Drewniany, kryty słomą, domek na palach był od wojny charakterystycznym punktem Jeziorka Czerniakowskiego. Tu w latach 40. i 50. działała wylęgarnia szlachetnych gatunków ryb Ośrodka Zarybieniowego – Czerniaków. Po 1956 roku, kiedy ośrodek przeniósł się do Dawid pod Warszawą, domek przejęło ognisko Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej z siedzibą na Jodłowej. Na drewnianym podeście domku opalali się lokalni mieszkańcy, stamtąd do wody skakała młodzież. Więcej o historii domu na palach pisaliśmy tu.
Do dziś w pamięci mieszkańców Sadyby najmocniej zapisał się nie tyle ośrodek zarybieniowy, co pożar stanicy. Wielu mieszkańców osiedla z tego okresu pamięta to wydarzenie, ale nie potrafi przywołać szczegółów. My natrafiliśmy na jednego z naocznych świadków pożaru. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się, w jakich okolicznościach spłonął ten charakterystyczny obiekt. O pożarze z 23 czerwca 1990 roku opowiada Mariusz Wieczorek.
Jak to było - opowieść świadka
Była sobota, 23 czerwca 1990 roku. O godz. 22.15 zauważyłem z bratem z dziewiątego pietra budynku przy Konstancińskiej jasną łunę pożaru w okolicy Jeziorka. Po 15 min. byliśmy na miejscu. Okazało się, że płonie budynek stanicy wodnej po drugiej stronie.
Żar był tak duży, że było go czuć po naszej stronie wody. Straż pożarna już była na miejscu, ale ze względów bezpieczeństwa nie puszczali nikogo w pobliże. Wśród kilkudziesięciu zgromadzonych osób (między innymi pracowników stajni) dowiedziałem się, że było to podpalenie i to kolejne. Dwa tygodnie wcześniej podpalono jedną z altanek na działkach, a tydzień później kolejną.
Po godzinie gaszenia wciąż pożar był ogromny, ponieważ budynek był drewniany. Dach, pokryty eternitem, już się zawalił, jednak reszta płonęła. Kiedy ok. 23.45 wracałem do domu, z okien wciąż było widać łunę.
Na drugi dzień, czyli 24 czerwca, poszliśmy ponownie. Zastaliśmy już tylko dogaszone zgliszcza. Z informacji od świadków dowiedziałem się, że złapano podpalacza, który przyznał się do tego i dwóch innych podpaleń. Dalszej jego historii nie znam. Osób nie było wewnątrz, ponieważ wypożyczano wtedy łodzie za dnia, a i wędkarzy również już nie było. Nie wiem, jak szybko posprzątano pozostałości zgliszczy - zaczynał się sezon urlopowy i nie było mnie na miejscu przez kolejne półtora miesiąca.