W skrócie:
* Ponad 100 ton niebezpiecznych odpadów wykryto na terenie Elektrociepłowni Siekierki
* Firma dostała je w „spadku” po spółkach-krzakach, które wcześniej były wieczystymi użytkownikami tego terenu
* PGNiG Termika, właściciel Elektrociepłowni Siekierki, długo zwlekał z utylizacją toksycznych odpadów. Oficjalnie z powodu objęcia terenu nadzorem prokuratury. Nieoficjalnie powodem zwłoki były przedłużające się rozmowy koncernu z ratuszem, których celem było przeniesienia kosztów utylizacji na miasto
* 100 ton toksycznych chemikaliów mogło w każdym momencie pójść z dymem – to bardzo prawdopodobny scenariusz, bo pożar to typowy sposób na tuszowanie przestępczej działalności w mafiach śmieciowych
* W razie pożaru zanieczyszczenie wód podziemnych i powierzchniowych mogłoby zabić cenną faunę i florę w rezerwacie Jeziorko Czerniakowskie, oddalonym od składowiska o 500 metrów w linii prostej. Pożar zagroziłby też funkcjonowaniu elektrociepłowni, oddalonej o 100 metrów od składowiska.
* Informacje o przetrzymywaniu niebezpiecznych odpadów na Augustówce są od kilku lat trzymane w tajemnicy przed mieszkańcami Warszawy
Jeszcze latem tego roku na terenie Elektrociepłowni Siekierki leżało ponad 100 ton niebezpiecznych odpadów. Leżały tam co najmniej od sierpnia 2022 roku, a być może od 2021 roku, kiedy działki, na których je znaleziono, kupił państwowy koncern PGNiG Termika, właściciel elektrociepłowni. Wcześniej działki przy ul. Augustówka należały do spółek-krzaków, prawdopodobnie powiązanych z mafią śmieciową. Te wynajmowały zaniedbane, niedozorowane tereny, by tam je zdeponować i nie płacić za kosztowną utylizację toksycznych odpadów.
Nielegalnego składowiska odpadów niebezpiecznych przy ul. Augustówka już nie ma. We wrześniu tego roku wywieziono do utylizacji ponad 100 ogromnych plastikowych pojemników. Sęk w tym, że przez kilka lat – co najmniej od 2022 do 2024 – o zagrożeniu nikt mieszkańców Warszawy nie informował. A zagrożenie było realne - grupy przestępcze nie tylko podrzucają trefne ładunki, ale zwykle też podpalają swoje nielegalne składowiska dla zatarcia śladów. Tak było m.in. w przypadku pożaru w Siemianowicach Śląskich, którym żyła cała Polska przez kilka majowych tygodni tego roku. Pożar na Augustówce mógł mieć dużo poważniejsze konsekwencje od Siemianowic – bardzo realne było zatrucie zbiornika w rezerwacie przyrody Jeziorko Czerniakowskie, który znajduje się 500 metrów dalej. Istniało też ryzyko wybuchu instalacji w elektrociepłowni Siekierki, największej elektrociepłowni w Europie i głównego dostawcy ciepła dla Warszawy. Kotły elektrociepłowni znajdują się zaledwie 100 metrów od składowiska.
Brak publicznej informacji o zagrożeniu to jeden zarzut. Drugi – i poważniejszy – to fakt, że właściciel działki z toksycznymi chemikaliami mógł celowo opóźniać ich utylizację, aby koszty operacji przerzucić na miasto.
Afera stawia wiele znaków zapytania. Jak doszło do powstania składowiska toksycznych odpadów na ul. Augustówka? Kiedy dowiedział się o jego istnieniu właściciel działek – PGNiG Termika? Dlaczego przez trzy lata nie usunięto toksycznych odpadów? Kto zwlekał z decyzją o utylizacji – PGNiG Termika, stołeczny ratusz, a może prokuratura? Dlaczego nikt nie informował mieszkańców Warszawy? Oto co udało nam się ustalić.
Augustówka wymieniona mimochodem
O sprawie nielegalnego składowiska toksycznych odpadów na warszawskiej Augustówce napomknęła po raz pierwszy stacja TVN w materiale z maja tego roku. Dziennikarze donosili, że Centralne Biuro Śledcze, policja i Prokuratura Okręgowa w Łodzi rozbiły mafię śmieciową. Zorganizowana grupa przestępcza miała zakładać firmy na dane osób podstawionych, te podmioty dzierżawiły kolejne tereny, a na tych terenach składowano ekologiczne bomby. Wśród dwóch przykładowych lokalizacji, o których wspomniano w materiale telewizyjnym, była Topola Królewska w Łódzkiem i właśnie ulica Augustówka w Warszawie. W obu miejscach toksyczne odpady sprowadzane do Polski miały się znajdować w starych magazynach czy hangarach.
