Sprawę opisywaliśmy na portalu Sadyba24.pl już dwukrotnie. Przypomnijmy: między 19 lutego 2011 a 11 maja 2012 na trzech ulicach starej Sadyby – Orężnej, Kąkolewskiej i Godebskiego - uległy zniszczeniu cztery latarnie gazowe. Za każdym razem przyczyną była kolizja drogowa. Tylko w jednym z czterech przypadków (lampy nr 3 z ul. Kąkolewskiej)udało się zidentyfikować sprawców.
Po co tyle szumu?
Po naszej interwencji z 7 października 2013, rzecznik dzielnicy Mokotów, Jacek Dzierżanowski, zapowiedział szybkie rozpisanie przetargu na naprawę popsutych latarni i usunięcie uszkodzenia do końca listopada. Tak też się stało. Przetarg ogłoszono w kolejnym tygodniu, a latarnie wróciły na ulice w poniedziałek, 18 listopada.
Wyłączenie z użytkowania kilku gazowych latarni wydaje się na pierwszy rzut oka nieistotne dla krajobrazu i bezpieczeństwa starej Sadyby. Osiedle ma ich przecież ponad 60, najwięcej w Warszawie. Po miesiącu lub najdalej dwóch uszkodzenia zostaną naprawione i wszystko wróci do normy. Tak jest w istocie w przypadku awarii eksploatacyjnych - przepalonych żarników czy zbitych szybek. Tu wykonawca remontów, firma Cofund, działa ekspresowo.
Uszkodzenia drogowe – i zaczynają się schody
Problem w tym, że gdy lampy spotkają poważniejsze uszkodzenia, na przykład z tytułu kolizji drogowych, ani dzielnica Mokotów, ani Stołeczny Konserwator Zabytków, nie palą się do usunięcia szkód. W efekcie, lampy niszczeją, albo znikają bezpowrotnie (jak ta z rogu Kąkolewskiej i Goraszewskiej, po której został tylko ślad w postaci mocowania w chodniku). Podobny los realnie groził czterem wspomnianym gazówkom.
W opisywanym przypadku kikuty bez kloszy i dziury w ziemi po latarniach straszyły na ulicach Sadyby przez 1,5 roku (najmłodsza kolizja drogowa z ul. Godebskiego 31) a nawet 2,5 roku (najstarsza kolizja z Orężnej).
Niejasne powody wieloletniej zwłoki
Niejasne są powody tak długiej zwłoki. Z pewnością nie jest to brak wiedzy urzędu o sprawie. Wnioski o podjęcie działań wielokrotnie składało do mokotowskiego urzędu Towarzystwo Miasto Ogród Sadyba, które zainicjowało rewitalizację latarni gazowych na Sadybie i czuwa nad ich prawidłowym funkcjonowaniem.
Pewnym wytłumaczeniem może być brak pieniędzy w kasie urzędu. Lampy były jednak ubezpieczone, a zatem dzielnica powinna uzyskać stosowne odszkodowanie. Rzecznik dzielnicy Mokotów, Jacek Dzierżanowski, na pytanie portalu Sadyba24.pl o pieniądze z ubezpieczenia, odpowiada dość tajemniczo i krótko. - Nie jest prawdą, że Dzielnica otrzymała pieniądze z ubezpieczenia na pokrycie wszystkich zniszczonych latarń – mówi. Czy zatem Dzielnica nie złożyła jeszcze wniosków o wypłatę odszkodowania na wszystkie latarnie, czy też ubezpieczyciel nie wypłacił spodziewanych kwot?
Trzeci możliwy powód zwłoki to opieszałość „nowego” urzędnika odpowiedzialnego za eksploatację elementów infrastruktury. Która z trzech opcji jest prawdziwa, nie wiemy. Na pytanie wprost o przyczynę opóźnień, rzecznik Mokotowa uchylił się od odpowiedzi.