Płyta sadybiańskiego jazzmana jest nowa, wydana na początku marca 2013, choć naprawdę powstała ponad 40 lat temu, w listopadzie i grudniu 1970 roku. Jest to reedycja dawno już wyczerpanego tytułu Polskich Nagrań z lat 70-tych. Znajdziemy tu m.in. oryginalną wersję utworu „Jej portret”, która dopiero po kilku latach, po dopisaniu tekstu i zaśpiewaniu jej przez Bogusława Meca, stała się wielkim przebojem.
Portret z nadzieją
W wywiadzie, który ukazał się przy okazji wydania płyty w tegorocznym marcowym wydaniu magazynu JazzPress, Włodzimierz Nahorny wspomina negatywne i pozytywne emocje, z jakimi zmagał się w przypadku przeboju „Jej portret”.
Najpierw mówi o nadziejach: „Roman Waschko (krytyk muzyczny Polskiego Radia – przyp. red.) miał wtedy w USA sporo znajomości i obiecał mi, że „Jej portret” zaśpiewa Frank Sinatra. Jakiś czas wierzyłem, ze to może się wydarzyć i otworzyć mi jakieś nowe perspektywy. Nigdy jednak do takiego nagrania nie doszło.”
Okres buntu
Nahorny przyznaje jednak w tym samym wywiadzie, że nad nadziejami górę brała złość związana z zaszufladkowaniem go w kategorii „artysta jednego przeboju”. „Miałem taki okres, kiedy byłem już
zmęczony graniem tego na każdym koncercie. Starałem się od tego uciekać. (…) Ten sam problem z tą piosenką miał Bogusław Mec, który też przestał ją śpiewać. Ja walczyłem też z takim przypisaniem mojego nazwiska do jednej kompozycji. Napisałem przecież wiele równie dobrej muzyki. Nie mogę być tylko kompozytorem jednej piosenki.”
Pogodzenie się
Dziś, po 40 latach od przytłumienia falą popularności jednego przeboju, podejście artysty zmieniło się diametralnie. Mówi: „Ja już nie walczę. (…) Teraz w zasadzie na każdym koncercie z moim trio i czasem w większych składach gram „Jej portret” z przyjemnością. (…) Na moje koncerty przychodzi sporo młodych ludzi. Oni czekają na tę kompozycję. Zawsze musimy ją zagrać na bis. (…)„Jej portret” cały czas żyje. Ciągle słyszę o nowych wykonaniach. Mam kilka nagrań młodych dziewcząt, których z pewnością nie było jeszcze na świecie, kiedy utwór powstawał. Co ciekawe, dziś częściej sięgają po tę piosenkę kobiety, mimo, że pierwotnie Jonasz Kofta napisał tekst dla mężczyzny. Jonasz Kofta sam napisał tekst żeński na prośbę Łucji Prus. (…) Album Jej portret przypomina dziś po latach, że ten utwór napisany został jako instrumentalny, a tekst powstał nieco później”
Jak się okazuje, uczucie zawodu i kapitulacji towarzyszyło Nahornemu nie tylko w związku z utworem „Jej portret” ale z całym albumem, który obecnie doczekał się reedycji. „Walczyłem z Polskimi Nagraniami, które miały trochę inną koncepcję tego albumu. Właściwie tę walkę przegrałem, bo chciałem grać tylko na fortepianie, w towarzystwie sekcji smyczkowej. (…) Ja chciałem zrobić, jak się wtedy mówiło, typową pościelówkę. Fortepian i smyczki. Walkę przegrałem. Zagrałem na saksofonie, flecie, klawesynie. Myślę, że jeśli w studiu byłyby dzwony, to zagrałbym też na nich.” Wątek nowej –starej płyty Nahorny kończy jednak na pozytywnej nucie: „Wyszedł z tego trochę kolorowy jarmark, ale nawet po latach brzmi to całkiem nieźle.”
Album w stylu smooth jazz
Poza przebojem „Jej portret” na albumie znajdziemy też dodatkowe nagrania, które z archiwów polskiego radia wyciągnął i poddał obróbce wydawca CD, firma GAD Records, a w dołączonej książeczce - niepublikowane wcześniej zdjęcia Włodzimierza Nahornego z oryginalnej sesji zdjęciowej do tego albumu.
Wykonawcą utworów jest zespół instrumentalny Jana Ptaszyna Wróblewskiego, przy czym Nahorny towarzyszy mu na wielu instrumentach, nie tylko na typowym dla siebie fortepianie. Całość utrzymana jest w modnym obecnie stylu smooth jazz. Nic się nie zestarzała.