To mogła być kolejna lokalna historia, która zdarza się codziennie w różnych częściach Warszawy. Urzędnicy coś zmieniają w najbliższej okolicy, a mieszkańcy narzekają. Na starej Sadybie historia potoczyła się jednak nieco inaczej.
Biało-czerwone rażą
Na prośbę mieszkańców starej Sadyby, którzy chcieli powstrzymać samochody przed wjeżdżaniem pod prąd na jednokierunkowej ulicy Jodłowej, pod koniec listopada 2013 roku Dzielnica Mokotów zmieniła oznakowanie skrzyżowania ul. Jodłowej z ul. Zakręt. Pomalowano pasy, ustawiono nowe znaki drogowe. Przy okazji wynajęci robotnicy zainstalowali również kilkanaście grubych, biało-czerwonych słupków.
Na lokalnej stronie internetowej mieszkańcy okolicy, zamiast cieszyć się z poprawy bezpieczeństwa, nie kryli oburzenia. - Gorszych słupków już nie mieli... – napisała jedna forumowiczka. - Bardzo kolorowo tak jak ogólnie na Sadybie, mamy już chyba 5 rożnych wymian jezdni, kilka rożnych kolorów chodników to tak naprawdę te słupki tez pasują – wtórował jej inny mieszkaniec. Wśród krytycznych głosów znalazł się też głos rozsądku - Mają Państwo rację. Czekanie na działania odpowiednich instytucji prawdopodobnie (i niestety) zakończy się brakiem takowych. Czasami wystarczy niewiele (spotkanie, pismo, petycja, artykuł), aby zmienić, z lokalnego punktu widzenia, całkiem sporo. –
Ludzie listy piszą
Namawiani przez lokalne stowarzyszenie, mieszkańcy zaczęli więc pisać. - Jako mieszkaniec Sadyby - Miasta Ogrodu - pragnę zwrócić uwagę na ostatnio zrealizowaną inwestycję drogową, która niestety nie dostosowała się do charakteru otoczenia i jest moim zdaniem zbędnym przerostem formy nad trescią. Postawione tam (przy Skwerze Starszych Panów – red.) słupki są elementem absolutnie obcym estetycznie i szczególnie szkaradnym. – napisał do Burmistrza Mokotowa, pan Paweł, mieszkaniec Sadyby od 61 lat.
W innym liście do tego samego adresata, pani Teresa utyskiwała: Jestem mieszkanką Sadyby i jako plastyczka i scenograf filmowy z dużym doświadczeniem jestem szczególnie wrażliwa na estetykę i harmonię w naszym otoczeniu. Zainstalowane ostatnio biało-czerwone słupki na skrzyżowaniu ulic Jodłowej i Zakręt są moim zdaniem niezwykle agresywne i rażące na tle stonowanego otoczenia naszej dzielnicy.
Z kolei pan Andrzej, mieszkaniec Sadyby od ponad 40 lat, w mailu do stołecznego konserwatora zabytków, wskazywał na szerszy kontekst swojego protestu. - W ciągu ostatnich kilku lat, zaniedbany placyk w środku willowej dzielnicy Warszawy, został wysiłkiem mieszkańców i Towarzystwa Miasto - Ogród Sadyba odzyskany dla powszechnego użytku. Uporządkowano zieleń, wytyczono ścieżki, zbudowano małą architekturę (ławki, śmietniki, ogrodzenia) oraz wygrodzone miejsce zabaw dla dzieci. Zniknęli „panowie z piwem” przesiadujący w chaszczach, za to placyk stał się miejscem do spacerów matek z dziećmi i odpoczynku dla wszystkich. Urocze, spokojne i ładne miejsce. Ładne, bo odzyskiwaniu funkcji przez skwerek towarzyszyła dbałość o wygląd.
Skwerek, wraz z otaczającymi go osiedlowymi uliczkami, na których stoją latarnie gazowe (bądź na takie stylizowane) był wspaniałym przykładem tego, do czego może doprowadzić współpraca lokalnej społeczności i władz miejskich. Z przyjemnością pokazywałem go znajomym z innych dzielnic, jako kolejny, po obrosłym już tradycją, Festiwalu Otwartych Ogrodów, dowód, że mieszkańców okolicy obchodzi coś więcej niż tylko ich własny dom i ogródek – pisał pan Andrzej.
On też nie krył jednak oburzenia. - Jakiś odporny na walory estetyczne urzędnik postanowił poprawić bezpieczeństwo okolicy i zafundował nam na skrzyżowaniu ulic Jodłowej i Zakręt opalikowanie antysamochodowe. Niestety, zastosowano typ zabezpieczeń, który w tym miejscu nie tylko wygląda absurdalnie (ogromne niczym zapory przeciwczołgowe, jaskrawo pomalowane rury, stosowane raczej na terenach fabrycznych, albo do ograniczania ciężkiego ruchu kołowego), ale i w drastyczny sposób obniża estetykę tego miejsca.
Kończąc swój list, pan Andrzej wzywa Stołecznego Konserwatora Zabytków na pomoc: - W imieniu własnym i innych mieszkańców proszę: pomóżcie nam powstrzymać barbarzyńców przed niszczeniem efektów wysiłku i pracy lokalnej społeczności.-
Bardziej konkretne oczekiwania wyraziła w swoim mailu do burmistrza wspominana wyżej pani Teresa, plastyczka. - Zależy nam i staramy się o zastosowanie tutaj właściwych dla Sadyby elementów wyposażenia ulic jak latarnie, śmietniki itp. Prosimy więc o Pana poparcie i w tej sprawie, o wydanie decyzji i zmianę tych niefortunnych słupków na takie, jakie są stosowane w innych zabytkowych dzielnicach Warszawy.
