Dwa wielkie rody – amerykański Kennedych i polski Radziwiłłów – połączyły się pod koniec lat 1950. Kontakty między członkami obu rodzin miały miejsce głównie w Stanach Zjednoczonych, ale kilkukrotnie również w Polsce – na warszawskiej Sadybie. Zanim opowiemy, jak wyglądały wizyty bogatych i popularnych Amerykanów w kraju swoich krewnych za żelazną kurtyną, przypomnijmy, jakie łączyły ich więzi.
Najbliższa rodzina prezydenta
Rodzina Kennedych to jeden z najpotężniejszych rodów w amerykańskiej polityce. Z niej wywodzi się m.in. prezydent USA, John F. Kennedy (1917-1963) i jego dwóch braci - prokurator generalny USA, senator, faworyt na kandydata Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich w 1968, Robert F. Kennedy (1925-1968) oraz drugi najdłużej sprawujący funkcję senator USA, służący nieprzerwanie w latach 1962-2009, Edward Kennedy (1932-2009).
12 września 1953 roku John F. Kennedy, późniejszy prezydent, a wtedy jeszcze świeżo upieczony senator USA z kilkuletnim doświadczeniem w Kongresie, poślubił pochodzącą z bogatej rodziny, początkującą fotoreporterkę i późniejszą światową ikonę mody, Jacqueline Lee „Jackie” Bouvier. Jedyną siostrą Jacquline była Caroline Lee Bouvier, którą 19 marca 1959 poślubił (jako swoją trzecią żonę) polski książę Stanisław Albrecht Radziwiłł.
Stanisław Radziwiłł i Caroline Lee Bouvier tworzyli barwną parę, o której dużo się pisało w amerykańskiej prasie. Książę był w czasie wojny m.in. chargé d’affaires polskiego rządu przy Lidze Narodów w Genewie, a po wojnie robił karierę w branży nieruchomości. Młodsza od męża o 19 lat Lee stawiała pierwsze kroki w świecie mody. Amerykański magazyn Vogue wielokrotnie uznawał ją potem za najlepiej ubraną kobietę. Z czasem stała się uznaną projektantką wnętrz, specjalistką od PR-u i pisarką. W pięć miesięcy po ślubie na świat przyszedł ich syn Antoni, rok po nim córka Anna Krystyna.
W 1959 roku, kiedy Radziwiłł poprzez swoją żonę Lee wszedł do rodziny Kennedych, polski książę włączył się aktywnie w kampanię prezydencką Johna F. Kennedyego, aktywizując amerykańską Polonię. Przyszły prezydent publicznie mu za to dziękował. Radziwiłł z żoną stanowili najbliższy krąg prezydenta. Zażyłość stosunków Radziwiłła z Kennedym odzwierciedla fakt, że JFK został ojcem chrzestnym Anny Krystyny Radziwiłł, a książę Johna F. Kennedy’ego Juniora. Obie uroczystości odbyły się w 1961 roku. Rodziny Kennedych i Radziwiłłów często spędzały razem wolne dni, aby odetchnąć od życia w ciągłym zgiełku i wśród fleszy aparatów paparazzi. Spędzali razem święta Bożego Narodzenia w letniej posiadłości Kennedych w Palm Beach lub żeglowali wokół wyspy Martha’s Vineyard w letnie popołudnia.
Rodzina Kennedy przyjeżdża do Polski
Jak już wspomnieliśmy, rodzina Kennedych oficjalnie związała się z rodziną Radziwiłłów w 1959 roku. Ale przyszły prezydent USA – choć niewielu o tym wie - znał już kraj swoich kuzynów osobiście z dwóch wcześniejszych wizyt.
John F. Kennedy. Jak wytropił Wojciech Biel z Uniwersytetu Jagiellońskiego w opracowaniu "Polskie ślady wokół Camelotu" (2016), John F. Kennedy pierwszy raz był w Polsce wiosną i latem 1939 roku, kiedy jego ojciec Joseph Kennedy wysłał go wraz z bratem Josephem Juniorem w podróż po Europie. 22-letni wówczas Amerykanin odwiedził Watykan (gdzie uczestniczył w koronacji nowego papieża – Piusa XII), Związek Sowiecki, Francję, Niemcy, Polskę, Litwę, Wolne Miasto Gdańsk, Rumunię i Palestynę. W listach do ojca wspominał pobyt u ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie Tony’ego Biddle’a oraz mieszkanie w majątku ziemskim polskich arystokratów. W Warszawie spotkał się też z wiceministrem spraw zagranicznych Janem Szembekiem.
