Jak podaliśmy dziś rano, na terenie Elektrociepłowni Siekierki policjanci odkryli ponad sto ton niebezpiecznych odpadów, podrzuconych tam przez tzw. mafię śmieciową. Toksyczne chemikalia były składowane przy ul. Augustówka najprawdopodobniej przez 3,5 roku, a na pewno przez ostatnie 2 lata. Pożar składowiska – najczęstszy sposób przestępców na zatuszowanie procederu – mógł spowodować duże zagrożenie dla mieszkańców pobliskiej Sadyby i Wilanowa, dla Jeziorka Czerniakowskiego oraz dla samej Elektrociepłowni.
O tym jak poważne skutki dla środowiska może przynieść pożar składowiska niebezpiecznych odpadów pokazuje pożar w Siemianowicach Śląskich, którym żyła cała Polska przez kilka majowych tygodni tego roku.
Toksyczny dym
Na miejsce pożaru 10 maja 2024 przyjechały w szczytowym momencie aż 84 zastępy straży pożarnej, tj. 239 strażaków. W alercie RCB poinformowano mieszkańców, że płoną substancje chemiczne. Apelowano, by nie zbliżali się do miejsca pożaru, a w miarę możliwości nie wychodzili z domu i pozamykali okna. W kilku śląskich miastach powszechny stał się widok ludzi w maseczkach. Mieszkańcy skarżyli się na kaszel i dyskomfort dróg oddechowych, ustawiły się długie kolejki do aptek.
Z odległości kilku kilometrów widać było kłęby czarnego dymu. Jak donosiła telewizja TVN pojemniki z chemikaliami rozszczelniły się i dochodziło do wybuchów.
Czerwona woda w rzece
Ta sama telewizja TVN podała, że do pobliskiej rzeki Brynicy przedostały się chemikalia wymieszane z substancjami gaśniczymi. W efekcie w korycie rzeki pojawiła się czerwonawa woda o nieprzyjemnym zapachu i wyglądzie przypominającym ścieki.
Początkowo instytucje publiczne nie mówiły o tych objawach skażenia, albo bagatelizowały ich znaczenie. Jak jednak po jakimś czasie przyznał katowicki WIOŚ, na wejściu do Brynicy wykryto wysokie stężenia zanieczyszczeń ropopochodnych oraz lotnych węglowodorów aromatycznych m.in. benzenu, ksylenu, toluenu i etylobenzenu. Przekroczenia norm (nigdy nie podano jak wysokie) stwierdzono również na niższych odcinkach rzeki.
Zdaniem aktywistów z WWF, mimo uspokajających komunikatów służb o braku zagrożenia, fala toksycznych ścieków po pożarze wpłynęła też do Wisły, co potwierdziły alarmujące wskaźniki dotyczące jakości wody, takie jak jej zasolenie, przewodność i poziom tlenu, niezbędnego do przeżycia ryb. Strażacy mieli zatrzymać tylko część chemikaliów, które w połączeniu z wodami pogaśniczymi na długie miesiące pozostaną w Wiśle.
Samo pogorzelisko gaszono przez tydzień. Według wstępnych szacunków, w Siemianowicach Śląskich spłonęło około 10 tysięcy ton odpadów, głównie chemikaliów i plastiku.
Jeziorko Czerniakowskie
Na warszawskiej Augustówce ładunek toksycznych odpadów był dużo mniejszy – zdaniem prokuratury i PGNiG Termika, właściciela terenu, było to sto ton. Skala niebezpieczeństwa była jednak podobna - 100 metrów od składowiska w jedną stronę mieściła się jedna z największych elektrociepłowni w Europie, z dużymi zapasami węgla i innych odpadów, a 400 metrów dalej w przeciwną stronę zaczynał się największy w Warszawie rezerwat przyrody, z wieloma unikatowymi gatunkami ptaków.
Zważywszy że Jeziorko Czerniakowskie jest zbiornikiem zamkniętym, do którego nie wpływa i z którego nie wypływa żadna rzeka, zanieczyszczenie toksycznymi związkami jego wód podziemnych i powierzchniowych mogłoby doprowadzić do katastrofy ekologicznej na dużą skalę. Zamiast umierać powoli w wyniku stopniowej zabudowy okolicy, Jeziorko Czerniakowskie mogło umrzeć w kilka dni w wyniku pożaru niebezpiecznych odpadów.