Tegoroczne wybory do warszawskiego samorządu nie przypominają żadnych poprzednich. O ile wcześniej walka o mandaty toczyła się głównie między dwiema największymi partiami politycznymi, to tym razem realne jest dopuszczenie do głosu również kilku mniejszych partii i ruchów miejskich. Na jaki kawałek tortu mogą liczyć „nowe” ugrupowania? Ile potrzebują głosów, by wejść do głównej izby stołecznego samorządu? Ile konkretnie głosów potrzebuje Jerzy Piasecki, popularny społecznik z Sadyby, który - jak wczoraj oglosił - startuje do Rady Warszawy z okręgu nr 3 "Mokotów"?
Komitety wyborcze szacują te wskaźniki na podstawie specjalnie zamawianych sondaży oraz wyników ostatnich wyborów parlamentarnych z października 2023. My postanowiliśmy poszukać odpowiedzi w wynikach poprzednich wyborów samorządowych z 2018 roku.
Silna lista to podstawa
Ostatnie wybory do Rady Warszawy w 2018 roku odbyły się pod dyktando Koalicji Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Kandydaci tych dwóch partii zgromadzili w okręgu 3 „Mokotów” odpowiednio 51.304 i 25.339 głosów. Na te wyniki zapracowały nie tylko tzw. lokomotywy wyborcze, czyli jedynki na liście, ale praktycznie wszyscy wystawieni kandydaci. Poza jedynką na liście KO, Jarosławem Szostakowiczem, który zdobył 17.849 głosów, pozostałych 8 kandydatów KO zgromadziło od ponad 8 tysięcy do prawie 2 tysięcy głosów. Nieco słabiej było w PiS, gdzie takich lokomotyw, które wywalczyły po kilka tysięcy głosów, było 5 na 9 kandydatów. W efekcie do rady miasta z Mokotowa dostali się wyłącznie reprezentanci dwóch głównych partii politycznych (dwóch z PiS i pięciu z KO).
Na tle KO i PiS wyniki pozostałych komitetów na Mokotowie wypadły raczej mizernie. SLD Lewica Razem zebrała 8 115 głosów, Miasto Jest Nasze - Ruchy Miejskie 6 309 głosów, Wyborcy Jana Śpiewaka – Wygra Warszawa 4.568 głosów, Bezpartyjni Samorządowcy 4.007 głosów, Wyborcy Kukiz’15 3.514 głosów, pozostałych 7 komitetów – od 1.856 do 157 głosów.
Słabsze wyniki „alternatywnych” komitetów wynikały m.in. stąd, że na ich listach pojawiało się mało osób z rozpoznawalnymi (nawet lokalnie) nazwiskami. Przy słabym zapleczu nawet dobre wyniki liderów list nie dawały im mandatu. Tak było m.in. z jedynką SLD Lewica Razem, Sebastianem Wierzbickim, na którego zagłosowało 5.019 mieszkańców Mokotowa, z jedynką komitetu wyborców Jana Śpiewaka – Wygra Warszawa, Pauliną Piechną-Więckiewicz, która zebrała 3.220 głosy, czy z jedynką Miasto Jest Nasze – Ruchy Miejskie, Janem Popławskim, który przekonał do siebie 3.133 osoby.
Koleżanki i koledzy z tych samych list byli dla wspominanych liderów jedynie tłem, gromadząc zwykle od kilkudziesięciu do kilkuset głosów. To nie były jednak osoby z rozpoznawalnymi nazwiskami, a bez nich komitety nie mają co liczyć na wykręcenie dobrego wyniku.
Ile trzeba zdobyć głosów, by wejść do Rady Warszawy?
Na tak postawione pytanie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Tak jak wspomnieliśmy, decyduje o tym nie tyle znakomity wynik jednego, nawet najbardziej znanego polityka czy działacza, ale łączny wynik wszystkich kandydatów na danej liście. A tych list jeszcze nie ma. Będą zapewne sukcesywnie ogłaszane w najbliższych dniach. Poznamy je najpewniej po poniedziałku, 3 marca, kiedy komitety wyborcze muszą je ostatecznie zarejestrować w Państwowej Komisji Wyborczej. Tak zapowiada na przykład komitet Trzecia Droga Polska 2050.