Kiedy zapytaliśmy CBŚ o szczegóły sprawy, rzecznik prasowy tej jednostki, Paweł Żukiewicz, odesłał nas do komunikatu prasowego CBŚ z maja tego roku. To on miał być głównym źródłem materiału w TVN. Jak się okazało, komunikat nie zawiera jednak ani słowa o konkretnych lokalizacjach składowisk, w tym o Augustówce. Informacji na temat Augustówki nie chciał też zdradzić kom. Mariusz Kurczyk z Komendy Głównej Policji, który wcześniej udzielił komentarza w oryginalnym materiale TVN. Skierował nas do Komendy Stołecznej Policji jako jednostki „właściwej terytorialnie” – ta stwierdziła jedynie, że „niezwłocznie po uzyskaniu informacji z Wydziału do walki Przestępczością Gospodarczą Komendy Stołecznej Policji w 2022 roku policjanci Komendy Rejonowej Policji Warszawa II rozpoczęli wykonywanie czynności w przedmiotowym śledztwie” i że sprawę przekazano w całości „CBŚP Zarząd w Łodzi Wydział do Zwalczania Przestępczości Ekonomicznej Z-XII-3”. Szczegółów brak.
Słowem, główne podmioty zaangażowane w śledztwo w sprawie mafii śmieciowej nie chciały wskazać ani lokalizacji działek, na których składowano toksyczne odpady, ani choćby wielkości zdeponowanych ładunków. Byliśmy w kropce.
Po sznurku do kłębka: państwowy koncern z ul. Augustówka ogłasza nietypowy przetarg
Nowy trop w sprawie wypłynął latem tego roku. 19 lipca na platformie internetowej firmy mającej siedzibę przy ul. Augustówka pojawiło się ogłoszenie o nietypowym przetargu. Spółka PGNiG Termika, będąca właścicielem Elektrociepłowni Siekierki, zapraszała do składania ofert na „odbiór i wywóz do unieszkodliwienia odpadów niebezpiecznych z terenu rozbiórki przy ul. Augustówka 22c i ul. Augustówka 22d w Warszawie”.
Jak sprawdziliśmy na mapach satelitarnych, obie lokalizacje idealnie nadają się na nielegalne składowisko odpadów niebezpiecznych. Nie toczy się na nich żadna bieżąca działalność usługowa ani produkcyjna, mieszczą się w ustronnym, zaniedbanym miejscu.
O działkach dowiadujemy się więcej z opisu licytacji, którą 24 lutego 2021 przeprowadził komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie Krzysztof Łuczyszyn. Jedna z większych (12 252m2) działek, które miał do sprzedania przy ul. Augustówka 22c i Augustówka 22d, była „zabudowana budynkiem magazynowym z dobudowaną wiatą, wiatą oraz budowlami w postaci powierzchni utwardzonej, betonowej.” Opis ten zgadza się informacją TVN z maja o tym, że toksyczne odpady sprowadzane do Polski znajdowały się w starych magazynach czy hangarach.
Opis działki przeznaczonej na licytację zawiera też jeden dość istotny szczegół: „W narożniku działki składowane są kontenery, ustawione piętrowo.”
Wszystko zdaje się pasować – ustronne działki przy ul. Augustówka, z których PGNiG Termika chciała wywieźć odpady niebezpieczne, mieściły jeszcze niedawno – bo trzy lata wcześniej - m.in. budynek magazynowy, wiatę i ustawione piętrowo kontenery. Tylko skąd się tam wzięły toksyczne odpady?
PGNiG Termika kupuje działki po spółkach-widmo
Licytacja komornicza prowadzi nas do podejrzanych spółek-widmo – poprzedników PGNiG Termika. Teren, który trafił na licytację, należał bowiem – jak podaje komornik - do „dłużnika GENESA SP. Z O.O., która pomimo skutków z art. 930 kpc („rozporządzenia przedmiotami podlegającymi zajęciu razem z nieruchomością po ich zajęciu są nieważne” – przyp. red.) zbyła je na rzecz AUGARA INVESTMENTS SP. Z O.O.”.
