Kiedy w środę, 19 kwietnia prezydenci Polski, Izraela i Niemiec uroczyście obchodzili 80-lecie powstania w getcie warszawskim, ruszył ostatni z trzech dni zdjęciowych do nowego filmu dokumentalnego o tym wydarzeniu, noszącego roboczy tytuł Insurgents (Bojowniczki). Dla francuskiej telewizji realizuje go Rafael Lewandowski, polsko-francuski dokumentalista, były mieszkaniec Sadyby, znany szerzej z kinowego filmu „Kret” z Borysem Szycem w roli głównej. Warszawa jest jego ostatnim przystankiem na trasie filmu – wcześniej, w lutym pojechał śladami swoich bohaterów m.in. do Izraela.
Kilka wątków w tym filmie, w tym jedna z dwóch bohaterek, dotyczy Sadyby. Z tego powodu spotkaliśmy się z reżyserem, by spytać, co nowego udało mu się dowiedzieć i odkryć o roli Sadyby w powstaniu i o samym powstaniu.
Sadyba24.pl: Pana film dotyka kilka wątków z Sadyby. Po pierwsze, jedna z dwóch bohaterek filmu to Cywia Lubetkin. Działaczka żydowska, która wraz z mężem Antkiem Cukiermanem założyła kibuc przy Jeziorku Czerniakowskim, dwie ważne organizacje żydowskie – DROR i ŻOB, a po wojnie Muzeum Bohaterów Getta w Izraelu, które do dziś przechowuje ślady działalności konspiracyjnej żydów z warszawskiego getta. Ale obok Cywii jest też druga bohaterka – Rachela Auerbach. Zawodowa pisarka i dziennikarka żydowska, która przyczyniła się do odkrycia Archiwum Ringelbluma w ruinach warszawskiego getta. Dlaczego właśnie te dwie kobiety?
Rafael Lewandowski: Aby to zrozumieć, musimy cofnąć się do roku 1961. Ruszył wtedy w Jerozolimie proces Adolfa Eichmanna, głównego koordynatora i wykonawcy planu ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Zamiast polegać na niemieckich dokumentach, po raz pierwszy sąd postanowił oprzeć się głównie na zeznaniach świadków. Przełom nastąpił wtedy, gdy 3 maja 1961 na sali rozpraw pojawili się świadkowie - najpierw Cywia Lubetkin, po niej, jej mąż Antek Cukierman, a jako trzecia - Rachela Auerbach. Wraz z nimi po raz pierwszy w procesie pojawił się temat ruchu oporu. Przy tej okazji pojawiły się trzy wielkie osobowości getta, ale też trzy różne osobowości, które inaczej podchodziły do walki, inaczej wyrażały swoją niezgodę i bunt wobec hitlerowskiego ucisku. Różnice szczególnie dobrze widać, gdy porównamy ze sobą wspominane dwie panie, które wybrałem na bohaterki filmu.
Ale różnice widać jeszcze mocniej między mężczyznami – na przykład między Markiem Edelmanem i Antkiem Cukiermanem, którzy ostro spierali się ze sobą w trakcie wojny i jeszcze długo po wojnie. Dlaczego więc wziął Pan pod lupę kobiety, a nie znacznie bardziej znanych i wyrazistych mężczyzn?
Bo świat trochę za dużo koncentruje się na roli mężczyzn, przypisuje im większość zasług, podczas gdy kobiety odgrywały w tamtym czasie ogromną choć niedostrzeganą rolę. A ja nie chciałem powielać tych samych wątków po raz kolejny. Zresztą za pierwszym razem, kiedy francuska telewizja poprosiła mnie o zrobienie filmu dokumentalnego z okazji 80. rocznicy powstania w getcie, odmówiłem. Myślałem, że minęło przecież 80 lat, więc nic nowego nie można odkryć w tym temacie. I wtedy wpadłem na to, że rola kobiet jest takim nowym, świeżym wątkiem. Podobnie jak pokazanie różnych form żydowskiego buntu, nie tylko poprzez walkę.
Na czym polega różnica między obu bohaterkami?
Cywia Lubetkin była kobietą czynu, lubiła działać, organizować, zarządzać, kierować ludźmi. Jednoczyła ludzi wokół wspólnego celu – to ona zarządzała kibucem na Grochowie i kolejnym w getcie, a potem z mężem założyła kibuc na Czerniakowie. To ona co kilka dni przyjeżdżała nad Jeziorko Czerniakowskie tramwajem z getta, by zobaczyć, jak radzą sobie jej „towarzysze”, podnosić ich na duchu, animować do działania. To również dzięki niej powołano do życia ŻOB (Żydowską Organizację Bojową), który postawił na walkę zbrojną z Niemcami. Podczas powstania walczyła aktywnie, z bronią w ręku.
