym pień rozgałęzia się w konary, zobaczyłam postać. Ubrana była w białą suknię koloru reflektorów, jarzeniówek, jak gdyby mgły. To była postać kobiety, młodej dziewczyny. Suknię miała przepasaną niebieską, niezbyt szeroką szarfą. Na głowie miała welon, tylko nie przejrzysty, tego samego koloru. Ręce złożone. Była boso. Na prawym ręku miała biały różaniec. Nie stała bezpośrednio na drzewie, pod stopami miała biały obłoczek. Kwiaty białej wiśni zdawały się martwe przy tej postaci. To było tak bardzo świetliste.
Kiedy to zobaczyłam byłam bardzo zaskoczona. Myślałam, że mi się to wszystko zdaje, że to jest niemożliwe. Bo była bardzo podobna do Matki Bożej malowanej na obrazach. Otworzyłam lufcik, zaczęłam przecierać oczy i patrzeć. Jednak postać nie znikała. Wówczas uważałam, że należy w jakiś sposób godnie Matkę Bożą przywitać. Zaczęłam się modlić. Nie odmawiałam "Zdrowasiek", modliłam się swoimi słowami. Po powrocie mamy do domu opowiedziałam jej całe to zdarzenie..."