Wrzesień 2012. Zbliżają się wybory do uczniowskiego samorządu. W szkole podstawowej nr 103 na warszawskiej Sadybie zgłasza się do nich dwudziestu sześciu kandydatów z klas IV-VI.
Już na początku kampanii do szkoły przy ul. Jeziornej zawitała ekipa filmowa. Uznała, że wybory szkolne to znakomita okazja, by podpatrzyć na małej próbce i na najniższym szczeblu, jak działa demokracja i jakie mechanizmy rządzą wyborem przedstawicieli ludu. Ekipa na czele z młodym reżyserem i scenarzystą Pawłem Ferdkiem, który miał już wtedy w swoim dorobku m.in. nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej, wybrała do filmu czterech kandydatów: Marcela, Kaisa, Heleny i Filipa.
Kamera śledziła każdy krok czwórki kandydatów podczas przygotowań do kampanii wyborczej - jak odbywali treningi z asertywności, jak przygotowywali programy wyborcze, jak tworzyli plakaty, jak pytali dzielnicową radną o to, jak działa samorząd. Filmowcy towarzyszyli uczniom, gdy zachęcali swoich kolegów i koleżanki do głosowania na nich za pośrednictwem szkolnego radiowęzła, gdy kusili wyborców cukierkami, obiecywali wprowadzenie lodów do szkolnego sklepiku czy sprowadzenie do szkoły gwiazd sportu. Jedna z nauczycielek, współodpowiedzialna za projekt, podsumowała przygotowania, mówiąc wtedy naszemu portalowi, że droga do tytułu przewodniczącego szkoły bardzo przypomina drogę profesjonalnego polityka.
11 października 2012 roku odbyły się wybory. Wygrał je uczeń klasy 5a Kais. Paweł Ferdek niezwłocznie po zakończeniu prac nad filmem zapewnił nasz portal Sadyba24, że zmontowany materiał pokaże najpierw wszystkim aktorom, którzy brali udział w zdjęciach na Sadybie. I że zaraz potem obraz trafi do telewizji publicznej.
Objazd po festiwalach zwieńczony nagrodą
Na premierę trzeba było czekać nieco ponad rok. Ale kiedy wreszcie nastąpiła – 24 listopada 2013 – to od razu miała wymiar międzynarodowy. Twórcy pokazali film po raz pierwszy w Amsterdamie na Festiwalu IDFA (International Documentary Film Festival Amsterdam).
W programie imprezy twórcy dokładnie wyjaśnili, dlaczego ten film (który ostateczni zmienił swój tytuł „Wybory podstawowe” na „Przywódcy”) jest tak ciekawy dla współczesnego widza.
W opisie filmu czytamy: „Punktem wyjścia są wybory samorządowe w jednej z warszawskich szkół podstawowych. W tym mikroświatku jak w soczewce skupia się świat wielkiej polityki. Wszystko jest tu absolutnie na serio, od pierwszej do ostatnich chwili. I właśnie owo „na serio” najbardziej przeraża.”
„Śledzimy kampanię wyborczą czwórki kandydatów: Marcela, Kaisa, Heleny i Filipa. Dzieci pragną tylko jednego – zwycięstwa. Dlaczego im tak zależy? Bo dzięki wygranej znajdą się na szczycie szkolonej hierarchii, zdobędą uprzywilejowaną pozycję, akceptację i szacunek wśród rówieśników. Dla wygranej robią wszystko: częstują potencjalnych wyborców smakołykami, przygotowują hasła, kolorowe plakaty, ulotki, zwołują rodzinny sztab wyborczy, obiecują gruszki na wierzbie i co najgorsze, potrafią zjednoczyć się tylko w jednym celu – by wykończyć najmocniejszego kandydata. Na czas wyborów szkoła zmienia się w arenę politycznych sporów, uczniowie co chwilę składają kolejne obietnice, jest debata z udziałem dorosłego moderatora, obietnice składane w kuluarach, cisza wyborcza, biało-czerwona urna do głosowania. Jest też olbrzymia presja i emocje, z którymi nie wszyscy potrafią sobie poradzić. Gorączkową atmosferę podgrzewają rodzice, którzy w myśl zasady – jak mówi jeden z nich – szara masa ginie w tłumie, wpajają w swoje pociechy własne wzory zachowania, by – jak sądzą – szybciej poznali smak tego, co czeka ich w dorosłym życiu.”