Nie wiemy, czy wspomniane spółki były zamieszane w stworzenie nielegalnego składowiska odpadów niebezpiecznych przy Elektrociepłowni Siekierki. Nikt nie wie bowiem, kiedy dokładnie te odpady trafiły na ich działki przy ul. Augustówka. Pewne jest jedno: spółki zachowywały się co najmniej dziwnie - nie prowadziły żadnej działalności, a transakcje między nimi zlecały i przejmowały osoby, powiązane ze sobą biznesowo lub rodzinnie.
Weźmy spółkę Genesa, która sprzedała działki przy Augustówce. Firma zajmuje się kupnem i sprzedażą nieruchomości na własny rachunek. Na pierwszy rzut oka, jest bogata. Jej majątek (aktywa), wykazany w sprawozdaniach finansowych za lata 2019-2022, przekracza 17 mln zł. Z drugiej strony, jej zobowiązania wynoszą ponad dwa razy tyle - 43 mln zł. W okresie 2019-2022 Genesa nie odnotowała żadnych przychodów. Nie zatrudniała też ani jednego pracownika.
Podobnie ledwo co funkcjonowała druga ze wspomnianych spółek – Augara Investments – ta, która miała kupić warte dziesiątki milionów działki przy ul. Augustówka od spółki Genesa. Też nikogo nie zatrudniała, a jej przychody i koszty utrzymywały się na minimalnym poziomie – w 2020 roku przychody sięgały 10 tys. złotych, a koszty 2 tys. Rok wcześniej firma odnotowała stratę rzędu 48 tys. zł, a jeszcze wcześniej – stratę w wysokości 5 tys. zł.
W zwyczajnych warunkach trudno sobie wyobrazić, by ledwo utrzymująca się na powierzchni spółka kupowała drogie działki w Warszawie. Wyjaśnienie zagadki kryje się w osobach, które stoją za obu spółkami – sprzedającą i kupującą. Obiema rządzą przez lata de facto te same trzy osoby – Cezary P., jego żona Grażyna P. i Grzegorz Henryk B.. Ta trójka jest ze sobą powiązana poprzez trzecią firmę Avares Capital. Cezary, Grażyna i Grzegorz pojawiają się w dokumentach wszystkich trzech firm raz w roli prezesa, raz udziałowca, raz reprezentanta na walnym zgromadzeniu.
Próbowaliśmy spytać powyższą trójkę, czy miała coś wspólnego z toksycznym odpadami przy ul. Augustówka w Warszawie. Z Cezarym P., prezesem sprzedającej spółki Genesa, nie udało nam się skontaktować. Grzegorza B., prezesa kupującej spółki Augara Investments, już nie spytamy – zmarł 27 grudnia 2023.
Tony toksycznych odpadów pojawiają się pod płotem elektrociepłowni Siekierki – kto je podrzucił i kiedy?
Wiemy już gdzie składowano toksyczne odpady i kto był właścicielem (a właściwie użytkownikiem wieczystym) działek, na których prowadzono nielegalną działalność. W całej historii o toksycznych odpadach na warszawskiej Augustówce jest jednak jedna duża dziura. Jak to się stało, że toksyczne odpady trafiły na teren przy ul. Augustówka 22c i 22d? I kiedy dokładnie?
Jeden punkt w czasie nie podlega dyskusji. To 24 lutego 2021. Wtedy grunty oddane w użytkowanie wieczyste wraz z budynkami zmieniły właściciela ze wspomnianych spółek-widmo na jeden z największych koncernów w Polsce. Jak wynika z danych komornika sądowego Krzysztofa Łuczyszyna, tego dnia na licytacji doszło do zawarcia transakcji. Pierwotna cena wywołania w wysokości 47,7 mln zł przebiła szacowaną przez rzeczoznawcę wartość 63,6 mln zł, aby ostatecznie dobić do 67,7 mln.
Sęk w tym, że nikt w momencie przeprowadzenia transakcji nie wspomina o przejęciu wraz z gruntem i budynkami dodatkowego obciążenia w formie odpadów niebezpiecznych. Być może brak wiedzy o tym kosztownym ciężarze spowodował, że cena nieruchomości zamiast spaść, wzrosła. Z drugiej strony PGNiG Termika zależało na przejęciu terenu, nawet za wyższą cenę, bo koncern potrzebował umieścić gdzieś w najbliższej okolicy elektrociepłowni swój strategiczny nowy blok gazowy. Ale czy to możliwe, że nie sprawdził wtedy, co mieści się na przejmowanym terenie?
