130 lat temu, w 1892 roku, kolejka wąskotorowa, ciągnięta jeszcze przez konie, połączyła Warszawę z przyszłym osiedlem Miasto Ogród Czerniaków i Wilanowem. W latach 20. ubiegłego wieku, kiedy ulice były jeszcze wyboiste i dziurawe, pozwalała komfortowo dotrzeć do miasta z dalekich rubieży Sadyby. Kolejka jeździła powoli, głośno gwizdała (o czym wspominał mieszkający obok jej torów Jeremi Przybora), często się wykolejała lub powodowała wypadki (pod jej koła wpadł np. autor „Szarej Piechoty”, Leon Łuskino i żona gen. Branickiego, uwieczniona w wierszu Grochowiaka).
Na pamiątkę roli, jaką kolej wilanowska odebrała w rozwoju dawnej Sadyby, powstała rzeźba przy Okrężnej. To atrapa, artystyczna wizja, a nie zabytek czy kopia oryginału, ale mieszkańcy osiedla nic sobie z tego nie robią. Przy lokomotywce robią sobie rodzinne zdjęcia, umawiają się na spotkania, a dzieci chętnie wspinają się na górę żelastwa, kręcąc zapamiętale kierownicą. Słowem lokomotywka to symbol i maskotka Sadyby.
Lokomotywka traktowana jest jak coś oczywistego i niezmiennego, ale ona też potrzebuje opieki. Zauważył to jej twórca, Jarosław Urbański. - Po obejrzeniu Państwa ostatniego postu z rzeźbą lokomotywki muszę zaalarmować, że już najwyższy czas na odświeżenie rzeźby – napisał do nas autor. I dodał: - Taka konserwacja powinna odbywać się co około 5 do 10 lat. Minęło już dużo więcej czasu. Jeśli konserwacja nie zostanie przeprowadzona w najbliższym czasie, to pojawią się dziury, które trzeba będzie zaspawać.
Na zdjęciach z różnych lat, które przesłał nam rzeźbiarz, widać, jak postępuje korozja. Kiedyś niemal czarna, ciuchcia jest dziś wyblakło brązowa. - Lokomotywka powinna zostać oczyszczona z odstającej rdzy i przemalowana odpowiednim środkiem zabezpieczającym przed korozją – radzi Urbański.
Choć działać trzeba szybko, nie jest jasne, kto taką konserwację powinien przeprowadzić. Dopytywany przez nas autor rzeźby próbuje odtworzyć, kto zlecił jej przygotowanie i kto tym samym może być jej właścicielem. Zupełnie przy okazji poznajemy nieznane powszechnie kulisy powstania lokomotywki.
Rzeźbiarz wspomina, jak doszło do powstania lokomotywki - symbolu Sadyby
Oddajemy głos autorowi rzeźby, Jarosławowi Urbańskiemu:
Wszystko zaczęło się od mojej pierwszej złomowej rzeźby przedstawiającej tura. Wypożyczono ją do Jaktorowa jako maskotkę na uroczyste otwarcie hali sportowej. Na tej uroczystości poznałem wielu ciekawych ludzi, miedzy innymi Państwa Głażewskich z biura Plus3 Architekci. To biuro projektowało budynek mieszkalny dla firmy Sawa Apartments (chodzi o apartamentowiec na Pl. Rembowskiego – przyp. red.). W trakcie realizacji tego projektu pojawiła się idea postawienia pomnika upamiętniającego wilanowską kolejkę wąskotorową.
Inwestor chciał kupić prawdziwą, niefunkcjonującą lokomotywkę, ale okazało się to bardzo trudne i zdecydowano się na zamówienie rzeźby. Pani architekt Grażyna Głażewska zaproponowała mi udział w tej realizacji. Wykonałem kilka szkiców koncepcyjnych, przyjechałem na spotkanie, w którym brali udział Państwo Głażewscy, inwestor, przedstawiciele Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Miasto-Ogród Sadyba, oraz urzędnicy. Moja koncepcja została zaakceptowana.
Prace nad Lokomotywką trwały ponad rok. Rzeźbę tworzyłem w mojej pracowni w Chojnicach. Pierwszym etapem były oczywiście poszukiwania materiałów. Pomogli mi w nich chojniccy kolejarze z firmy PKP Cargo. Dzięki nim udało mi się zdobyć wszystkie potrzebne części. Rzeźbę ze złomu trudno się projektuje, ponieważ wszystko zależy od tego, jakie elementy uda się zdobyć. Inspirowałem się wieloma różnymi lokomotywkami i efekt końcowy, jaki uzyskałem, jest wypadkową tych wszystkich czynników.
