Historia 1: Błyskawiczny zjazd po poręczy
Rzadko w tych ostatnich dniach zaglądałem na górę, do mieszkania. Ze względu na ostrzał artyleryjski było to niebezpieczne. Któregoś dnia poszliśmy jednak z ojcem zobaczyć, czy szyby są całe. Chodziliśmy po pokojach, rozglądając się po sprzętach, które pokrył przeszło trzytygodniowy kurz. W łazience ojciec zobaczył zachowaną w misce wodę i zdecydował się ogolić. (…)
Nagle usłyszałem przeraźliwy sześciokrotny zgrzyt, jak gdyby ktoś w pustym pomieszczeniu skrobał po szybie metalowym grzebieniem. Do kuchni wpadł ojciec z na wpół namydloną twarzą, krzycząc: „Miotacz min! Natychmiast na dół!” Rzuciliśmy się obydwaj do drzwi i błyskawicznie zjechaliśmy po poręczy. Z podziwem spojrzałem na ojca, który mając już czterdzieści cztery lata, zjechał za mną po poręczy jak sztubak. Jego twarz ogolona do połowy, a do połowy namydloną czyniła całą sytuację groteskową.
Ledwie stanęliśmy na nogach, gdy domem wstrząsnęła seria piekielnych podmuchów, drzwi na klatce schodowej zaczęły trzaskać, a futryny trzęsły się w posadach. Rozległo się sześć szybko następujących po sobie detonacji. Niemcy obłożyli Sadybę po raz pierwszy ogniem moździerzy salowych. Ojciec kazał mi zostać w piwnicy. Sam zmył mydło z twarzy, założył furażerkę, zarzucił na ramię sztucer i ruszył na fort. (…)
Historia 2: Piła w mieszkaniu generałowej
Z mieszkania generałowej, w którym była sala operacyjna, dochodziły jęki jakiejś kobiety. Spojrzałem w tamtym kierunku i dostrzegłem przez okno lekarza z gazą na twarzy, pochylającego się nad kimś leżącym na stole. Nie mogłem oderwać wzroku. Przysunąłem się bliżej do okna. Siostra ubrana w biały fartuch, starsza już kobieta, podawała doktorowi kolejno najpierw zakrzywiony jak kosa nóż, a po chwili piłę, która przypominała mi bukfel do cięcia rur.
Lekarz pochylił się jeszcze bardziej nad leżącą postacią i rozległ się nieludzki, przejmujący do szpiku kości skowyt. Krzyki i jęki kobiety mieszały się z czyimiś przekleństwami. Zrozumiałem — amputacja. Nie wiem, dlaczego przypomniała mi się przeczytana przed paroma tygodniami książka Axela Munthego Czerwony krzyż i żelazny krzyż. Zrobiło mi się słabo.
(…). W dawnym salonie generałostwa, o dwóch oknach, stało kilka tapczanów i łóżek, na których leżeli ranni.
Historia 3: Mała Tereska za figurą Matki Boskiej
Wróciłem przed naszą klatkę schodową. Na stopniach wejściowych matka z babcią i panią Szczerkowską oraz nianią małej Tereski obierały jabłka na marmoladę dla żołnierzy. Tereska o dwa kroki dalej dreptała niezdarnie, trzymając się drutu ogradzającego trawnik. Stanąłem w odległości jakichś trzech metrów od klatki, znów wracając myślą do oglądanej operacji. W ogrodzie panował ruch, przechodzili wciąż żołnierze, łącznicy, sanitariuszki.
Nagle za figurą Matki Boskiej w ogródku generałowej dostrzegłem obłok ziemi i dymu. Powietrze wokół pociemniało, równocześnie rozległa się potężna detonacja i prąd sprężonego powietrza uderzył mnie z taką siłą, że aż zachwiałem się na nogach. W sekundę później usłyszałem rozdzierający krzyk dziecka, który umilkł nagle, ustępując krzykom kobiet.
