Dzień pogrzebu, 7 września 1976
Stanisław Grochowiak. Miał zaledwie czterdzieści dwa lata, kiedy odszedł (…). Na cmentarzu żegnały go trzy osoby: jedna – w imieniu literatów, druga – w imieniu kolegów i przyjaciół, trzecią była starsza pani – mieszkanka Sadyby (gdzie miał również swój dach) i zarazem przedstawicielka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Mówiła o człowieku, który kochał swoją dzielnicę, ludzi starych i zwierzęta. To było najbardziej wzruszające. Z oficjalnych gości nikt go nie żegnał.”
Jerzy Tomaszkiewicz (1944-2001) – poeta, dramatopisarz, dziennikarz.
Potem stałem na Powązkach nad otwartym grobem, przemawiał Jacek Łuaksiewicz, mówił Janusz Krasiński, najbliżsi Staszka. Grób otaczała młodzież i rodzina, i przyjaciele.
Ostatnia przemawiała pani z Towarzystwa Ochrony Przyrody i Przyjaciół Zwierząt na Sadybie, powiedziała coś w tym sensie: „Któż nam będzie teraz karmił ptaszki w zimie, kiedy Pana zabrakło, Panie Stanisławie”
Roman Samsel (1935-2003) – pisarz
Na pogrzebie na Wojskowych Powązkach było mnóstwo ludzi. Był i człowiek z tortem, taki nieudany poeta, który chciał ten tort z siedmioma świeczkami położyć na trumnie Staszka, ale ze Śliwonikiem szybko go usunęliśmy. Byłem wtedy w żałobie i nie miałem poczucia humoru. Dzisiaj mam do siebie o to pretensje, dzisiaj pozwoliłbym mu na to.”
Wojciech Stablewski – siostrzeniec Stanisława Grochowiaka
Potem odprawiono mszę za Staszka na Sadybie i pamiętam, że było jeszcze ciepło i siedzieliśmy na drewnianych ławkach przed kościołem. Pogrzeb odbył się na Powązkach Wojskowych i tam jest grób (…)
Krystyna Brzechwa (1928-) – malarka, córka poety Jana Brzechwy
Może się ktoś oburzyć na poetę, który lubi bardziej brzydotę, bo bliżej krwiobiegu, bo skleja najbogatsze formy, ale ile w jego poezji uroku kunsztu słowa, przekonania, że bardziej niebezpieczna od brzydoty jest „bierność, nijakość, miałkość”.
Ks. Jan Twardowski (1915-2006) - fragment homilii w czasie mszy żałobnej w intencji Stanisława Grochowiaka w kościele oo. Bernardynów na Czerniakowie, 7 września 1976 roku.
Ostatnie dni przed śmiercią 2 września 1976
Staszek umarł w czwartek nad ranem. Wcześniej, w niedzielę, na krótko odzyskał przytomność. Był to właściwie jakiś przebłysk świadomości, trwający zaledwie kilka sekund; otworzył oczy i usłyszałam wyraźnie, jak zapytał: - Co z tymi sakramentami? Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, ponownie zapadł w śpiączkę (…)
Nikogo nie poznawał, w śpiączkę zapadł na jedenaście dni przed śmiercią. Ale ta niedziela była dniem niespokojnym, pełnym niezwykłych znaków. Staszek znowu otworzył oczy. Przez chwilę wydawał się zupełnie przytomny. – Aqua sacra – powiedział. (…) – Aqua sacra – powtórzył raz jeszcze tak wyraźnie, że wszyscy to usłyszeli.
Tej samej niedzieli, późnym popołudniem, Krystyna Brzechwa zanotowała na kartce ostatni wiersz Staszka; mówił z zamkniętymi oczami, coraz bardziej tracąc przytomność coraz bardziej zanurzając się w sen, niewyraźnie i wolno:
Wkrótce odejdę w dalekie strony
Jak sucha trawa, zwiędły liść rzucony
Tylko to – ten dwuwiersz – można było jeszcze zrozumieć; reszta utonęła w niewyraźnym, bełkotliwym szepcie.
(…) Ale w tę samą niedzielę zerwał się z łóżka, chciał gdzieś biec, gdzieś uciekać. Z ogromnym trudem udało mi się go utrzymać.
- Staszku, gdzie ty chcesz pójść? – zapytałam.