We wrześniu 1955 roku, po szesnastu latach John Kennedy powrócił do Polski, odwiedzając Warszawę i Częstochowę. W tamtych czasach ważni amerykańscy politycy (John Kennedy był już wtedy od 2 lat senatorem, a wcześniej kongresmenem) nie przyjeżdżali często do krajów leżących za żelazną kurtyną. W archiwum biblioteki prezydenckiej znajdują się notatki z tamtej wizyty, ale szczegółów pobytu nigdy nie ujawniono. Wiadomo tylko, że po wyjeździe z Polski Kennedy udał się do Londynu, gdzie rozmawiał z generałem Władysławem Andersem na temat sytuacji w kraju i komunistycznej kampanii zachęcającej Polaków do powrotów z Zachodu.
Siostry Johna F. Kennedy’ego – Eunice Kennedy i Jean Kennedy. Ani w 1939 ani w 1955 przyszły prezydent USA, John F. Kennedy nie był jeszcze skoligacony z Radzwiłłami. Jak wspomnieliśmy. oficjalnie oba rody poznały się dopiero w 1959, kiedy w Fairfax w stanie Virginia Stanisław Radziwiłł poślubił Caroline Lee Bouvier.
Na pierwsze spotkanie rodzin Kennedych i Radziwiłłów na polskiej ziemi trzeba było poczekać ponad dwa lata, do początku września 1961. Na kilka dni do Polski przyjechały wówczas siostry Johna (wtedy już prezydenta), Eunice Kennedy Shriver i Jean Kennedy Smith. Jak donosił Dziennik Polski, na trasie ich podróży znalazły się Zakopane, Kraków i Warszawa. W Warszawie siostry prezydenta USA miały do odwiedzenia dwa adresy. Pierwszy to skromne dwupokojowe mieszkanie na górnym Mokotowie, w którym mieszkał senior rodu Radziwiłłów, ojciec Stanisława, Janusz Franciszek Radziwiłł, a drugi adres to połowa bliźniaka przy Okrężnej na warszawskiej Sadybie, którego właścicielką była synowa Janusza Franciszka Radziwiłła, Izabela Róża Radziwiłł (1915-1996), zwana przez bliskich Balalą. O tej pierwszej prywatnej wizycie nie wiemy nic – polska prasa o niej nie wspominała.
Brat Johna F. Kennedy’ego – Edward Kennedy zwany Tedem. Kilka miesięcy później, również z prywatną wizytą, odwiedził swoich krewnych na warszawskiej Sadybie najmłodszy brat urzędującego prezydenta USA, Edward Kennedy, znany jako Ted. Poza Warszawą, 17–19 lutego 1962 pojechał do Częstochowy i Krakowa. Kennedy przebywał między innymi w klasztorze Paulinów na Jasnej Górze. W Krakowie zwiedzał najważniejsze zabytki miasta oraz wizytował budowę szpitala pediatrycznego (inicjatywa ta była silnie wspierana przez Stany Zjednoczone). Złożył również wizytę w akademiku przy ul. Reymonta. Jak powiedział Dziennikowi Polskiemu przed wyjazdem z Polski, częste wizyty jego najbliższych w naszym kraju dowodzą, że „rodzina Kennedych żywo interesuje się Polską i ma dla niej wiele sympatii”. Kilka miesięcy później, w 1962, Edward Kennedy po raz pierwszy został senatorem (i jak wspomnieliśmy, sprawował tę funkcję aż do śmierci w 2009).
Ta wizyta przeszła do historii
Poprzednie prywatne wizyty członków rodziny Kennedych w Polsce przeszły bez echa. Reżimowe władze zadbały, by nie nadano im rozgłosu w propagandowych mediach. Z drugiej strony, osoby te (poza Johnem F. Kennedym, który już był senatorem, ale jeszcze bez ogólnokrajowej popularności) nie pełniły funkcji publicznych.
