Nawalna ulewa z 19 na 20 sierpnia zalała wiele ulic i kilka centrów handlowych w Warszawie. Mieszkańcom bloku przy Powsińskiej 40 na starej Sadybie przyniosła zaś katastrofę, która nie skończyła się dzień później, lecz ciągnęła się jeszcze przez kilka tygodni.
To była powódź
- Podczas poniedziałkowych burz zalało dosłownie cały blok. Woda ciekła sufitami w mieszkaniach i na klatce (załączam kilka nagrań) – napisała do nas jedna z mieszkanek, pani Marta (prawdziwe imię i nazwisko znane redakcji).
Faktycznie, jak wynika z przesłanych do nas filmików, woda cieknie po ścianach. Dodatkowo w rowerowni widać stojącą wodę na wysokości kostek. Jak twierdzi nasza czytelniczka, woda stała tam jeszcze przez tydzień po ulewie. - Woda została zebrana, ale ten fakt poprzedzony był moimi 3 wiadomościami, które zawierały film z ilością wody – wyjaśnia.
- To była powódź – podsumowuje pani Anna (dane znane redakcji), sąsiadka z piętra niżej. – Lało się po ścianach na klatce i u mnie w mieszkaniu. W efekcie sufit pokrył się zaciekami, wypaczyła się płyta gipsowa na suficie, a drzwi wejściowe tak zmieniły położenie, że zamek nie trafia do zasuwki. No i przez kilka dni była zalana rowerownia – dwie panie sąsiadki same w końcu chwyciły za szufle i szczotki, by pozbyć się wody, bo woda sięgała po kostki i nie szło dojść do rowerów – mówi.
Szkody mniejsze, zadziałaliśmy bez zwłoki
Administracja osiedla Sadyba, należącego do Spółdzielni Energetyka, uważa narzekania naszej czytelniczki za przesadzone jeśli chodzi o skalę szkód i tempo reakcji.
- W wyniku gwałtownych i długotrwałych opadów deszczu, w nocy z 19 na 20.08.2024 r., zalaniu uległa pierwsza klatka schodowa budynku mieszkalnego przy ul. Powsińskiej 40, oraz trzy lokale mieszkalne na ostatnim i przedostatnim piętrze tej klatki – wyjaśnia Michel Davidović, kierownik zespołu nadzoru eksploatacyjnego i koordynacji remontów w biurze zarządu MSM Energetyka. I dodaje - Dla wszystkich szkód, bez zbędnej zwłoki, zostały sporządzone przez służby administracji protokoły z zalania, a szkody zostały zgłoszone do ubezpieczyciela. (…)
- Nieprawdą jest, że zalane zostały tylko 3 mieszkania – ripostuje mieszkanka bloku. - Mam udokumentowane wszystkie mieszkania w pionie pod mieszkaniem numer 15 – wszystkie, do samego parteru. Nieprawdą jest również, że bez zbędne zwłoki zostały wykonane protokoły oraz zgłoszenia do ubezpieczenia, ponieważ do mnie administracja dotarła 10 września, do moich sąsiadów może tydzień wcześniej. Poza tym zapomnieli się wytłumaczyć z wody w rowerowni, która wybrano po ponad tygodniu, po kilku moich wiadomościach z filmikami jak w kaloszach brodzę w wodzie.
Dach jest OK
Główny problem, który podnosi czytelniczka, to jednak nie jeden poważny incydent z zalaniem, a generalnie zły stan dachu, który już wcześniej doprowadził do kilku zalań i mimo to nie został naprawiony. Administracja osiedla Sadyba nie zgadza się z taką oceną. Jej zdaniem, stan dachu jest średni. Powołuje się przy tym na ostatni przegląd pięcioletni budynku „który był wykonywany w maju 2024 r., przez osoby posiadające wymagane uprawnienia”. - Nie wynika (z niego), aby stan pokrycia dachowego wymagał natychmiastowego remontu - twierdzi kierownik Davidović.
I znów mieszkanka bloku przy Powsińskiej 40 nie dowierza. - Jeżeli w 2024 roku budynek z 1974 roku przeszedł profesjonalny przegląd przez osoby posiadające do tego wymagane uprawnienia, proszę rozwikłać ze mną zagadkę - jak doszło zatem do zalania? – pyta. I wskazuje dalej – Dodatkowo, pracownicy nie chcą wydać ekspertyzy dachu, a po paru zdaniach wycofują się ze słowa ekspertyza i nazywają to „organoleptyczną rewizją” dachu. (To jest dosłowny cytat!).
Profesjonalny przegląd, który stwierdza „średni stan dachu” faktycznie nie współgra z brakami w dachu, do których przyznaje się sama administracja. Jako powód sierpniowego zalania oficjalnie podano wprawdzie „niedrożność wpustu pionu kanalizacji deszczowej”, ale w tym samym zdaniu przedstawiciel spółdzielni stwierdza, że: „po kilku dniach uszczelniono niewielkie odspojenia papy nad klatką nr 1, jak również dokonano doraźnego przeglądu dachu, w tym obróbek blacharskich i stanu kominów.” Kilka tygodni lub miesięcy po ocenie rzeczoznawcy, dach ewidentnie nie był więc w dobrym stanie.
To dopiero drugi raz
Ten, kto mieszkał w bloku, dobrze wie, że zalania w pionach między mieszkaniami się zdarzają. Tyle że w tym przypadku nie był to pierwszy raz w ciągu kilku lat. - Od 8 lat mieszkam na ostatnim piętrze budynku przy ul. Powsińskiej 40. Od paru lat (udokumentowane mam co najmniej dwa) walczę ze spółdzielnia o stan dachu – wyjaśnia pani Marta.