Odpowiedział wtedy:
- Madziu, nie mówi się: gdzie, tylko: dokąd…
Anna Magdalena Grochowiakowa (-1994), żona poety
Pojechałem jak na zwykłe spotkanie ze Staszkiem. Wszedłem do sali i zobaczyłem puste łóżko. (…)
Pojechałem wtedy na Sadybę, do Madzi. A Madzia zajmowała się wtedy tylko jedną rzeczą, którą wymógł Staszek na doktorze Firku, a mianowicie, żeby po jego śmierci przekuto mu serce, bo bał się, że może obudzić się w trumnie. Oczywiście to były brewerie chorego Staszka i nie należało się tym przejmować, ale Madzia dopilnowała tego. Podobno tak zrobiono, wiem tylko z relacji Madzi. Drugą akcją było zdejmowanie maski pośmiertnej. Widziałem tę maskę potem w Muzeum Literatury i to wyszła fuszerka, która nie ma nic wspólnego ze Staszkiem. Zdrożyna uzyskała zgodę od Madzi, ale jej nie wyszło. Żegnałem Staszka jako delegat rodziny w prosektorium, bo nikt inny nie miał odwagi tam zajść. I Staszek wyglądał bardzo dobrze, jakby usnął, miał odmłodzoną twarz.
Wojciech Stablewski – siostrzeniec Stanisława Grochowiaka
I ostatniego dnia, okazało się, że to był ostatni dzień, była Madzia, dwie osoby z jego rodziny, ale nie dzieci (…), siedziałam przy nim i dawałam mu coś do picia. I Staszek nagle usiadł i powiedział wiersz:
Wkrótce odchodzę stąd już w dalekie strony,
Jak źdźbło trawy, jak liść wiatrem rzucony…
Głośno i wyraźnie to powiedział i się położył. Potem wyszłam. Madzia siedziała długo, ale też poszła do domu. I on umarł tej nocy, kiedy nikogo przy nim nie było. Odwiedziłam Ciołka, był też Piotr Gąsiorowski. Nad ranem telefon Madzi, że dzwonili ze szpitala, że Staszek umarł.
Krystyna Brzechwa – malarka, córka poety Jana Brzechwy
O domu na Sadybie
Staszek pisał: „Mam jeszcze azyl…”. Azylem był dom, nasz dom na Sadybie, kiedy nie biegła jeszcze tędy Wisłostrada, a on słuchał „końskich kopyt stuku”. Azylem był dom – w domu można było pisać, chorować, umierać…
Anna Magdalena Grochowiakowa, żona poety
Był obdarzony niepospolitym talentem. (…) Prawie wszystko co pisał przemieniał w poezję. (…) Był do szpiku kości neurotykiem, podatnym na skryte fobie, lęki, najrozmaitsze przesądy, jak choćby żywiołową niechęć do lekarzy. Wolał trzymać się domu, swojej Sadyby (…) Fragment tekstu wygłoszonego w Polskim Radiu w dniu pogrzebu Stanisława Grochowiaka 7 września 1976 roku.
Jerzy Krzysztoń (1931-1982) – prozaik, dramaturg
Bardzo ładne i nastrojowe było ich mieszkanko, na rogu Morszyńskiej i Powsińskiej, trzy pokoiki na mansardzie. Jak się wchodziło, to najpierw był pokój dziecinny, potem kuchnia, a po lewej stronie pokój, który był jadalnią i pokojem do pisania, tam stało pianino, półki z książkami, tam Staszek pisał. Jak pisał, to dzieci musiały być cicho, chodziły na paluszkach, bo tatuś pisze. I na końcu, za stołowym jeszcze malutka sypialenka.
Maria Pacowa-Śliwińska – przyjaciółka Anny Magdy Grochowiakowej, żony poety
Ojciec przyjaźnił się z księdzem Witkowskim (Stanisław Witkowski – ksiądz pracujący w latach 1955-1980 w parafii św. Tadeusza Apostoła przy Goraszewskiej 16 – przyp. red.) , który był proboszczem na Sadybie i ksiądz zawsze przychodził do nas jako ostatnich po kolędzie, żeby móc dłużej zostać, i ucinali sobie długie rozmowy. Ulubionym kościołem ojca był kościół Bernardynów, w którym zażyczył sobie mszy za swoją duszę.
Anna Grochowiak – córka poety
Jego ulubionym zdjęciem było to, które zrobiłem mu nad Jeziorkiem Czerniakowskim, na którym Staszek jest pokazany na tle szerokiego pejzażu Podobały mu się zdjęcia, jak pije kefir, przy skrzynkach z mlekiem lub przy kiosku, jak kupuje papierosy.
Erazm Ciołek (1937-2012) – fotografik
Fragmenty wspomnień pochodzą z książki "Dusza czyśćcowa. Wspomnienia o Stanisławie Grochowiaku" Anny Romaniuk (PIW, 2010).