Podstawowe zakupy mieszkańcy Klarysewskiej i okolic robili w budce z mlekiem, pieczywem i serami, która stała przyklejona do ogrodzenia naszego bloku. By kupić trzy kajzerki i 10 deko tylżyckiego, wykonywałem skok przez płot, po czym wracałem tą sama drogą. Sprzedawczynią była sympatyczna pani Nejmanowa, która mieszkała przy Bonifacego w dwupiętrowym budynku takim samym jak nasz. Budka utrzymała się kilka lat, potem zniknęła.
Poważny spożywczak znajdował się na rogu Orężnej i Powsińskiej. U Ejsmonta. Tak zapewne nazywał się kierownik, a może ajent. Właściciel raczej nie, bo sklepy spożywcze władza ludowa rzadko i niechętnie oddawała w prywatne ręce. Co innego warzywniaki. Te były na Sadybie wyłącznie prywatne. Ale o nich napiszę w którejś z następnych sadybajek. Także o mięsnym, zwanym wtedy rzeźnikiem, oraz o chemicznym i o aptece.
A zatem był spożywczak u Ejsmonta. Był też drugi po przeciwnej stronie ulicy, a dokładnie przy Powsińskiej u zbiegu z Zieloną. Ten sklep bardziej lubiłem, bo sprzedawano w nim marmoladę na wagę. Pamiętam, że stałem tu w długiej kolejce po cukier podczas kryzysu kubańskiego w październiku 1962 roku. U Ejsmonta już wykupili. Mówiło się, że wybuchnie wojna, ale nie wybuchła i wszyscy zostali z zapasami, które niektórzy sadybiacy na pewno potrafili z pożytkiem wykorzystać.
A propos. Z tyłu budynku przy Powsińskiej, tego samego, gdzie od frontu był ów sklep spożywczy, znajdowała się słynna meta u Siwego. Można tam było nabyć alkohol o każdej porze dnia i nocy. Sadyba by night...
Fot. po lewej - Tu był kiedyś spożywczak u Ejsmonta. Dzis wejście wygląda znacznie gorzej niż 60 lat temu. Budynek jest przedwojenny, jeden z nielicznych w tej częsci Sadyby.
Fot. po prawej - Dawny spożywczak na rogu Powsińskiej i Zielonej. Ten budynek też jest przedwojenny.