Zupełnie inną rangę miała kolejna wizyta członków amerykańskiego klanu. 27 czerwca 1964 roku do Warszawy przybył na trzy dni Robert Kennedy z żoną Ethel, trójką dzieci (10-letnim Robertem Jr, zwanym Bobbym, 12-letnim Josephem i 13-letnią Kathleen) i …. - jak twierdzi varsavianista Tadeusz Władysław Świątek - z lampartem-pupilkiem dzieci, który miał zajmować ostatnią limuzynę w orszaku. Robert był już wtedy jedną z najważniejszych osób w Stanach Zjednoczonych – od 1961 roku pełnił funkcję prokuratora generalnego (do 3 września 1964). Przyjechał z rodziną do Europy na tydzień, namówiony przez swojego brata Edwarda.
- Robert namawiał mojego męża, Stasia Radziwiłła, aby pojechał z nim do Polski – wspomina Lee Radziwill w filmowym dokumencie „Amerykanin w PRL”. I dodaje: - Staś odpowiedział: nie, ja nie mogę tam teraz jechać, ale spróbuję dla ciebie zorganizować ten wyjazd. (dla porządku, książę Stanisław mógł przyjeżdżać do Polski bez problemu; z zagranicznej prasy wiadomo, że mimo ograniczeń PRL-u bywał u swojej rodziny w Warszawie - według The New York Times, przyleciał na przykład ze swojego domu w Londynie do Warszawy na początku 1962 roku, na ślub Ferdynanda Radziwiłła z Belgijką, Mile Nicole Schoputheete de Tervarent.)
Wizyta Roberta Kennedyego w Warszawie miała miejsce w ciężkim dla niego momencie. Siedem miesięcy wcześniej, 21 listopada 1963 w zamachu zginął jego brat, prezydent John F. Kennedy, a tydzień wcześniej, 20 czerwca 1964, w katastrofie lotniczej został poważnie ranny jego drugi brat, Edward Ted Kennedy.
Pobyt w Polsce okazał się jednak zastrzykiem nowej energii dla dotkniętego rodzinnymi tragediami Roberta. Wiemy to z kilku źródeł. Po pierwsze, z uwagi na rangę gościa, krótki materiał na temat jego przyjazdu zrobiła państwowa kronika filmowa, wyświetlana przed wszystkimi seansami kinowymi w kraju. Po drugie, własne materiały filmowe, zdjęcia, notatki służbowe i podsłuchy robiła też służba bezpieczeństwa. Do tych źródeł oraz do samej rodziny Radziwiłłów dotarli reżyserzy filmu dokumentalnego „Amerykanin w PRL” Ryszard Kaczyński i Piotr Morawski. Z tego filmu wiemy między innymi o wizycie amerykańskiego gościa w restauracji Krokodyl na Starym Mieście, gdzie tańczył z przypadkowo spotkaną młodą parą i gdzie w pewnym momencie – ku przerażeniu obecnych na sali – nagle i głośno wystrzelił korek od szampana (7 miesięcy od kuli zamachowca zginął brat Roberta, a Robert podzielił jego los, zastrzelony w czasie swojej kampanii prezydenckiej w 1968 roku).
Z filmu dokumentalnego wiemy też, że Robert Kennedy był entuzjastycznie przyjmowany przez Polaków - wchodził na dachy samochodów, by pozdrowić tłumy, rozdawał autografy i gadżety kampanijne swojego brata, Johna F. Kennedy’ego. Z relacji w amerykańskiej prasie wynika, że zamiast uczestniczyć w spotkaniach i konferencjach wewnątrz budynków, czego życzył sobie polski rząd, wpraszał się na wydarzenia masowe, takie jak bal studentów, czy bazar z warzywami i owocami na otwartym powietrzu.
Podczas wizyty w Polsce Robert Kennedy z rodziną odwiedzili Warszawę, Częstochowę i Kraków. Jak czytamy w opracowaniu Wojciecha Biela, „Kennedy świetnie czuł się nad Wisłą. Zapytany przez dziennikarzy, czy zamierza się ubiegać o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, zażartował, że chciałby raczej kandydować na stanowisko prezydenta Krakowa. Przebywając w tym mieście, odwiedził między innymi Uniwersytet Jagielloński. Podobnie jak jego bracia, modlił się na Jasnej Górze, gdzie doszło do spotkania z prymasem Stefanem Wyszyńskim. Kennedy określił go mianem „robiącego największe wrażenie duchownego, jakiego kiedykolwiek spotkał”.