Państwowy koncern twierdzi, że na moment sądowego przejęcia działek przy Augustówka 22c i 22d nic nie wiedział o istnieniu na ich terenie odpadów niebezpiecznych.
Centrum prasowe PGNiG Termika dla Sadyba24: - Odpady o których mowa, zostały podrzucone na teren w momencie, kiedy część najemców była jeszcze w trakcie zdawania lokalów, czyli przed rzeczywistym przejęciem tych działek. W sierpniu 2022 roku otrzymaliśmy informację od jednego z najemców nieruchomości o nieuprawnionym rozładunku transportu. Na miejsce została wezwana policja, która zatrzymała kierowcę i zabezpieczyła miejsce zdarzenia.
Na ten sam moment odkrycia odpadów niebezpiecznych wskazuje Prokuratura Okręgowa w Łodzi.
- Odpady ujawnione w kompleksie magazynów przy ul. Augustówka 22c zostały ujawnione w dniu 2 sierpnia 2022 roku przez funkcjonariuszy KRP II w Warszawie w związku z uzyskaniem informacji o transporcie odpadów niebezpiecznych do rzeczonego magazynu – informuje nas rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, prokurator Krzysztof Kopania.
Ujawnienie odpadów nie oznacza jednak, że inne, podobne odpady nie były składowane w tym samym miejscu wcześniej. Prokuratura nie wie bowiem dokładnie, kiedy odpady trafiły na Augustówkę.
- Na obecnym etapie nie zdołano jednoznacznie ustalić, jak długo rzeczone odpady były składowane w magazynie przy ul. Augustówka 22c w Warszawie – przyznaje rzecznik-prokurator Kopania.
Ale skoro – jak wynika z opisu licytacji komorniczej z 2021 – działki wystawione na sprzedaż były ogrodzone, to można założyć, że nikt specjalnie nie przecinał płotu, by podrzucić trefny ładunek. Tym bardziej że taka operacja – z racji ciężaru pojemników - wymagałaby zaangażowania ciężarówek i podnośników. Czy można byłoby ją przeprowadzić szybko i niepostrzeżenie dla właściciela, którego ludzie pracują zaledwie 100 metrów dalej? To możliwe, ale mało prawdopodobne.
Przypuszczalnie odpady były już na miejscu w momencie zakupu działek przez państwowego giganta.
Bomba ekologiczna za płotem
Wraz z gruntem i budynkami państwowy koncern przejął prawdziwą bombę z opóźnionym zapłonem. Z informacji Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która prowadzi śledztwo w sprawie mafii śmieciowej, wynika, że w grę wchodziło 70 ton toksycznych odpadów.
– W kompleksie magazynów przy ul. Augustówka 22c (…) ujawniono około 70 palet z pojemnikami typu mauzer lub beczkami, w których to znajdowały się odpady – mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi, Krzysztof Kopania. I dodaje: - Na podstawie pobranych próbek ustalono, iż znajdujące się na terenie magazynu odpady to głównie rozpuszczalniki, żywice epoksydowe a także farby i lakiery. Wszystkie z w/w odpadów zaklasyfikowane są jako odpady niebezpieczne.
Nieco wyższe liczby podaje nam właściciel działek z odpadami.
- W ramach porządkowania terenu zutylizowano 112 ton odpadów niebezpiecznych – oświadczają służby prasowe PGNiG Termika.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, mogło chodzić nawet o 200 ton – 200 dużych zbiorników zwanych mauzerami o ciężarze jednej tony każdy.
Niezależnie od tego, którą wersję przyjmiemy, każdy z tych ładunków był zabójczy dla środowiska naturalnego (rezerwat przyrody Jeziorko Czerniakowskie 500 metrów dalej), dla ludzi (na wdychanie toksycznego dymu z pożaru narażeni byliby mieszkańcy m.in. starej Sadyby, osiedla Bernardyńska i Zawad – wszystkie w promieniu kilkuset metrów) i wreszcie dla Elektrociepłowni Siekierki (100 metrów dalej).
Wiedzieli, ale woleli poczekać?