Administracja osiedla Sadyba nie zgadza się z tą oceną. „Do czasu omawianego zdarzenia odnotowano tylko jedno (1) zgłoszenie zalania z dachu dla budynku przy ul. Powsińskiej 40” - czytamy w stanowisku Spółdzielni. Spółdzielcy powołują się przy tym na „wewnętrzne systemy komunikacji w Spółdzielni”. - Co do zgłoszeń zalania dachu - ja sama zgłaszam 3-krotnie zalanie, więc nie wiem, na jakiej podstawie przekazano Państwu informacje o jednym zgłoszeniu – kontruje pani Marta.
Ewidentnie stanowiska obu stron sobie przeczą. Słowo za słowo. Komu zatem wierzyć – pani Marcie czy Spółdzielni? Zapytaliśmy przewodniczącego Rady Bloku, który pełni funkcję pośrednika między mieszkańcami bloku a Spółdzielnią. Pan Edward stawia sprawę jasno: - Od wielu lat systematycznie zalewa dwie klatki, w sierpniu doszła kolejna.
Remont nie jest potrzebny
Ostatecznie administracja uznała remont dachu za niekonieczny. Zamiast niego Spółdzielnia woli skupić się na „wielu innych pilnych potrzebach remontowych budynku”.
– W porozumieniu z Radą Domu Nieruchomości, Administracja Osiedla "Sadyba" nie ujęła generalnego remontu dachu w planie na najbliższe lata. Drobne naprawy pokrycia są i będą wykonywane przez konserwatora budowlanego na bieżąco – podsumowuje stanowisko Spółdzielni Michel Davidović.
Słowa administracji potwierdza przewodniczący Rady Bloku. – Generalny remont dachu faktycznie nie jest jeszcze potrzebny, ale pod warunkiem, że ludzie z administracji będą co roku przepychali zamulone odpływy i robili to skutecznie – mówi. Według niego to się nie dzieje. – Co roku od kilkunastu lat walczę o to z administracją, przypominam im, męczę. W tym roku przyjechali ze zbyt małą pompą, byli pięć minut i odjechali. Obiecali wrócić po tygodniu, ale nie wrócili. Potem inspektor był na urlopie, a jak wrócił to już było po ulewie i po powodzi. Wtedy dopiero przywieźli dużą pompę i przeczyścili odpływy jak trzeba.
Jako budowlaniec przewodniczący rady bloku ma też zastrzeżenia do wykonywanych remontów. – Administracja położyła na dachu nowoczesny gatunek papy, ale położyła go na starą papę, co nie jest zgodne ze sztuką budowlaną. Między jedną papą a drugą pojawiają się więc luki, które ciągle trzeba łatać – wyjaśnia.
Nie ma pieniędzy na remont? Są, ale trzeba wziąć pożyczkę
Zdaniem naszej czytelniczki Marty, najgorsze jest jednak to, że za zalaniem nie idą rozwiązania - w tym przypadku, plany naprawy dachu. - Podczas wielu rozmów telefonicznych czy oględzin w mieszkaniu przedstawiciele administracji osiedla Sadyba (Spółdzielnia Energetyka – przyp. red.) mówią mi wprost, że nie mają pieniędzy na naprawdę dachu i łatają tylko najpotrzebniejsze awarie. (…) Dziś usłyszałam od Pani ze spółdzielni, że jak sobie uzbieramy, to wyremontują dach, który jak przyznała ostatnio był remontowany w latach 90. (…) Oni nie czują się odpowiedzialni za zalanie i oczywiście wypłacą odszkodowania mieszkańcom (które są bardzo niskie – wiem, już kiedyś takie otrzymałam), ale to zupełnie nie rozwiązuje naszej sytuacji. Jestem wściekła i bezradna jednocześnie – dodaje.
Przedstawiciel administracji podważa to, co ponoć kilkakrotnie mieli mówić naszej czytelniczce jego podwładni.
- Sytuacja finansowa budynku Powsińska 40 nie jest przeszkodą do przeprowadzenia pilnych prac remontowych. MSM „Energetyka” posiada Centralny Fundusz Remontowy, z którego na wniosek większości mieszkańców, może zostać udzielona pożyczka, która sfinansuje choćby remont dachu – o ile będzie taka potrzeba, wynikająca z dokumentów technicznych, w tym przeglądów rocznych budynku – informuje Michel Davidović, kierownik zespołu nadzoru eksploatacyjnego i koordynacji remontów w biurze zarządu MSM Energetyka.
Mieszkańcy potwierdzają, że słyszeli o funduszu. – Ciągle dostajemy pisma od Spółdzielni z propozycją wzięcia pożyczki z jej funduszu. Ale potem ktoś ją musi spłacać. A kwoty są niebagatelne – na dziś wszystkie nasze potrzeby, czyli remont elewacji, balkonów i dachu, to minimum 1,5 mln złotych. Inaczej 10 złotych od metra więcej w każdym czynszu. Tymczasem remonty to zwykle nie nasza wina – bo administracja nie dopilnowuje wykonawców, inspektor przychodzi tylko na początek i na koniec prac, a tego co pośrodku się dzieje nie widzi nikt. Przykład? Elewacja naszego bloku zaczęła się psuć po 18 miesiącach od remontu, ale administracja zwlekała z pociągnięciem wykonawcy do odpowiedzialności i tak po 10 latach elewację musimy odnowić sami, na własny koszt, a najlepiej z pożyczki od Spółdzielni.
***
Wygląda na to, że sprawa cieknącego dachu będzie mieć swój ciąg dalszy. Jak słyszymy od mokotowskiej radnej, Zofii Jaworowskiej, która również została poproszona o interwencję, w najbliższych dniach ma dojść do spotkania między naszą czytelniczką a władzami Spółdzielni. Chcą tego ponoć obie strony sporu.