Milicjanci schowani w krzakach na Okrężnej
Z wizytą Roberta Kennedyego w Warszawie wiąże się zabawna anegdota, do której dotarli Ryszard Kaczyński i Piotr Morawski w swoim filmie dokumentalnym. - Pamiętam, że bardzo energicznie podjechał samochód z ambasady amerykańskiej, a milicji było mało – mówi w filmie wówczas 27-letnia Krystyna Radziwiłł-Milewska, córka Edmunda Ferdynanda i Izabeli Róży Radziwłłów, mieszkająca w domu przy Okrężnej na Sadybie.
- Ktoś jemu powiedział dla zabawy, że tam w tych krzakach jest masa milicji. On powiedział: to ja idę do nich – śmieje się pani Krystyna. - Przeszedł na drugą stronę i oni wyszli z tych krzaków. Pamiętam to świetlnie – szli jak takie zażenowane dzieci. On stanął, z kieszeni wyjął garść broszek z kampanii wyborczej jego brata i poprzypinał każdemu z osobna. To wyglądało jak koronowanie tych milicjantów za coś. Oni byli uszczęśliwieni, dziękowali. Każdemu rękę podał – opowiada.
O czym rozmawiał Kennedy ze swoją polską rodziną? - Robert miał masę pytań – mówi Krystyna Radziwiłł-Milewska. - On znał system komunistyczny i jego żona, bardzo inteligentna, też. Oni znali wszystkie podstawy i zasady, ale byli ciekawi Polaków. Szalenie imponowali im Polacy, że naród z godnością żyje, radzi sobie w tej biedzie i w tych brakach – bo oni to już zobaczyli, jak ludzie żyją, jak kupują. Bardzo interesowały ich stosunki z kościołem, bo on był bardzo praktykującym katolikiem. Interesowała go też młodzież, to jak myślą studenci. (Interesowało ich praktycznie) wszystko, bo oni nigdy nie byli w żadnym kraju komunistycznym – podsumowuje pani Krystyna.
Siostry Kennedy przylatują na pogrzeb seniora rodu Radziwiłłów
Kolejną okazją do wizyty rodu Kennedych w Polsce i na Sadybie był pogrzeb księcia Janusza Franciszka Radziwiłła (1880–1967). Senior rodu Radziwiłłów zmarł 4 października 1967 roku w swoim małym dwupokojowym mieszkaniu w Warszawie – w mieście, w którym – jak nie omieszkał zaznaczyć The New York Times – posiadał niegdyś dwa pałace, skonfiskowane przez władze po drugiej wojnie światowej. Trzy dni po śmierci księcia Janusza, 7 października, urządzono mu pogrzeb na Cmentarzu Czerniakowskim (władze ponoć zakazały pochówku w rodzinnym grobowcu rodu w Wilanowie, choć już pięć lat później, w 1972, zezwoliły na państwowy pogrzeb z przeniesieniem trumny do Wilanowa).
Jak donosił amerykański dziennik, na uroczystości pogrzebowe przybyła dwójka z trójki dzieci księcia Janusza. Zjawił się sadybianin Edmund Radziwiłł, pracujący wówczas w Biurze Odbudowy Stolicy, oraz Stanisław Albrecht Radziwiłł. Wraz z tym ostatnim przybyła z ich domu w Londynie żona Stanisława, Lee Radziwill, oraz jej słynna starsza siostra, żona zamordowanego cztery lata wcześniej prezydenta USA, Jacqueline Kennedy. Córka księcia Janusza i żona księcia Józefa Potockiego, ambasadora Polski w Hiszpanii na wygnaniu, Krystyna Radziwłł miała być reprezentowana przez swoją córkę.