Precyzyjnej odpowiedzi nie ma, ale przybliżoną możemy podać. Jeśli przyjąć, że aby zdobyć mandat komitet musi mieć przynajmniej tak silną listę kandydatów jak zwycięskie listy KO i PiS z 2018 roku, to próg wejścia do rady miasta w okręgu na Mokotowie wynosi ponad 4 tysiące głosów. Dokładnie 4.316 głosów zgromadził kandydat z najniższą liczbą głosów, który dostał się do Rady Warszawy z Mokotowa w 2018 - Paweł Sawicki (KO). Kolejne osoby pod względem liczby głosów, które w tych samych wyborach ostatecznie objęły mandat radnego w Warszawie, startując z Mokotowa, też oscylowały w granicach 4-5 tysięcy głosów: Joanna Wiśniewska-Najgebauer zdobyła ich 4.608, a nieżyjący już Tadeusz Ross 4.819.
Jakie szanse ma kandydat z Sadyby?
Czy na przekroczenie tego progu stać znanego społecznika z Sadyby, Jerzego Piaseckiego, wystawianego przez komitet Trzecia Droga - Polska 2050? Jest na to szansa, ale spełnione musi zostać kilka warunków. Pierwszy, to silna lista. Na razie z już zapowiedzianych kandydatów wiemy jedynie o potencjalnej jedynce, Janie Popławskim. To silny kandydat. Przypomnijmy, w 2018 roku Popławski zdobył na Mokotowie 3.133 głosów. Reprezentował jednak wtedy inne ugrupowanie - komitet Miasto Jest Nasz – Ruchy Miejskie.
Drugi warunek, to aktywna kampania kandydata i silna mobilizacja jego naturalnego zaplecza, czyli Sadyby i okolic. Jak policzyliśmy, jest tu do zdobycia nawet kilka tysięcy głosów. Radny z najlepszym wynikiem w tej okolicy w 2018 roku, Jarosław Szostakowski z KO, zebrał ponad 4 tysięcy głosów. Złożyły się na to komisje na starej Sadybie i Augustówce (m.in. w szkołach przy Limanowskiego i Jeziornej, odpowiednio 206 oraz 31 i 191 głosów), osiedlu Bernardyńska (w dwóch przedszkolach przy Bernardyńskiej – 341 i 384 głosy), na wysokiej Sadybie (w przedszkolu przy Bernardyńskiej Wodzie – 284 głosy, w Instytucie Żywności i Żywieni przy Powsińskiej – 212 głosów, w zespole szkół przy Sobieskiego 192 i 2023 głosy, w przedszkolu przy Sobieskiego - 209) oraz na Stegnach (m.in. w szkole przy Barcelońskiej – 250 i 286 głosów, w szkole przy Czarnomorskiej – 180 i 295 głosów, w szkole przy św. Bonifacego 254 głosy).
Oczywiście trudno jest liczyć na to, że nawet najlepszy kandydat z okolicy przebije n swoim podwórku jedynkę z będącej obecnie na fali Koalicji Obywatelskiej. Ale taki jest lokalny potencjał, który prezes Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Miasto Ogród Sadyba, Jerzy Piasecki musi maksymalnie zagospodarować, jeśli realnie myśli o wejściu do elitarnego grona 7 miejskich radnych z Mokotowa. Lokalny potencjał jednak nie wystarczy. Szanse staną się realne, dopiero gdy społecznik z Sadyby przekona do swojej wizji Warszawy również mieszkańców innych, szczególnie intensywnie zaludnionych, regionów dolnego Mokotowa, które w radzie miasta nie mają silnej reprezentacji.
Trzeźwe szacunki Polska 2050
Nawet to może nie wystarczyć. Jeden z liderów Polski 2050 w Warszawie, Jacek Wiśnicki, tłumaczy: – Rada Warszawy od co najmniej dwóch kadencji jest zabetonowana przez dwie główne partie. To nie służy demokracji, ani pluralizmowi. Chcemy rozbić ten układ. Liczymy, że w wyborach do Rady Warszawy uda nam się na Mokotowie poprawić nasz wynik z wyborów parlamentarnych, zdobywając 15% głosów – przewiduje.
W siedmioosobowej reprezentacji Mokotowa w Radzie Warszawy 15% oznaczałoby wprowadzenie jednego radnego z komitetu Wspólna Droga Polska 2050. Podobne prognozy snuje Wiśnicki wobec wyników na poziomie rad dzielnic. – Liczymy na 10-15 mandatów w radach dzielnic – mówi. Czyli znów – po jednym radnym na dzielnicę.