„Przywieziono ją na osiedle Bernardyńska w piątek 14 września o 11tej. Czaszka była świeża, jeszcze mokra. Trzy metry wysokości, dwa szerokości, szara jak ściana domu, na którym miała zawisnąć. W samo południe, kiedy zaczęto ją wciągać w górę, pod balkon pracowni autora, Franciszk Starowieyskiego, pan w okularach obserwujący czaszkę z chodnika, powiedział:
- Panie, co to za kretyństwo. Ktoś znowu wyłudził od państwa pieniądze.
Czaszka wędrowała dalej w górę. Terkotała kamera telewizyjna, pstrykały aparaty fotoreporterów.
- Co to ma być? Walka z ADM-em - spytała starsza pani.
- Lepiej by chodniki poukładali, skomentował ktoś z grupy gapiów.
- Takie rzeczy to się wiesza na słupach wysokiego napięcia - skomentował budowlaniec w waciaku i hełmie.
- Panie Rysiu, niech pan odciągnie trochę w swoją stronę - krzyknął z góry pomocnik autora, kiedy czaszka była już na wysokości 6. piętra.
- Co to daje? - powiedział pan z pieskiem - żeby jakiś ptak albo kwiat, to jeszcze. Żeby chociaż podświetlili. Dwie czerwone żarówki w oczodoły i białą pod zębami, to jakoś by wyglądało. A tak?
Na 8. piętrze czaszka zachwiała się niebezpiecznie i wśród ciszy sprzedawczyni z pobliskiego sklepu mięsnego stwierdziła:
- Teraz to nie będę mogła handlować, bo to paskudztwo wystraszy mi klientów.
Kilka osób z grupki gapiów zachichotało. Dzieci krzyczały, szczekał wyliniały pies.
Od 12:20, kiedy czaszka zawisła w okolicy 12. piętra, autor płaskorzeźby, Franciszek Starowieyski, zszedł na dół i zmieszał się z tłumem. Widzowie podziwiali jego nagi tors, spowity w cienką, plastykową (*pisownia oryginalna) kurtkę, wsłuchiwali się w charakterystyczny stukot chodaków i równie charakterystyczny głos:
- Tak jest bez sensu, musi być o 15 cm wyżej - wołał autor.
O 13tej czaszka zawisła na właściwym miejscu i wtedy matka z dzieckiem na ręku powiedziała:
- Teraz to już nie będzie osiedla Bernardyńska, będziemy się nazywać Osiedle pod Czaszką.”
***
Dlaczego Franciszek Starowieyski urządził ten happening i czym to wszystko się skończyło? Yvette Żółtowska-Darska po odpowiedź zaprasza w czwartek, 24 listopada o 19:00 do restauracji Szklarnia Warszawa (Zakręt 8). Tam odbędzie się wernisaż obrazów jej ojca, malarza Stanisława Żółtowskiego. Pisarka wyjaśnia, że na zadane przez siebie pytanie zna odpowiedź, ponieważ widziała wspomnianą czaszkę artysty, wychowała się na Bernardyńskiej i znała się z artystą i jego najbliższą rodziną.
Powyższa relacja pochodzi z Expressu Wieczornego z 15 września 1977.