Wszystko wskazuje na to, że przez 3,5 roku – najprawdopodobniej już od lutego 2021 (kupno działek), a na pewno od sierpnia 2022 (ujawnienie transportu odpadów) do września 2024 (utylizacja odpadów) - nad strategicznym obiektem ciepłowniczym Warszawy i największym rezerwatem przyrody w mieście wisiało poważne ryzyko pożaru (częstego sposobu na tuszowanie nielegalnych składowisk) i związanego z nim zagrożenia dla środowiska oraz zdrowia i życia ludzi.
Koncern PGNiG Termika wiedział o tym zagrożeniu przez 2 ostatnie lata na pewno, a być może przez całe 3,5 roku. Dlaczego zatem nie podjął pilnych działań, by zapobiec katastrofie?
Być może powodem zwłoki były duże środki, które trzeba by wyłożyć na profesjonalną utylizację niebezpiecznych odpadów, a w przypadku rozszczelnienia pojemników - dodatkowo na rekultywację terenu. Mogła pojawić się też kalkulacja, żeby uniknąć kosztów i przerzucić je na miasto. Elektrociepłownia musiałaby w tym celu dowieść, że to nie ona przywiozła toksyczne odpady.
O tym że gra na opóźnienie utylizacji jest warta świeczki można było się przekonać pod koniec ubiegłego roku w Warszawie. W listopadzie 2023, stołeczny ratusz zdecydował się na likwidację składowiska ok. 360 ton niebezpiecznych odpadów przy ul. Odrowąża na Targówku, wydając na ten cel ponad 2,6 mln zł. Stało się to po czterech latach od rozpoczęcia przez ratusz działań, które miały zmusić właściciela terenu do usunięcia chemikaliów. Z powodu niewykrycia sprawców podrzucenia toksycznych odpadów, prokuratura umorzyła tamtą sprawę, a miasto musiało zmierzyć się z potencjalnym ekologicznym kryzysem na dużą skalę. Zgodnie z prawem usunęło więc niebezpieczne odpady na własny koszt.
Ratusz nie miał wtedy wyjścia. Od września 2019 wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mają bowiem obowiązek niezwłocznego usunięcia nielegalnie zdeponowanych odpadów niebezpiecznych nie tylko z nieruchomości komunalnych, ale również prywatnych w sytuacji, gdy odpady te stwarzają zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi lub środowiska.
Czy koncern celowo opóźniał wywóz odpadów, by przerzucić koszty utylizacji na miasto? Zaskakująca wypowiedź prokuratury
W przypadku składowiska przy Odrowąża odpowiedzialność za usunięcie odpadów i niemałe koszty ich utylizacji spoczęły na ratuszu. W przypadku działek przy ul. Augustówka koncern energetyczny mógł liczyć na podobny efekt. Wskazuje na to brak podjęcia przez PGNiG Termika natychmiastowych działań w celu utylizacji odpadów zaraz po ich wykryciu. Przypomnijmy: ujawnienie odpadów nastąpiło w sierpniu 2022, a do ich utylizacji doszło dopiero we wrześniu 2024. To ponad dwa lata.
Dlaczego trwało to tak długo? Spółka PGNiG Termika zasłania się postępowaniem prokuratorskim.
- Miejsce zdarzenia było objęte postępowaniem prokuratorskim, a jego porządkowanie mogło rozpocząć się dopiero po otrzymaniu odpowiedniej zgody na utylizację odpadów. Spółka przystąpiła do tych działań niezwłocznie, po wydaniu decyzji przez prokuratora – informuje nas centrum prasowe PGNiG Termika.
Podobnie tłumaczy opóźnienie urząd miasta.
- 20 marca br. (2024 – przyp. red.) Prokuratura Okręgowa w Łodzi wydała zgodę na utylizację odpadów znajdujących się na terenie tej nieruchomości. Wcześniej odpady te były zabezpieczone przez Prokuraturę w ramach prowadzonego przez nią postępowania – wyjaśnia nam Ewa Bujalska, naczelnik wydziału promocji i komunikacji społecznej dla dzielnicy Mokotów.
Powoływana tu prokuratura widzi jednak sprawę zupełnie inaczej. Twierdzi, że nie stawiała żadnych ograniczeń w dysponowaniu odpadami przez cały okres postępowania.
Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy i prokurator Prokuratury Okręgowej w Łodzi: - Tutejsza prokuratura nie zabezpieczała terenu na którym składowane były odpady, bądź jakichkolwiek elementów składowiska. Tym samym nie wprowadzaliśmy żadnych ograniczeń , co do możliwości realizacji obowiązku usunięcia odpadów, przez podmioty do tego zobowiązane.
