Musimy to jasno podkreślić już na samym początku. To historia, w której nie doszło do złamania prawa. Ale mechanizmy, jakie odkryliśmy przy jej okazji, pokazują, że obejść prawo jest tu bardzo łatwo. To, czy tak się stanie, zależy tylko i wyłącznie od szybkiej interwencji sąsiadów inwestycji. Warto o tym pamiętać, kiedy w naszej okolicy ulokuje się deweloper.
I drugie zastrzeżenie: dla przejrzystości tej historii, celowo pomijamy szczegóły inwestycji oraz dowody na prawdziwość opisanych sytuacji. Informacje te można znaleźć w naszych wcześniejszych artykułach (linki na dole strony).
Rusza wycinka drzew
W kwietniu ubiegłego roku deweloper budujący mini-osiedle mieszkaniowe w okolicach Jeziorka Czerniakowskiego wyciął drzewa na swojej działce. Zdążył wyciąć tylko kilka sztuk, bo szybko przerwali mu okoliczni mieszkańcy, którzy domagali się pokazania im zezwolenia na wycinkę. Robotnicy twierdzili, że takie zezwolenie jest, ale posiada je akurat nieobecny podczas robót kierownik budowy. Po rozmowie z mieszkańcami, robotnicy dewelopera nie wiadomo dlaczego zrezygnowali z dalszej wycinki tego dnia. Zdziwieni tym mieszkańcy, niepewni, czy pod topór nie pójdą kolejne wielkie okazy rosnące w ich okolicy i czy zezwolenie faktycznie istnieje, jeszcze tego samego dnia zawiadomili urząd dzielnicy Mokotów.
Konfrontacja
Inspektor dzielnicowego wydziału ochrony środowiska, wysłany na miejsce budowy, stwierdził, że faktycznie drzewa wycięto, ale – choć jego urząd nie wydał zezwolenia na wycinkę – wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Zgodnie z ustawą o ochronie przyrody przedsiębiorca nie musi bowiem występować do urzędu o zezwolenie na wycinkę drzew na swojej działce, jeśli te nie przekraczają obwodem wskazanej w przepisach liczby centymetrów, przy czym ta liczba jest różna dla różnych gatunków drzew. Drzewa wycięte przy ul. Augustówka 7 – zdaniem inspektora – były węższe niż minimalny obwód wskazany w przepisach, a zatem ich wycinka nie wymagała zezwolenia.
Niezwłoczna wizyta inspektora na miejscu budowy okazała się kluczowa dla stwierdzenia, czy doszło do złamania prawa czy nie. Urzędnik mógł bowiem sprawdzić obwód wyciętych drzew, zanim inwestor wywiózł ich pozostałości. Rzecznik urzędu Mokotowa, Tomasz Keller, tak opisuje sytuację, którą zastał na miejscu inspektor:
"Pracownik Wydziału Ochrony Środowiska był na miejscu i przeprowadził oględziny. Podczas kontroli materiał z wycinki nie został jeszcze uprzątnięty. Osoba, która przeprowadzała kontrolę dobrze zna ten teren i drzewostan. Ponadto na tym terenie odnaleziono karpy po usuniętych drzewach, które można było zmierzyć i łatwo określić, czy takie drzewo z racji gabarytów, podlegało ochronie prawnej. Rozmiary drzew, poniżej których nie są objęte ochroną ustawową, określone są w ustawie o ochronie przyrody w art. 83f."
"Należy pamiętać, że karpy po dorodnych drzewach nie tak łatwo usunąć, gdyż rozłożysty system korzeniowy wymaga dużego wykopu. W terenie nie było śladów wykopów po usuwanych karpach ani śladów po zasypaniu takich wykopów, ani nie stwierdzono karp po większych drzewach."
Czas odgrywa kluczową rolę
Podsumujmy, brak naruszenia prawa w przypadku wycinki drzew przy ul. Augustówka 7 udało się stwierdzić dzięki szybkiej wizycie inspektora, wezwanego przez mieszkańców. Co by się jednak stało, gdyby mieszkańcy odstąpili od interwencji i zawiadomili urząd dopiero po kilku dniach od wycinki?
Okazuje się, że te kilka dni zwłoki pozbawiłoby mieszkańców dowodu na potencjalne nadużycie. Po wywiezieniu resztek ściętego drzewa, nie ma bowiem jak zweryfikować, czy drzewo było dość grube, by zasługiwać na prawną ochronę.
Ostatnie zdanie może budzić zdziwienie, bo przecież istnieje w Internecie serwis mapowy miasta, a tam na mapie Warszawy rozrysowane są korony drzew, typy drzew, pomniki przyrody i drzewa przeznaczone do wycinki. Sęk w tym, że internetowa mapa nie podaje precyzyjnie obwodu i gatunku poszczególnych drzew, chyba że toczy się wobec nich jakieś postępowanie o wycinkę lub ochronę.
Miejska mapa warszawskiej zieleni nie podaje precyzyjnych danych o drzewach, które rosną na działce przy ul. Augustówka 7. Co więcej – i to jest nasze największe zaskoczenie – takich danych nie ma również urząd dzielnicy. A to on (a raczej dzielnicowy wydział ochrony środowiska) jest jedynym organem, który wydaje zezwolenia na wycinkę dla terenów prywatnych (poza terenem objętym ochroną konserwatora zabytków, a tu takiej nie ma). I to on decyduje, czy takie zezwolenie należy wydać, czy nie. Bez precyzyjnych danych o drzewach na danej działce, urząd nie jest w stanie sprawdzić post factum – po kilku dniach od wycinki – czy rosły tam wcześniej okazy warte ochrony.
To, że dzielnica nie posiada precyzyjnych danych o wszystkich drzewach na terenie działki przy Augustówka 7, potwierdziła nam Ewa Bujalska, naczelnik wydziału promocji i komunikacji społecznej dla dzielnicy Mokotów.
"Na wspomnianej działce znajdują się drzewa podlegające ochronie. Nie mamy jednak wykonanej inwentaryzacji tych drzew, jak również właściciel nieruchomości takiej inwentaryzacji nam nie udostępniał. Pracownik Wydziału Ochrony Środowiska, który był w terenie pamięta, że z takich drzew były tam np. lipa, topole różnych odmian czy klon jesionolistny."
Wnioski
Jeszcze raz podkreślamy, że zdaniem urzędu dzielnicy Mokotów wycinka drzew z kwietnia 2024 była zgodna z prawem i nie wymagała zezwolenia. Nie mamy więc tu do czynienia z jakimkolwiek naruszeniem.
Brak inwentaryzacji drzew, do której przyznał się urząd w przypadku działki przy Augustówka 7, rodzi jednak zagrożenie tym, że w przyszłości mogą być tam również ścięte drzewa wymagające prawnej ochrony. I jeśli tak się stanie, nikt nie będzie w stanie tego udowodnić po kilku dniach od wycinki (kiedy zostaną już uprzątnięte pozostałości po ściętym drzewostanie).
Dlatego tak ważna jest szybka interwencja mieszkańców w dzielnicowym wydziale ochrony środowiska, jak tylko rozpocznie się jakakolwiek wycinka. Dopiero ona może rozwiać wszelkie wątpliwości co do legalności wycinki i być może powstrzymać dalsze cięcia.
Wcześniejsze artykuły o inwestycji przy Augustówka 7
Falstart z osiedlem w otulinie Jeziorka Czerniakowskiego. Prace budowlane trwają, a pozwolenia na budowę jeszcze nie ma