Jacqueline Kennedy, żona zamordowanego prezydenta USA salwuje się ucieczką przed napierającym tłumem
Cztery lata po pogrzebie seniora rodu Radziwiłłów, przedstawiciele rodziny Kennedych ponownie przyjechali do swoich polskich krewnych na Sadybie. Smutną okazją był pogrzeb jednego z dzieci księcia Janusza – zmarłego w Londynie, 64-letniego Edmunda Ferdynanda Radziwłła. Jak donosił The New York Times, wieczorem 27 sierpnia 1971 roku specjalnym lotem greckich linii lotniczych Olympic Airlines (wtedy dyrektorem linii był książę Stanisław) przyleciały z Aten do Warszawy: była pierwsza dama USA, Jacqueline Kennedy, wtedy już Onassis (po jej ślubie z miliarderem i właścicielem linii lotniczej Olympic Airlines, Arystotelesem Onassisem 22 października 1968) oraz jej siostra, żona księcia Stanisława, Lee Radziwill. Pogrzeb odbył się następnego dnia – 28 sierpnia.
Msza pogrzebowa w małym kościółku Bernardynów przy Czerniakowskiej i pogrzeb na pobliskim Cmentarzu Czerniakowskim przyciągnął tłumy. Przerażona napierającymi ludźmi, Jacqueline Kennedy Onassis musiała się salwować ucieczką przez pola ziemniaków, rosnące naprzeciwko cmentarza, na wysokości obecnego centrum handlowego Sadyba Best Mall. Jak opowiada 20-letni wówczas, przyszły aktor Zbigniew Buczkowski, który przez przypadek znalazł się w tłumie gapiów, pomógł pierwszej damie USA wyjść z opresji.
- Wokół cmentarza było kartoflisko, a Jacqueline nagle wyszła sama przed bramę, do dziś nie wiem dlaczego. Zebrał się wokół niej tłum, a ona wyglądała na zagubioną i zakłopotaną. Wtedy wkroczyłem. Krzyknąłem, by ludzie się rozstąpili. Podszedłem do niej, chwyciłem za ramię. Idąc z nią po tym kartoflisku, usłyszałem, jak któryś z Radziwiłłów krzyknął: »Do tramwaju!«, który akurat nadjechał. Wskazałem ręką drzwi, powiedziałem: »Madame, please!«" - wspominał po latach.
Po 47 latach od tamtej chwili Zbigniew Buczkowski w rozmowie z Dobrym tygodniem wyjawił dalsze szczegóły. Twierdzi, że razem z Jacqueline (Jackie) Kennedy Onassis wskoczył do tramwaju, a gdy Amerykanka była już bezpieczna w limuzynie, otrzymał od jej otoczenia niecodzienną propozycję.
- Przejechaliśmy jeden przystanek (do skrzyżowania Powsińskiej z Okrężną – przyp. red.), bo zaraz była pętla. Tam już dogonił nas samochód ambasady amerykańskiej. W ramach podziękowania zostałem zaproszony do samochodu. Niestety nie znałem angielskiego i nie skorzystałem z propozycji - opowiadał aktor.
Amerykańska prasa przekonuje, że pierwsza dama Ameryki dostała się na pokład tramwaju z pomocą milicji. Potem jednak podpisuje się pod wersją wydarzeń polskiego aktora. The New York Times przyznaje, że Jackie Kennedy Onasis miała przejechać tramwajem kilkaset metrów, wysiąść i przesiąść się do samochodu, po czym odjechać. Historia ucieczki byłej pierwszej damy Ameryki do dziś rozpala emocje czytelników polskich mediów, które co jakiś czas publikują nową wersję zdarzeń.
Związki między obu rodzinami słabną
3 marca 1974 roku małżeństwo księcia Stanisława Albrechta Radziwiłła z Lee Radziwill zakończyło się rozwodem. Dwa lata później, 27 lipca 1976 roku książę zmarł nagle na atak serca w wieku 62 lat. Od tego czasu drogi obu znanych rodów zaczęły się rozchodzić.
Z mediów znana jest jedynie wizyta Edwarda (Teda) Kennedy’ego w Warszawie w maju 1987 (pół roku po tym, kiedy polskie władze sprzeciwiły się jego wizycie, planowanej na 22-26 grudnia 1986 – wg The Los Angeles Times). Krystyna Radziwiłł-Milewska, na pokazie filmu dokumentalnego „Amerykanin w PRL”, który odbył się w 2011 roku na Sadybie, potwierdziła, że ta wizyta również miała aspekt prywatny i w jej trakcie doszło do spotkania znanego senatora z polskimi kuzynami na Sadybie.