Odpowiadając na pismo PGNIG Termika S.A. w korespondencji z dnia 24 marca 2024 roku tutejsza prokuratura wskazała, iż nie sprzeciwia się wszczęciu postępowania mającego na celu utylizację odpadów znajdujących się na w/w posesji - przy czym jak już nadmieniłem, także do tej daty brak było ograniczeń z naszej strony.
A zatem – wbrew zapewnień PGNiG Termika i urzędu miasta - nic nie stało na przeszkodzie, by niezwłocznie wywieźć toksyczne odpady z terenu Elektrociepłowni Siekierki.
Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że PGNiG Termika i stołeczny ratusz długo spierały się o to, kto powinien ponieść koszty utylizacji niebezpiecznych odpadów na Augustówce. Ostatecznie ten przykry obowiązek przypadł elektrociepłowni. To bowiem państwowy koncern został uznany za właściciela odpadów.
Tym razem obyło się bez pożaru
Problem z odpadami udało się rozwiązać dopiero przed dwoma miesiącami. Najpierw, jeszcze w marcu, prokuratura wydała zgodę na utylizację. Potem – jak podaje naczelnik Ewa Bujalska z dzielnicy Mokotów – „właściciel odpadów po otrzymaniu zgody ogłosił przetarg w celu wyłonienia wykonawcy, który zgodnie z obowiązującymi przepisami przetransportuje je i zutylizuje.” Jak wspomnieliśmy wcześniej, PGNiG Termika faktycznie ogłosiła przetarg, ale dopiero po czterech miesiącach, w lipcu 2024.
Dalej poszło już znacznie szybciej. Wykonawców wybrano w sierpniu. Już 5 września prokurator odpowiedział PGNiG Termika, że nie zgłasza zastrzeżeń co do wybranych przez spółkę podmiotów, które podejmą się utylizacji odpadów. (Kwestię podmiotów zobowiązanych do usunięcia odpadów reguluje ustawa o odpadach( tj.Dz.U.2023 poz. 157 ), zwłaszcza jej art. 26).
Utylizację przeprowadzono jeszcze w tym samym miesiącu. 27 września Wydział Ochrony Środowiska dla Dzielnicy Mokotów otrzymał potwierdzenie, że „wszystkie kontenery z odpadami zostały zutylizowane”. „Właściciel odpadów przedstawił także kopię dokumentów potwierdzających te działania” – zapewnia naczelnik Bujalska. Urzędnicy zamknęli tym samym postępowanie administracyjne w sprawie nielegalnego składowiska odpadów niebezpiecznych przy ul. Augustówka.
Gdzie wywieziono odpady? PGNiG Termika nie ujawnia szczegółów. - Utylizacją odpadów zajęła się specjalistyczna firma wyłoniona w przetargu, posiadająca uprawnienia do zabezpieczenia tego typu odpadów – stwierdza krótko spółka. A skąd wiadomo, że odpady te faktycznie zostały zutylizowane? - Standardowo w ramach potwierdzenia wykonania usługi przedstawiony został protokół utylizacji odpadów w spalarni – tłumaczy PGNiG Termika.
***
Po kilku latach zniknęła bomba ekologiczna na granicy warszawskiej Augustówki i Sadyby, która groziła katastrofą na miarę słynnego pożaru w Siemianowicach Śląskich. O jej istnieniu nigdy byśmy się nie dowiedzieli, gdyby nie krótka i tajemnicza wzmianka w materiale telewizyjnym z maja tego roku.
Kilka dni przed zamknięciem sprawy na warszawskiej Augustówce, krajowe media podały wyniki śledztwa w sprawie głośnego pożaru podobnego nielegalnego składowiska odpadów niebezpiecznych w Siemianowicach Śląskich. - Biegły wskazał, że przyczyną pożaru składowiska w Siemianowicach Śląskich było podpalenie – oświadczyła prokurator Izabela Knapik z zespołu prasowego Prokuratury Okręgowej w Katowicach. - Były trzy źródła ognia, do pożaru doszło na skutek podpalenia, w efekcie rozlania substancji łatwopalnych lub podpalenia substancji łatwopalnych na składowisku odpadów – stwierdził biegły.
Na Śląsku tragedii pomogli przestępcy. W Warszawie – na szczęście, nie zdążyli.