Skwer Ormiański, jedno z najładniejszych i najczęściej odwiedzanych miejsc Sadyby. Niezależnie od pory roku, przychodzą tu rodziny z dziećmi, na plac zabaw, na górkę z dawnych fragmentów fortyfikacji lub po prostu na spacery. I - rzecz ciągle w Warszawie rzadka - wybieg dla psów. To dzięki temu ostatniemu od prawie dwóch lat jestem stałym bywalcem skwerku. Jako posiadacz czworonoga, przemierzam uliczki Sadyby i odwiedzam Skwer Ormiański kilka razy dziennie, od rana do późnego wieczora.
Jak wielu mieszkańców Sadyby, jestem wielbicielem psów, ale staram się, żeby moje psie zamiłowanie nie przeszkadzało innym, chodzi o sprzątanie, z przeproszeniem kup. Temat psich kup powraca w miastach prawie każdej wiosny i nie ma chyba obecnie nikogo, kto otwarcie stwierdziłby, że sprzątanie po psie nie jest konieczne. Chociaż może nie do końca. Podczas częstych spacerów zdarzyło mi się kilka razy spotkać innego właściciela psa, który po nim nie sprzątnął. Najczęstszym wytłumaczeniem jest akurat brak torebki (wtedy zazwyczaj oddaję swoją), ale raz zdarzyło się, że jeden z właścicieli nie sprząta, ponieważ wg niego torebki na psie kupy, to “bomba ekologiczna”. Dość agresywne zachowanie nie sprzątającego Pana uniemożliwiło mi wyjaśnienie, jaką bombą bakteryjną, niebezpieczną zarówno dla innych psów, jak i dla ludzi jest pozostawiona psia kupa.
Ale nie chodzi tu tylko o kwestie zdrowotne, ale zwykłą przyzwoitość. Uważam, że nie ma wytłumaczenia dla śmiecenia w miejscach publicznych, a pozostawienie psiej kupy na trawniku lub chodniku, to jeden z najbardziej drastycznych przejawów zaśmiecania wspólnej przestrzeni i jawne okazywanie braku szacunku swoim sąsiadom. Sadyba, to miejsce, gdzie mieszka wielu znanych twórców kultury i sztuki. Z pewnością daje to wszystkim jej mieszkańcom poczucie wyjątkowości. Ale brutalnie stwierdzę, o kulturze nie świadczy ilość książek na półce w domu, ani upodobania muzyczne, ale umiejętność okazywania szacunku innym, choćby przez niezaśmiecanie wspólnej przestrzeni. Zabrzmiało trochę patetycznie?
Czy w ogóle jest sens pisać o takich problemach? Jest, bo niewiele nam brakuje do ideału. Od kilku lat obserwuję uliczki Sadyby i jest wyraźna poprawa. Psiarze tworzą społeczność dość dobrze zintegrowaną i chętnie rozmawiającą o problemach naszego sadybiańskiego środowiska. Znakomita większość znanych mi właścicieli czworonogów sprząta po psach i wielki dla nich szacunek za wytrwałość i zwykłą ludzką przyzwoitość. Niestety niechlubna mniejszość psuje skutecznie efekt i powoduje, że do ideału jeszcze trochę brakuje. Zastanawiające, że mimo różnych kampanii informacyjnych, czasem karania mandatami (to chyba bardzo rzadko), ciągle tak wielu właścicieli psów nie sprząta.
Możliwe, że problem tkwi w braku wystarczająco silnego społecznego nacisku. Pamiętam, że podczas jednej sytuacji, kiedy głośno zwracałem uwagę właścicielowi, że powinien sprzątnąć po psie, inni przechodnie patrzyli na mnie trochę jak na wariata. Byli sytuacją zawstydzeni. Jednocześnie ci sami współobywatele wściekają się kiedy ich dziecko bawiąc się na trawniku wybrudzi się psią kupą. Możliwe, że błędem kampanii informacyjnych jest to, że zwracały się do właścicieli psów, zamiast do wszystkich innych.
Dlatego zachęcam: nie ignoruj, reaguj. Jeśli niekulturalny właściciel psa nie chce po nim sprzątać, to niech nie czuje się bezkarnie, niech czuje presję otoczenia i niech zacznie się wstydzić, może wtedy zmieni swoje przyzwyczajenia. Tymczasem można wybrać się kilka kilometrów na południe i pospacerować uliczkami Miasteczka Wilanów. Możliwe, że narażę się teraz wielu sadybiańskim purystom, ale póki co od mieszkańców Miasteczka możemy się uczyć czystości. Dla nikogo nie stanowi tam problemu schylić się z torebką po psią kupę, bo jeśli tego nie zrobi, awantura gotowa.
Pozdrawiam,
Kuba Antoszewski