Grobowiec – mówią jedni. – Perełka – mówią inni. Jedno jest pewne, że obok tego miejsca trudno przejść obojętnie. Mowa tu o dwóch blokach mieszkalnych na planie litery L, połączonych pawilonem handlowym, na skrzyżowaniu Powsińskiej i św. Bonifacego na Sadybie. Zespół zabudowy wybija się na tle okolicy nowoczesnym, jednorodnym charakterem, małymi oknami, a przede wszystkim ciemnym wiśniowym klinkierem na elewacji, który dodaje mu ciężkości.
Uznani architekci, powołani przez Prezydenta Warszawy, stwierdzili, że budynki z Sadyby są na tyle cenne i wyjątkowe, że warto zachować je dla potomności. Wpisali je więc na listę dóbr kultury współczesnej, która jest częścią konsultowanej obecnie nowej strategii rozwoju miasta („studium”).
Po zatwierdzeniu strategii, budynki te zostaną objęte ochroną na równi z takimi powojennymi ikonami Warszawy jak Muzeum Polin, Gmach Sądu Najwyższego, Dworzec Centralny, Ściana Wschodnia, czy Hotel Grand.
Za co docenili zespół budynków na Sadybie?
Wpisanie na listę dóbr kultury współczesnej wymaga określenia cech, które eksperci uznali za wyjątkowe. Z siedmiu kryteriów wskazano na cztery. Eksperci podkreślają: (1) „nowatorstwo rozwiązań przestrzennych architektonicznych i technicznych w okresie powstania dzieła”, oraz (2) „zachowanie relacji z otoczeniem na etapie tworzenia oraz późniejszego rozwoju przestrzennego miejsca”. Na wyróżnienie zasłużyły też (3) „zachowane walory artystyczne i przestrzenne niezależnie od stopnia degradacji” oraz (4) „cechy indywidualne”.
Brzmi to wszystko dość technicznie i ogólnie. Dla mniej zorientowanych w architekturze, unikalność obiektu streszcza Jerzy S. Majewski, varsavianista, który dobrze znał głównego projektanta obiektu, już dziś nieżyjącego Andrzeja Kicińskiego. - To kompleks budynków o ekspresyjnie połamanych, ceglanych elewacjach tłumiących hałas uliczny – pisał przed laty w Gazecie Wyborczej.
Priorytetem była walka z hałasem
Na aspekt tłumienia hałasu zwraca uwagę również Piotr Hardecki, główny projektant w firmie PALK Architekci i wykładowca na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Od koniec lat 90. był członkiem zespołu architektów, który pracował nad obiektem pod okiem Andrzeja Kicińskiego.
Piotr Hardecki: - Od strony Powsińskiej, która jest bardzo ruchliwą ulicą, Andrzej Kiciński wymyślił rygorystyczny układ pionowych występów w elewacji, których zadaniem było rozbijanie hałasu. Chodziło o to, by okna od strony Wisłostrady nie były narażone na ciągły hałas, tylko na chwilowy, wtedy gdy samochód przejeżdża akurat obok konkretnego okna. Z tego samego powodu od strony Powsińskiej zaprojektowaliśmy pracownie do wynajęcia, czy kuchnie z jadalniami. Salony i sypialnie były z kolei skierowane na znacznie cichszy, wewnętrzny dziedziniec.
Projektant obiektu broni również wyboru materiału na elewację. – Kiciński był wybitnym architektem, który przywiązywał dużą wagę do jakości materiałów i wykończenia. Większość osób zapewne nie uświadamia sobie, że w tamtych czasach bardzo trudno było zdobyć wysokiej jakości materiały, a ekipy budowlane miały bardzo luźny stosunek do swojej pracy. W tych warunkach zdobycie i położenie ciemno wiśniowej cegły na elewację to było coś wyjątkowego.
Inspiracja dla obiektu jest dziś na liście UNESCO
W 2001 roku zespół budynków przy Powsińskiej 23 i 25 oraz św. Bonifacego 92 dostał nagrodę Ministra Infrastruktury. Nie zyskał jednak takiej sławy jak inne realizacje Kicińskiego na czele z Szarą Willą przy BUW-ie, budynkiem klinki leczenia bezpłodności Novum na Ursynowie, czy osiedlem mieszkaniowym Wilanów Ogrody przy ul. Sarmackiej (nie wspominając o osiedlu Sady Żoliborskie, które współprojektował w zespole architektonicznym Haliny Skibniewskiej).
– Postmodernizm, czyli styl, w którym ten budynek został zaprojektowany, będzie z czasem zyskiwał na wartości – przekonuje projektant obiektu. Obecnie ten okres nie traktuje się jako w pełni historyczny. Musi upłynąć trochę czasu, byśmy złapali dystans i docenili wartość tej architektury – twierdzi Hardecki. I podpowiada, że podobnie stało się z budynkiem, który był bezpośredni inspiracją Kicińskiego dla realizacji na Sadybie. Chodzi o słynny biurowiec Chilehaus, wzniesiony w Hamburgu w latach 1922-24. Już w 1935 został objęty ochroną, a od 2015 jest wpisany na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Faktycznie, w bryle niemieckiego budynku odnajdujemy wiele rozwiązań znanych z Sadyby - ciemnoczerwona cegła klinkierowa, pionowe występy w elewacji, dwa budynki z wewnętrznym dziedzińcem.
Jesteśmy dumni, ale jest dylemat
Wpis na listę dóbr kultury współczesnej był miłym zaskoczeniem dla projektanta obiektu. Zaskoczenia nie kryje też zarządca – spółdzielnia mieszkaniowa Energetyka, na której zlecenie wybudowano bloki w latach 1990. Prezes spółdzielni, Grzegorz Okoński, który dowiedział się o wpisie od nas, uważa ten fakt za powód do dumy. – Ten zespół budynków już wcześniej otrzymywał branżowe wyróżnienia i nagrody, więc najnowszy wpis nie powinien dziwić. Jesteśmy wręcz dumni z jego wyglądu – mówi.
Właściciele domów objętych jakąś formą ochrony zwykle narzekają na związane z tym ograniczenia i dodatkowe koszty. Spytaliśmy więc przedstawiciela spółdzielni, czy wpis będzie rodził jakieś praktyczne konsekwencje dla spółdzielni i czy będą one raczej negatywne, neutralne czy pozytywne. – Jako spółdzielnia nie planujemy przebudowy tych budynków ani zmiany wystroju elewacji. Mam na myśli zarówno budynki mieszkalne jak i powierzchnie handlowe z dużymi szklanymi witrynami. Na dziś wpis nie będzie więc nam w niczym przeszkadzać – zapewnia prezes Okoński.
Jest jednak jedno ale. – Pojawia się pytanie, co będziemy musieli zrobić, jeśli z czasem budynki będą musiały spełniać wyższe normy przenikalności cieplnej – zastanawia się prezes spółdzielni. - Czy ten klinkier trzeba będzie przykryć wełną, a potem znowu obłożyć klinkierem? – pyta.