Badacze zjawisk nadprzyrodzonych twierdzą, że mają na to dowody w postaci zdjęć i relacji naocznych świadków. Najpełniej sprawę opisał były Sadybianin, Alex Kłoś z Gazety Wyborczej, w poniższym artykule z czerwca 2007 roku.
Co sądzicie na ten temat? Uważacie, że to wymysły fantastów? Kolejna teoria spiskowa? Wynik oddziaływania Elektrociepłowni Siekierki? A może sami widzieliście lub doświadczyliście UFO w okolicach Jeziorka?
Artykuł Alexa Kłosia
„(...) Ten rejon miasta obfituje w dziwne historie. Szczególnie Służew i Jeziorko Czerniakowskie. W jego okolicach miał miejsce jedyny udokumentowany przypadek lądowania UFO w Warszawie. Mamy zdjęcia z tego zdarzenia. Dostaliśmy je od Kazimierza Bzowskiego, zmarłego dwa lata temu kultowego ufologa. Przekazał nam komplet materiałów. Prześlę je e-mailem - obiecuje Marcin.
Trop kosmitów pod domem
Zgodnie z obietnicą następnego dnia rano czeka na mnie w redakcji e-mail z materiałami o lądowaniu UFO. Na mapce z okolic Jeziorka Czerniakowskiego na środku pól zaznaczony czarny punkt. To przecież trasa moich spacerów. Zagłębiam się w lekturze.
13 stycznia 1983 r. ufolog Tadeusz J. kierował się ze strony Śródmieścia w kierunku Bernardyńskiej. Aby skrócić drogę, zszedł ze starej brukowanej ul. Wolickiej na nieużytek. Znam ten rejon znakomicie, nie licząc działek i kilku domków z dykty, to nadal kompletne pustkowie. Wolicka biegnie dziś wzdłuż Trasy Siekierkowskiej od Czerniakowskiej do Antoniewskiej.
Wędrując przez nieośnieżone chaszcze i łąkę, J. natknął się na owal o długości 4,40 m i szerokości 3,20 m. Było około zera stopni tymczasem ziemia była wypalona, w oczy rzucały się niewielkie porosty białej "jakby pleśni". Ufolog skierował się od razu do domu innego ufologa Kazimierza Bzowskiego mieszkającego niedaleko, przy Bernardyńskiej (pierwszy raz zaobserwował ponoć UFO podczas Powstania Warszawskiego). Kolega trop kosmitów znalazł nieomal pod jego domem!
Po godzinie przy owalu było już kilku ufologów. Jeden z nich Paweł Żar miał mikroskop, ale prace zaczęli od łopaty. Okazało się, że korzenie roślin do głębokości 15 cm są całkowicie zwęglone. Nie można było jednak dopatrzyć się śladów oddziaływania ognia na ziemię.
Pod mikroskopem okazało się też, że nie ma śladów popiołu. Dla ufologów stało się więc oczywiste, że na rośliny działało promieniowanie. Do tego na środku śladu igła kompasu miała dawać odchylenie 17 stopni ku wschodowi od prawidłowego kierunku północnego.
Zdjęcie zrobili, właściwie nie wiadomo dlaczego, dopiero wtedy, gdy spadł śnieg. Wtedy dostrzegli jeszcze cztery takie same wgłębienia w ziemi. Nie były jednak wyżarzone. Obok zagłębienia stanęły dwie osoby. Niebo było czyste. Kiedy zdjęcie wywołali, okazało się, że na niebie widać czarny punkt. Skoro nie było tego wcześniej widać, może to być tylko UFO - uznali. Aż do 1988 r. ufolodzy odwiedzali teren wypaleniska, który ponoć nie zarastał roślinami. Został zniszczony w trakcie budowy Trasy Siekierkowskiej.
Lądowanie niby-ludzi
To jednak nie koniec historii z lat 80. Latem półtora roku później Kazimierz Bzowski prowadził prelekcję na temat UFO w jednej z czerniakowskich szkół. Kiedy pokazał grafikę z latającym talerzem i ufonautami, zgłosił się 43-letni mężczyzna z 12-letnim synem. Opowiedział, że 29 września 1982 r. widzieli UFO przy Wolickiej. Zrywali wieczorem jabłka w sadzie. Kiedy ruszyli w kierunku Czerniakowskiej, poczuli dym, a w chwilę później na nieużytku w zagłębieniu terenu zobaczyli rozbłyski pomarańczowego światła."