Z drugiej strony, mamy Rachelę Auerbach, intelektualistkę, badaczkę, dziennikarkę, która walkę z Niemcami rozumiała i realizowała zupełnie inaczej. Ona skrzętnie dokumentowała życie w getcie, by zostawić ślad i kiedyś pociągnąć sprawców do odpowiedzialności. I to jej się udało. Jako jedna z trzech osób związanych z organizacją Oneg Szabat przetrwała wojnę i wskazała miejsce przechowywania archiwum powstania, tzw. Archiwum Ringelbluma, które po latach zostało wpisane na listę UNESCO „Pamięć Świata”. Z kolei w procesie Eichmanna dostarczyła prokuraturze świadectwa ludzi, którzy przeżyli powstanie i przekonała ją, by właśnie na nich budować oskarżenie, a nie na dokumentach niemieckich. Jedna i druga walczyła, ale jedna – bronią, druga – piórem.
Mimo różnic, łączył je sprzeciw wobec ucisku?
Tak. Panuje przekonanie, że Żydzi nie stawiali oporu Niemcom. Tymczasem ten opór przybierał różne formy. Wśród nich były też konspiracyjne konferencje, spektakle, podziemna prasa. Nie wszyscy chcieli walczyć zbrojnie. Ale też pamiętajmy, że Żydzi byli wtedy bardzo podzieleni. W getcie można było spotkać i laickiego komunistę, i ortodoksyjnego rabina, i rewizjonistę. Przy okazji realizacji filmu zaskoczyło mnie, jak wysoki był poziom napięcia między różnymi ugrupowaniami żydowskimi. Trudno mówić o jednym obrazie polskiego Żyda w czasie wojny, o wspólnocie poglądów.
Wróćmy do wątków sadybiańskich. Odwiedzając miejsca związane z bohaterkami dotarł Pan między innymi do Muzeum Bohaterów Getta, który po wojnie założyła Cywia Lubetkin ze swoim mężem Antkiem Cukiermanem. Czy znalazł Pan tam jakieś nowe ślady po kibucu na Czerniakowie poza tymi kilkoma fotografiami, które znane były już wcześniej?
Niestety, nie. Znacznie lepiej udokumentowany jest kibuc na Grochowie. Znalazłem na przykład zbiór 150 zdjęć z tego kibucu. Ale przy okazji pracy nad filmem odkryłem dużo nieznanych amatorskich filmów z różnych źródeł.
Są to filmy z getta?
Z getta i spoza getta. Filmy pokazujące Warszawę. Nie chcę za dużo zdradzać, ale będzie to dla wielu warszawiaków duże zaskoczenie. Materiałów filmowych, które jeszcze nigdy nie ujrzały światła dziennego, jest tak dużo, że zapewne nie wszystko zmieści się w moim filmie.
A skoro już jesteśmy przy zaskoczeniach. Co jeszcze nowego Pan odkrył przy okazji realizowania tego filmu?
Odkryłem na przykład, że ten dawny świat nie zniknął całkowicie. W lipcu ubiegłego roku byłem świadkiem z kamerą, jak na Muranowie prowadzono prace archeologiczne. Zdjęto zaledwie 50-centymetrową warstwę ziemi. To co wtedy ukazało się naszym oczom było dla mnie szokiem. Pod nami wciąż jest drugie miasto.
Odkryłem też, że mimo upływu 80 lat od czasu powstania w getcie, wciąż nie poznaliśmy pełnej historii. Nawet dziś młodzi 35-40-letni historycy z zapałem śledzą tamten okres i co rusz tworzą nowe badania i nowe książki. W Izraelu młoda historyczka wydała właśnie biografię Cywii Lubetkin, która mam nadzieję ukaże się za jakiś czas również w Polsce. Z kolei Karolina Szymaniak pisze w Polsce biografię Racheli Auerbach. Te tematy wciąż są żywe wśród polskich młodych badaczy. A ci do tego potrafią opowiadać o nich z wielką pasją.
Jeszcze inne zaskoczenie to to, że tak długo mieszkałem na Sadybie i nie miałem pojęcia o tym, że tuż obok, przy Jeziorku Czerniakowskim rozgrywała się tak wspaniała karta historii. Dopiero ten film mi to uświadomił.
Czy zdjęcia na Sadybie ma już Pan za sobą?
Dziś, w środę, zaczynamy trzy ostatnie dni zdjęciowe. W czwartek przyjeżdżamy na dwie godziny na Sadybę, gdzie spotkamy się z Markiem Karpińskim, właścicielem terenu dawnego kibucu na Czerniakowie. Przy tej okazji chcę uchwycić to miejsce z drona. Chcę pokazać, gdzie ten dworek się znajduje, jak on się ma do centrum miasta.
Kiedy zobaczymy Pana film?
Premiera odbędzie się we francuskiej telewizji w listopadzie. Będzie to premiera jednej z dwóch wersji dokumentu. Dłuższa wersja, festiwalowa, już z napisami polskimi, angielskimi i hebrajskimi, pojawi się jakiś czas później. Zależy mi jednak na niej, bo dzięki niej historia kobiet w warszawskim getcie ma szanse wypłynąć na szersze wody i dotrzeć do międzynarodowego odbiorcy.