Jak precyzuje polonijny magazyn Echo Tygodnia z Toronto, Edwardowi Kenney’emu towarzyszyło „trzynaścioro (według agencji UPI – czternaścioro – przyp. red.) członków licznej rodziny Kennedych – jego siostry, dzieci, siostrzenice i siostrzeńcy”. Wśród przybyłych członków rodziny była m.in. jego trójka własnych dzieci: 27-letnia, dziś już nieżyjąca Kara Anne Kennedy, późniejszy senator stanowy, 26-letni Edward Moore Kennedy Jr, oraz późniejszy kongresmen USA, 20-letni Patrick Joseph Kennedy.
Gazeta The Washington Post podała, że w gronie rodziny senatora, przybyłej z nim do Polski, znalazła się również Ethel Kennedy, wdowa po jego zamordowanym bracie, Robercie Kennedym, wraz z piątką z jej jedenaściorga dzieci (nie wiemy, czy było wśród nich jej najbardziej znane, a jednocześnie najbardziej skandalizujące dziecko – Robert Kennedy Jr., który w 2024 startował w kampanii prezydenckiej jako kandydat niezależny, ale ostatecznie wycofał się, popierając Donalda Trumpa. Robert Kennedy Jr. był w Polsce w 1964 roku jako 10-latek przy okazji wizyty swojego ojca Roberta Kennedy’ego i matki Ethel, o czym chętnie opowiada w amerykańskich mediach). Przybyły też trzy siostry senatora, Edwarda Kennedy’ego. Cała 13-tka odwiedziła m.in. grób zmarłego dwa i pół roku wcześniej księdza Jerzego Popiełuszki na warszawskim Żoliborzu.
Czterodniowa wizyta senatora Teda Kennedy’ego, która odbyła się między 22 a 25 maja 1987, miała głównie charakter oficjalny. Senator przyjechał bowiem na oficjalne zaproszenie Sejmu PRL. Jak czytamy na blogu leszek.sopot, Amerykanin „w Warszawie wręczył nagrody Praw Człowieka im. Roberta F. Kennedy’ego Adamowi Michnikowi i Zbigniewowi Bujakowi, których nazwał swoimi przyjacielami. Następnie złożył wyrazy szacunku rodzinie ks. Jerzego Popiełuszki i modlił się na jego grobie. Spotkał się z prymasem Glempem. Członkowie jego rodziny odwiedzili Jasną Górę. W Gdańsku spotkał się z Lechem Wałęsą, wziął udział we mszy odprawionej w intencji Johna F. Kennedy’ego i Roberta F. Kennedy’ego w kościele św. Brygidy, na którą przyszło tysiące ludzi. Wspólnie z Lechem Wałęsą złożył kwiaty pod pomnikiem na Westerplatte.”
Wizyta Edwarda Kennedy’ego z rodziną w 1987 gromadziła tłumy. Z relacji podziemnej prasy wynika, że publiczne spotkania w Warszawie i Gdańsku gromadziły po 4-5 tysięcy entuzjastycznie nastawionych ludzi.
***
Dziś związki między dwoma słynnymi rodami Kennedych i Radziwiłłów mocno osłabły. Zachodnie media wspominają o nich głównie z okazji śmierci kolejnych członków amerykańskiego klanu. Ostatnio na początku września 2024 roku, przy okazji śmierci wdowy po Robercie Kennedym, 96-letniej Ethel, zachodnie media przypomniały zdjęcia z pobytu jej rodziny (jej, męża i trójki dzieci) w Polsce w 1964 roku. Miesiąc wcześniej tę samą wizytę wspominał wówczas 10-letni syn Ethel i Roberta Kennedych, a jeszcze w sierpniu tego roku kandydat na prezydenta USA, Robert Kennedy Jr. Dużym echem w mediach społecznościowych odbiły się jego opowieści o milionie Polaków, którzy wyszli na ulice, by zobaczyć jego ojca, o audiencji jego rodziny u typowanego wówczas na świętego, prymasa Wyszyńskiego i o robiącym kanapki dla Kennedych przed audiencją z Wyszyńskim skromnym księdzu, który okazał się późniejszym papieżem Janem Pawłem II. To jednak są opowieści o wydarzeniach sprzed 60 lat. O spotkaniach między przedstawicielami obu rodów po 1987 roku media nie informują.