Działacze sadybiańskiego klubu Delta Warszawa z ekscytacją śledzą losy transferu ich dawnego wychowanka, Roberta Lewandowskiego, z Bayernu Monachium do Barcelony. Jeśli dojdzie do skutku, a na to się zapowiada, będą mogli liczyć na pokaźny zastrzyk pieniędzy. W grę wchodzi niebagatelna kwota… blisko 800 tysięcy złotych.
Lewandowski przynosi pieniądze
Zgodnie z tzw. opłatą solidarnościową, stosowaną przez UEFA, wszystkie kluby, w których transferowany piłkarz szkolił się między 12. a 23. rokiem życia, otrzymują do podziału w sumie 5 procent kwoty transferu. Każdy sezon między 12. a 15. rokiem życia wart jest 5% opłaty solidarnościowej, a między 16. a 23. rokiem – 10%.
W przypadku Delty Warszawa, gdzie Robert Lewandowski trafił na jeden sezon w 2005 roku (od końca października 2004 do 1 lipca 2005, kiedy podpisał kontrakt z Legią), w grę wchodzi opłata za 8 miesięcy gry po 16. roku życia, czyli 6,6% opłaty solidarnościowej.
Jeśli potwierdzą się doniesienia mediów o warunkach zmiany klubu i kwota transferu gwiazdy Bayernu wyniesie 50 mln euro, wszystkie szkolące Lewandowskiego kluby otrzymają do podziału 5% z tej kwoty, czyli 2,5 mln euro. W takim przypadku opłata solidarnościowa przypadająca na Deltę Warszawa wyniesie 165 tys. euro. Przy obecnym kursie wymiany to 787 tys. zł. Tyle mogłoby wpłynąć do kasy klubu z ul. Jeziornej na Sadybie.
W podziale funduszu solidarnościowego związanego z transferem Roberta Lewandowskiego z Bayernu do Barcelony będą również uczestniczyć inne kluby, które odpowiadają za szkolenie piłkarza na początku jego kariery. Są to: Varsovia Warszawa (spodziewany wpływ w wysokości 600 tys. euro), Legia Warszawa (250 tys. euro), Znicz Pruszków (500 tys. euro) i Lech Poznań (500 tys. euro). W podziale pieniędzy z funduszu solidarnościowego swój udział będzie miał też niemiecki klub Borussia Dortmund (500 tys. euro).
Nie podniecam się
Prezes Delty Warszawa, Andrzej Trzeciakowski, którego zastaliśmy na urlopie, ze spokojem podchodzi do transferu. - Nie podniecam się tym transferem - mówi. - Niemcy mogą jeszcze Roberta nie puścić - twierdzi.
Prezes sadybiańskiego klubu ocenia, że gdyby jednak doszło do transferu Lewandowskiego opłata solidarnościowa przyniosłaby polskim klubom duży i bardzo potrzebny zastrzyk gotówki. Dopytywany o to, jakie konkretnie pieniądze mogłyby trafić do klubu z Jeziornej 2, Trzeciakowski mówi, że dokładnie nie wie. - Tym zajmuje się odpowiednia komórka w PZPN - mówi.
Człowiek, który sprowadził Lewandowskiego do Delty, dementuje w rozmowie z portalem Sadyba24.pl podawaną w mediach długość pobytu słynnego piłkarza na Sadybie. Zdaniem mediów, Lewandowski trafił do Delty w lutym 2005 roku. - Podpisaliśmy z nim kontrakt pod koniec października lub na początku listopada 2004 roku. Natomiast grać w naszej drużynie zaczął faktycznie od rundy wiosennej w kolejnym roku. I pozostał z nami do końca czerwca 2005, kiedy przeszedł do Legii - mówi prezes Trzeciakowski. Słowa szefa Delty oznaczają zatem, że Lewandowski spędził na Sadybie nie pięć, lecz osiem miesięcy.
- Na co przeznaczę te pieniądze? Na pewno na rozwój klubu - śmieje się Trzeciakowski. - Szkoda, że Robert tak rzadko zmienia kluby - dodaje.
Duże pieniądze, ale rzadko
W przeciwieństwie do wielu innych polskich piłkarzy, którzy trafili z polskiej ligi za granicę, Robert Lewandowski nie dawał zbyt wielu okazji do dodatkowego zarobku klubom swojej młodości. Ostatnim razem w 2010 roku, kiedy z Lecha trafił do Borussi Dortmund (za 4,75 mln euro). Od kiedy wyjechał za granicę, zmienił klub tylko raz. W 2013 roku przeszedł z Borussi Dortmund do Bayernu Monachium. Ponieważ transfer odbył się w ramach tej samej federacji piłkarskiej (tego samego kraju), zgodnie z ówczesnym przepisami opłata solidarnościowa nie została uruchomiona. Polskie kluby, z których wywodził się Lewandowski, nie dostały wówczas ani grosza. W tej sytuacji znalazła się również Delta Warszawa.
Od 2020 roku przepisy zmieniono. Dziś fundusz solidarnościowy dotyczy również transferów w ramach te samej federacji.