To wyglądało z daleka jak przygasające ognisko" - opowiadał Bzowskiemu mężczyzna. Kryjąc się za krzakami bzu, podkradli się w pobliże dziwnego zjawiska. 20 metrów od niego "ziemia jarzyła się tym pomarańczowym promieniowaniem a tuż nad nią, nie wyżej niż 3/4 metra, unosił się płaski od dołu, ale wypukły od góry dysk, średnicy około sześciu metrów, barwy starej miedzi. Na tle tego dysku widać było postać niby-ludzką, wzrostu około półtora metra, ubraną w ciemny, być może ciemnozielony kombinezon. Ta postać trzymała w ręku poziomo kółko o średnicy około 1/4 metra. Z tego kółka w dół biło słabe pomarańczowe promieniowanie. Ten osobnik dreptał w miejscu z tym kółkiem. Za chwilę zza tego dysku wyszedł drugi taki sam z takim samym kółkiem. Ten powoli obchodził dysk wokoło. Gdy zaszedł za dysk, a ten bliższy odwrócił się plecami do nas pomału, cichutko zawróciliśmy z synem i chyłkiem wróciliśmy na działki, gdzie przesiedzieliśmy do świtu..." - opowiadał ufologowi świadek. Potem do Bzowskiego zgłosił się jeszcze jeden świadek. Sąsiad, funkcjonariusz wymiaru sprawiedliwości mieszkający dwa balkony wyżej. Po północy wyszedł tradycyjnie na balkon zapalić papierosa. Od razu dostrzegł pomarańczowe rozbłyski. Gdy przyjrzał się im przez lornetkę, dostrzegł latający talerz i jego załogę.
Kto się bawi w kosmitów
- Wypaleniska pojawiały się w ostatnich latach. Ostatnie widziałem rok temu - mówi Szymon Niemiec (rocznik 1977), którego jako wiarygodnego świadka polecili mi ufolodzy. Stoimy na brzegu Jeziorka Czerniakowskiego. Jest piękny słoneczny dzień. Szymon jest znanym w stolicy działaczem organizacji gejowskich. Poza tym jest dziennikarzem, choreografem, aktorem kabaretowym, a także diakonem nieuznawanego przez kościół katolicki Wolnego Kościoła Reformowanego. Jego wielką pasją są zjawiska paranormalne. Na Sadybie mieszkał do 12. roku życia. Sprowadził się tu znów przed kilku laty.
- Służew i Sadyba są tradycyjnie scenerią dziwnych i niewytłumaczalnych incydentów: zaburzeń pola elektromagnetycznego, kul światła, piorunów kulistych pojawiających się w rejonie elektrociepłowni i wzdłuż linii energetycznych. Miejscem ich kumulacji jest Jeziorko Czerniakowskie – mówi Szymon. W 1996 r. sam widział coś takiego w jego okolicy.
Przechodzimy na most. Szymon pokazuje dwa domy jednorodzinne przy skrzyżowaniu Bonifacego i Gołkowskiej. - Wracałem do domu latem wieczorem i zauważyłem światło wiszące na wysokości ich dachów. Pomyślałem: żarówka. Ale kto powiesił żarówkę pomiędzy domami? I dlaczego ona się porusza? Schowała się za dom. Pobiegłem zobaczyć, co się z nią stało, ale znikła. Nie było słychać żadnego dźwięku. Zadzwoniłem na policję, tam potraktowano mnie jak szaleńca – opowiada Szymon. I po chwili dodaje: - Widywano dziwne światła w okolicach jeziorka, a nawet pod wodą. Co to jest? Nie mam pojęcia. Stoimy teraz na moście. Szymon pokazuje na rozległe pola za Jeziorkiem od strony mostu Siekierkowskiego.
- Miejscem szczególnego nasilania takich zjawisk są tamte tereny - tłumaczy. To właśnie tam widział wypalenisko. - Nie było kawałków spalonego drewna, a jak twierdzi, krąg był idealnie regularny. Jest możliwość, że ktoś mógłby się starać stworzyć coś takiego, tylko powstaje pytanie: po co? Przecież o tych kręgach nie wie praktycznie nikt!
Przybyli stamtąd?
Kosmici pozostawili nad Jeziorkiem Czerniakowskim wyraźną informację. Tak przynajmniej twierdził Bzowski. Zanim w okolicy znalazł wykopaliska, badał tam inną sprawę. 20 lutego 1982 r. z grupą ufologów odkrył na Jeziorku sześć przerębli. Ułożone w kształcie litery L wyglądały jak wytopione czymś ciepłym od dołu. Choć był siarczysty mróz, woda w nich nie zamarzała. Z dna na powierzchnię wydobywały się co 20-30 sekund bąble gazu, wielkości piłki tenisowej. Nie był to gaz błotny, bo żaden z bąbli nie chciał zapalić się od ognia zapalniczki. Obserwowali przeręble przez 6 dni - nie zamarzały. Dopiero gdy zakończyli badania, jak na komendę przeręble skuł lód. Ułożenie dziur w lodzie i głębokość wody przenikała tak jak egipskie piramidy, matematyczna harmonia. Bzowski zagadkę rozszyfrował po osiemnastu latach, uzbrojony już w komputer. Okazało się, że układ przerębli pokrywa się z częścią gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy. Ufolog nie pokusił jednak na śmiałą, ale naiwną tezę. Zamiast tego zachował dystans cechujący wnikliwego badacza. W czasopiśmie astrologicznym "Gwiazdy mówią" napisał: "Niestety, dokładnego znaczenia tej informacji możemy się jedynie domyślać. Przybyli stamtąd? A może wybrali te gwiazdy jedynie przypadkowo? A może my jeszcze nie jesteśmy gotowi do odczytania właściwej informacji..."