To było iście ekspresowe tempo. Zaledwie 8 marca Zarząd Zieleni wyłonił w przetargu wykonawcę na stworzenie i ustawienie wokół Jeziorka Czerniakowskiego 60 ekologicznych koszy na śmieci. Termin realizacji opiewał na 31 maja. Tymczasem już w poniedziałek, 28 marca, czyli dwa miesiące przed terminem, wykonawca przyjechał na miejsce i dokonał wymiany starych wiklinowych koszy na nowe.
- Stalowe konstrukcje już mieliśmy gotowe. Musieliśmy tylko wypleść je wikliną. Na wykonanie 60 sztuk potrzebowaliśmy 15 dni – tłumaczy przyspieszenie Wojciech Świątkowski, syn właściciela firmy „Wyroby z wikliny i brzozy” z Leszna. - Dostarczyliśmy i zamontowaliśmy de facto 62 kosze – precyzuje wykonawca.
Mimo szybkiego tempa realizacji, przedstawiciel wykonawcy zapewnia, że kosze będą trwałe. A wręcz dużo trwalsze od ustawionych tu wcześniej. - To w zasadzie nie są kosze z wikliny – wyjaśnia Świątkowski. I dodaje: - Ich konstrukcja jest stalowa. Na tę konstrukcję opleciona jest wiklina. Projekt kosza jest podporządkowany nie tyle estetyce, co potrzebie zapewnienia długotrwałej eksploatacji. Stąd właśnie stalowa konstrukcja, stąd wężykowy, wielokrotnie skręcony splot, stąd klamry zabezpieczające końcówki splotów.
Trwałe na 10 lat
Wykonawca szacuje, że jeśli kosze nie zostaną celowo zdewastowane, powinny wytrzymać do 10 lat. To o połowę dłużej od koszy, które w ramach projektów budżetu obywatelskiego ustawił tu w latach 2015-2017 stołeczny eko-aktywista, Przemek Pasek z fundacji Ja Wisła.
Przedstawiciel firmy z Leszna nie deprecjonuje jednak dotychczasowych koszy. Mówi wręcz o nich z podziwem. – To zupełnie inny pomysł, inna technologia – mówi Świątkowski. - Nasze kosze są stalowe, oplecione wikliną. Na zewnątrz mogą sprawiać wrażenia wiklinowych, ale takie nie są. Natomiast kosze Przemka Paska są wiklinowe z definicji. Wszystko w nich pochodzi z wikliny. Co więcej, te kosze znad Jeziorka Czerniakowskiego są pionierskie. Przemek Pasek zapoczątkował na ich przykładzie wyplatanie koszy w terenie, z materiałów, które rosły na miejscu. Kosze były wykonane z witek brzozy, które rosły w okolicy. Były świeże, więc trochę inaczej się zachowywały po uformowaniu, niż te, których my używamy. U nas wiklina poddawana jest dodatkowo namaczaniu i parzeniu, co nadaje jej większą trwałość.
Pierwotny pomysł znad Jeziorka znalazł naśladowców
Pomysł znad Jeziorka Czerniakowskiego, by wyplatać wiklinowe kosze na miejscu z rodzimych materiałów, szybko podchwycili inni. W październiku 2019 roku stowarzyszenie Nasz Czerwińsk nad Wisłą zrealizowało w tym duchu 10 koszy wiklinowych na bulwarach w Czerwińsku. – Na stronie fundacji Ja Wisła zobaczyłem zdjęcia koszy znad Jeziorka Czerniakowskiego – wspomina Mateusz Odoliński, prezes stowarzyszenia Nasz Czerwińsk nad Wisłą. - Od razu mi się spodobały. Zaproponowałem więc gminie Czerwińsk, aby sfinansowała zrobienie podobnych w ramach rewitalizacji naszych bulwarów. I udało się – mówi społecznik z Czerwińska.
Kosze nie były jednak wykonane dokładnie według pomysłu Paska. Witki brzozowe zamiast być cięte na miejscu, przyjechały już uformowane z pobliskiej plantacji wikliny. Do dziś na czerwińskim bulwarze przetrwały trzy kosze z dziesięciu. – W ubiegłym roku rzeka Wisła podmyła bulwary i siedem uszkodzonych koszy trzeba było zdemontować. Po ponownym wyplecieniu ich spodów, wrócą na swoje miejsce – mówi Odoliński.
Pierwotny pomysł Paska znad Jeziorka Czerniakowskiego zachwycił również Sylwię Kozłowską z firmy Manunatura, która tworzy naturalne place zabaw, takie jak szałasy czy tunele z wikliny, oraz prowadzi warsztaty z rękodzieła. – Ciekawy i nowatorski w tej inicjatywie był jej oddolny charakter, zakładający tworzenie koszy nie tylko na miejscu z rodzimych materiałów, ale też razem z mieszkańcami. Obecna wymiana koszy nad Jeziorkiem Czerniakowskim zakłada zaś, że gotowe wyroby przywozi się na miejsce i montuje. To coś zupełnie innego – wyjaśnia.
Zdaniem prezeski Manunatury, trudno oczekiwać, by pomysł Paska rozpowszechnił się w Polsce na szerszą skalę. - Pomysł, by wyplatać wiklinę w terenie, jest nowatorski, ale bardzo żmudny i trudny w realizacji – mówi Kozłowska. - Trzeba mieć pozwolenie właściciela terenów na wycinanie rosnących tam witek brzozy. Trzeba mieć jednorodny materiał, namaczać go, formować – dodaje. – Bez współpracy z jakąś plantacją wikliny realizacja takiego pomysłu jest dziś zbyt karkołomna – uważa.
Wymiana wiklinowych koszy na śmieci nad Jeziorkiem Czerniakowskim odbywa się w ramach realizacji zwycięskiego projektu budżetu obywatelskiego Katarzyny Molskiej. Przetarg na kosze zlecił stołeczny Zarząd Zieleni.