W ciągu kilku tygodni, w listopadzie i grudniu ubiegłego roku, podobne maile do Burmistrza Mokotowa lub Stołecznego Konserwatora Zabytków przesłało jeszcze kilku innych mieszkańców starej Sadyby.
Wyjątkowo,incydentalnie, ale…
Odpowiedź Burmistrza Mokotowa, Bogdana Olesińskiego, nadeszła na początku lutego. Burmistrz stwierdził w niej, że biało-czerwone słupki typu U-12c mają przede wszystkim służyć bezpieczeństwu (w domyśle: a nie estetyce) i że tylko takie są montowane na Mokotowie, ponieważ tylko na ten wzór została podpisana umowa na lata 2012-2014 z firmą montującą słupki.
Obiecał jednak, że „wyjątkowo i incydentalnie” kontrowersyjne słupki „blokujące” na rogu Jodłowej i Zakręt zostaną zastąpione innymi, bardziej dopasowanymi do otoczenia. Żeliwne „syrenki” powstaną jednak nieprędko, bo dopiero pod koniec 2014 roku. W tym celu musi się najpierw zmienić treść umowy z przyszłą firmą montującą słupki. Umowa, która ma zacząć obowiązywać od 1 listopada 2014, ma zakładać możliwość zakładania innych słupków niż biało-czerwone U-12c.
Mimo pozytywnej odpowiedzi burmistrza,wymiana słupków nie jest jednak pewna w stu procentach. W piśmie Olesiński daje do zrozumienia, że oczekuje doprecyzowania oczekiwań mieszkańców co do typu słupków – syrenki zostaną zamontowane „o ile będą takie postulaty”. Mieszkańcy Sadyby muszą więc wykonać jeszcze jeden ruch i napisać kolejne pismo albo pisma do urzędu dzielnicy. Niepewność co do dalszych losów rozwiązania wiąże się także z przewidywanymi na jesień wyboramia samorządowymi. Z pisma burmistrza nie wynika, że wymiana słupków znajdzie się w propozycji przyszłorocznego budżetu, a jedynie to, że „będzie możliwa” od jesieni. Na obtrąbienie pełnego sukcesu mieszkańcy starej Sadyby muszą więc jeszcze poczekać kilka miesięcy.
Tabliczki dla kultury
Na pozytywnej odpowiedzi burmistrza Olesińskiego w sprawie słupków, dobre wieści z urzędu dzielnicy się jeszcze nie kończą. Druga dotyczy psów, a właściwie sprzątania po nich. Wyczulony na te sprawy pan Kuba z Sadyby, na początku roku pochwalił się pewnymi sukcesami na lokalnym forum internetowym.
Napisał: „Na ul Okrężnej w części zachodniej jest jeden śmietnik na wysokości Skweru Ormiańskiego, a następny dopiero przy Zdrojowej. Sam mam psa i noszę torebki tak długo, aż znajdę śmietnik, ale obawiam się, że innym może brakować determinacji. Powinno się ustawić przynajmniej jeszcze dwa śmietniki, przy rogu z Klarysewską i przy Morszyńskiej. Ostatnio kiedy zauważyłem Panią z psem, który właśnie coś zostawił na trawniku, sam "poczęstowałem" ją swoją torebką. Przyjęła i sprzątnęła tłumacząc, że zapomniała zabrać z domu. Musimy sami zwracać uwagę, kiedy widzimy, że ktoś nie sprząta po psie.”
Apel apelem, ale pismo napisać trzeba
Pan Kuba poszedł jednak o krok dalej. Poza „świeceniem” własnym dobrym przykładem zwrócił się po pomoc do urzędników z Mokotowa. O efektach też pochwalił się na forum. 6 lutego napisał: „Od jakiegoś czasu bulwersuje mnie problem psich kup zalegających nasze trawniki, skwery. Kilka tygodni rozpocząłem korespondencję z Wydziałem Ochrony Środowiska i dziś dostałem dość budującą odpowiedź od Naczelnika Wydziału Ochrony Środowiska: "Odpowiadając na Pana pismo w sprawie zamontowania na skwerze Ormiańskim tabliczek przypominających o obowiązku sprzątania psich odchodów przez właścicieli zwierząt, uprzejmie informuję, że w I kwartale br planujemy zakup takich tabliczek oraz ich zamontowanie na terenie ww. obiektu."
To jest już konkretna obietnica urzędnika. I sukces oddolnej inicjatywy mieszkańca. Pan Kuba pozostaje jednak realistą. „To oczywiście nie rozwiązuje problemu” – pisze na forum – „ale mam nadzieję, że widok takiej tabliczki może przynajmniej kilku właścicielom psów da do myślenia. Przy okazji apeluję, jeśli widzicie, że właściciel nie sprząta po swoim psie, nie wstydźcie się reagować, zwracajcie uwagę, głośno, to on (ona) powinien się wstydzić swojego zachowania.”
Dwie interwencje mieszkańców Sadyby i dwa sukcesy. Oba sukcesy wymagały jednak najpierw napisania listów do urzędników. Będziemy sprawdzać, czy ta metoda działa za każdym razem.