Po Amsterdamie obraz – reklamowany jako dziecięcy thriller polityczny - był pokazywany na kilku festiwalach filmowych, kolejno w Krakowie (Krakowski Festiwal Filmowy 25 maja - 1 czerwca 2014), Wrocławiu i Warszawie (Planete+ Doc Film Festival, 8-18 maja 2014), Parnu w Estonii (Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych i Antropologicznych 14-27 lipca 2014), Sokołowsku (Festiwal Filmowy Hommage à Kieślowski, 5-7 września 2014), Seulu w Korei Południowej (Międzynarodowym Festiwalu Filmów Dokumentalnych DMZ, 17-24 września 2014) i Poznaniu (Malta Festival, 8-26 czerwca 2015). Na jednej z tych imprez, w Estonii, film zdobył nagrodę dla najlepszego filmu dla dzieci. Dokument pojawił się jeszcze na Festiwalu Filmoteki Szkolnej przy Warszawskiej Szkole Filmowej w czerwcu 2015 roku, a jego pokaz w warszawskim kinie Muranów był pretekstem do dyskusji młodzieży licealnej z dwójką znanych krytyków filmowych.
Jak kamień w wodę
Mimo międzynarodowej nagrody i licznych pokazów na ważnych festiwalach, dokument Pawła Ferdka przepadł jak kamień w wodę. Był współfinansowany przez TVP, ale nawet w tej stacji nigdy nie doczekał się telewizyjnej premiery. Nie pokazano go też na żadnym pokazie otwartym.
Dlaczego film został odłożony na półkę i stał się przysłowiowym półkownikiem? - To był trudny film, do dziś leży na półce w TVP – przyznaje Janusz Skałkowski, wiceprezes studia filmowego Kalejdoskop, które współfinansowało obraz. - Na emisję nie zgodziła się mama głównego bohatera - wyjawia powód.
Więcej szczegółów przypomina sobie dyrektorka szkoły 103, Danuta Kozakiewicz. – Rodzice wszystkich bohaterów wyrazili zgodę na kręcenie filmu z udziałem ich dzieci na terenie szkoły. Ale potem przyjmowali ekipę filmową również w swoich domach. Rodzicom jednego z uczniów nie spodobało się to, co powiedziało ich dziecko w trakcie kręcenia scen w ich domu, i cofnęli zgodę na pokazywanie jego wizerunku.
Dyrektor Kozakiewicz zaprzecza, by niezadowoleni rodzice przyszli do niej z wnioskiem o interwencję. – Za kręcenie scen poza szkołą nie mogliśmy ponosić odpowiedzialności. Rodzice uczniów sami przecież godzili się na wpuszczenie ekipy filmowej do swojego domu. To była ich własna decyzja – mówi. Wspomina, że negocjacje z rodzicami po zgłoszeniu przez nich zarzutów prowadził ówczesny kierownik produkcji, Wojciech Szczudło ze studia filmowego Kalejdoskop. Ten jednak zmarł w 2015 roku.
Jakie słowa wzbudziły sprzeciw rodziców? Ten, który wie najwięcej, reżyser i scenarzysta dokumentu, Paweł Ferdek, nie odpowiedział na naszą prośbę o rozmowę. Bardziej rozmowna jest mama jednej z pretendentek. Uważa, że film jest bardzo zabawny („taki drugi Rejs”, „cała nasza rodzina setnie się bawiła oglądając ten film, podobnie jak widzowie pokazu na widowni”), ale w ostatecznym rozrachunku pokazuje wszystkich bohaterów w niekorzystnym świetle. Wspomina, że o zwycięstwie ostatecznie nie zdecydowały ani kuszące obietnice wyborcze (słodycze w szkolnym sklepiku czy przyjazd do szkoły Roberta Lewandowskiego), ani dodatkowe zachęty w postaci cukierków, ani to jak bardzo lubiany był dany kandydat („nasza córka wydawała się być pod tym względem murowaną zwyciężczynią”).
Zdaniem rodzica jednej z osób startujących w wyborach na przewodniczącego samorządu, o wyniku zdecydowało to, że na przyszłego przewodniczącego – za namową wychowawczyni - zagłosowała blokiem cała jego 30-osobowa klasa, podczas gdy pozostali kandydaci liczyli na żywiołowe wsparcie osób z różnych klas („z naszej klasy zgłosiło się 5-7 kandydatów, ale każdy grał na siebie”).
* * *
Zapytaliśmy producentów filmu „Przywódcy”, czy widzą możliwość zorganizowania jego publicznego pokazu na Sadybie. Po kilku dniach poznaliśmy odpowiedź. - Niestety, póki nadal obowiązuje sprzeciw matki głównego bohatera, nie możemy zgodzić się na otwarty pokaz. – wyjaśnia Janusz Skałkowski ze studia Kalejdoskop. Zakaz mógłby uchylić główny bohater filmu, który w międzyczasie stał się pełnoletni i może sam zdecydować o zgodzie na rozpowszechnianie. Mężczyzna nie reaguje jednak na nasze prośby o komentarz w tej sprawie.