Z otwartej buzi sączyła się wąska strużka
Obejrzałem się. Przed klatką była kotłowanina. Babcia niezdarnie podnosiła się z ziemi i ciągnęła za rączkę wyrywającego się Janka. Niania Tereski krzyczała rozpaczliwie, podnosząc dziecko. Z otwartej buzi Tereski sączyła się wąska strużka krwi. Ktoś pobiegł do klatki numer 7 po sanitariuszkę. Przybiegła natychmiast siostra o czarnych, siwiejących włosach, ubrana w granatowy tenisowy żakiet. Wzięła delikatnie „lejące się przez ręce” dziecko i pobiegła w kierunku sali operacyjnej. Niania Tereski zanosiła się szlochem. (…)
Na pewno wyzdrowieje
Zszedłem do piwnicy. Detonacje nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Myślałem o Teresce — szpital tuż, tuż, pomoc natychmiast, na pewno wyzdrowieje. Niestety, za półtorej godziny przyniesiono z powrotem ciało Tereski. Odłamek, który ją uderzył w plecy, przebił opłucną — krwotok i koniec.
Jak duża lalka z wosku
Po południu ojciec przyniósł z fortu skrzynię po pancerfaustach. Mocna była, okuta metalowymi płaskownikami. Poszliśmy do mieszkania państwa Szczerkowskich. W ostatnim pokoju na wprost korytarza leżała na tapczanie Tereska. Jak duża lalka z wosku. Na umytej buzi nie było już krwi. Ciałko spowijał wokół pasa i piersi bezużyteczny teraz bandaż.
Otworzyliśmy skrzynię. Młotkiem i obcęgami wyrwaliśmy drewniane łożyska po pancerfaustach. Ktoś wyścielił dno jakimś prześcieradłem. Ojciec w milczeniu ułożył w skrzyni Tereskę. Wieko nie domykało się, bo skrzynia była za płytka, więc wrzasnął na mnie, bym przyniósł kawałek drewna, to się podłoży pod wieko. W milczeniu pobiegłem do kuchni. Miałem żal do ojca, że na mnie krzyczy.
Nagły szloch z pokoju
Bezradnie szukałem odpowiedniego drewna za piecem, gdy nagle z pokoju, gdzie była Tereska, doszedł mnie szloch. Stanąłem w drzwiach. Ojciec, klęcząc nad skrzynią, z trudem opanowywał łkanie. Nie pamiętam, kto prócz mnie i pani Szczerkowskiej był przy tym.
Grób dla Tereski kopaliśmy jak zwykle z panią Władzią. Był to już drugi rząd grobów. Kopaliśmy pomiędzy dwoma krzakamibzu.
Historia 4: Tu kopali piłkę na szkolnym boisku. Teraz Marek
Gdy wyszedłem potem przed klatkę, na stronę ogrodu, zobaczyłem szereg noszy, na których leżały nieruchome postacie. Po chwili dopiero zdałem sobie sprawę, że to polegli czekają w kolejce na pogrzeb. Rząd noszy ciągnął się wzdłuż muru aż do narożnika domu, w głąb ogródka generałowej. (…)
Ginęli w obronie własnego domu. Tu się wychowali, kopali piłkę na szkolnym boisku.
Z odrętwienia wyrwał mnie stuk młotka. W lewo od klatki numer 7, pośrodku trawnika, jeden z naszych młodych sąsiadów, Henryk Cypel, szykował trumnę dla swego młodszego brata, Marka. Na krótkim rękawie jego koszuli lśniła czerwień powstańczej opaski. Twarz miał postarzałą o kilkanaście lat. Nie śmiałem do niego podejść. Gardło mi się jeszcze bardziej ścisnęło. Millo, Kitalla, Majewski, teraz Marek.
Ginęli w obronie własnego domu. Tu się wychowali, kopali piłkę na szkolnym boisku. Przecież jeszcze na początku okupacji zjeżdżaliśmy razem na nartach z fortowych wałów. Przypomniał mi się wczorajszy wieczorny apel na dziedzińcu fortowym. Stojąca w dwuszeregu kompania śpiewała: „Twierdzą nam będzie każdy próg…”
Fragment książki „Tak zapamiętałem” Macieja Piekarskiego, opublikowany dzięki uprzejmości córki autora, Małgorzaty Karoliny Piekarskiej. Skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.