Pierwszymi elementami, jakie zdobyłem, był wózek wraz z dwoma zestawami kołowymi spod tendra pochodzącego od amerykańskiej Lokomotywy USATC S160, w Polsce znanej jako TR 201, TR 202. Była to lokomotywa o rozstawie szerokotorowym, więc musiałem zmniejszyć rozstaw do szerokości zestawu wąskotorowego. Inny, większy zestaw kół pochodził z lokomotywy spalinowej. Kolejnym elementem była rama od samochodu ciężarowego, zbiornik i mnóstwo drobnych części, które po wielu godzinach oczyszczania i łączenia w całość, stały się rzeźbą upamiętniająca wilanowską kolejkę. W kabinie ukryłem odlew brązowy moich ust, jako podpis.
Lokomotywka została przewieziona z Chojnic na Sadybę (na Pl. Rembowskiego – red.) samochodem ciężarowym. W trakcie podroży była nie lada atrakcją i wiele osób zatrzymywało się, żeby chwilę na nią popatrzeć. Kiedy to było? 12 stycznia 2005. Taka data widnieje na rachunku za pomnik. To data przewiezienia i odebrania dzieła na Sadybie.
Kto jest właścicielem rzeźby? Liczba podejrzanych rośnie
Autor rzeźby przyznał, że lokomotywkę zamówiła u niego firma Sawa Apartments. A ta podobno powierzyła ją dalej Towarzystwu Miasto Ogród Sadyba. Czy stowarzyszenie to jest więc poszukiwanym przez nas właścicielem, który może zlecić konserwację parowozu? Okazuje się, że niekoniecznie. W 2009 roku przy okazji rewitalizacji ulicy Okrężnej lokomotywkę przeniesiono z Pl. Rembowskiego na jej obecne, bardziej eksponowane miejsce na rogu Okrężnej i Powsińskiej. Przeniesienia dokonała dzielnica Mokotów, zleceniodawca remontu ulicy. Aby to zrobić, musiała jednak uzyskać formalną zgodę właściciela rzeźby. I tu pojawia się pytanie. Kto takiej zgody udzielił? Czy stowarzyszenie, czy spółka Sawa Apartments?
Jerzy Piasecki, obecny prezes Towarzystwa Miasto Ogród Sadyba i członek zarządu organizacji w momencie powstania rzeźby wyjaśnia: – W naszym archiwum nie znaleźliśmy pisemnego dowodu na to, że spółka Sawa Apartments przekazała nam rzeźbę na własność. W takiej sytuacji formalnym właścicielem pozostaje spółka. I przypuszczam, że właśnie od niej dzielnica Mokotów dostała zgodę na przeniesienie lokomotywki. W każdym razie, od nas tej zgody nie otrzymała.
Myli się ten, kto sądzi, że sprawa ustalenia właściciela została tym samym rozwikłana. Prezes lokalnego stowarzyszenia wprowadza bowiem niespodziewanie nowy trop i trzeciego podejrzanego. – Widzę tu dwie możliwości. W 2009 roku, kiedy remontowano Okrężną, wykonawca tego remontu, czyli urząd dzielnicy Mokotów, mógł uzyskać zgodę od Sawa Apartments i ta spółka nadal pozostaje właścicielem obiektu. Ale druga opcja jest taka, że spółka zrzekła się wtedy swojego prawa własności do ciuchci na rzecz dzielnicy Mokotów, by uniknąć kosztów utrzymania obiektu. W takim przypadku, właścicielem jest dzielnica Mokotów – podsumowuje Piasecki.
Kto ma rację? Zapytaliśmy spółkę, a następnie urząd. Na odpowiedź Sawa Apartments jeszcze czekamy. Dzielnica Mokotów już odpowiedziała: niestety bez konkluzji. O tym, kto jest właścicielem rzeźby, nie wie ani naczelniczka wydziału inwestycji, Kinga Kurkiewicz, ani główna specjalistka w wydziale inwestycji i remontów, Małgorzata Sobczak. Bez ustalenia tego faktu konserwacja lokomotywki jest mało prawdopodobna.
Nowy pomysł na ciuchcię
Nawet jeśli znajdzie się właściciel rzeźby, nie ma jasności, kiedy przeprowadzi jej remont. Wobec dużych trudności finansowych miasta, dzielnica Mokotów może nie być do tego skora. Tym mniejsze wydają się szanse na zrealizowanie przez urzędników nowego pomysłu autora ciuchci.
- Gdy tworzyłem ten pomnik, w mojej głowie wykiełkował pomysł stworzenia wagonu dołączonego do lokomotywki, który stanowiąc małe muzeum, zawierałby opis i zdjęcia Kolejki Wilanowskiej – mówi Jarosław Urbański. - Realizacja ta nie doszła jak dotąd do skutku, ale myślę, że byłoby to ciekawe uzupełnienie tej instalacji – marzy artysta.