Rezerwat przyrody Jeziorko Czerniakowskie jest otoczony z kilku stron rodzinnymi ogrodami działkowymi. Od strony ulicy Augustówka i Zawodzie działają trzy: RoD Sielanka, RoD Augustówka II, RoD Wilanów. Obok nich znajdują się bezimienne działki przy budynkach mieszkalnych Augustówka 8 i 8A. Zielone spokojne sąsiedztwo zazwyczaj nie przeszkadza mieszkańcom pobliskich domów i bloków. Problem pojawia się zwykle na jesieni i na wiosnę.
- Dosłownie co drugi dzień nad okolicą unosi się snop dymu. Widzę to doskonale z mojego balkonu. I czuję w całym mieszkaniu – mówi mieszkający na Augustówce pan Mateusz. Potwierdza to radna Mokotowa, Melania Łuczak ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. - W okresie od wiosny do zimy niemal codziennie w całej okolicy da się wyczuć jedynie smród palonych liści i śmieci, a na horyzoncie unoszą się słupy trującego dymu – mówi radna. Dalej wylicza związane z tym uciążliwości. - Dym powoduje kaszel, łzawienie oczu, zaostrzenie astmy u chorych, nieraz wymioty, przesiąkają nim ubrania i ściany - dodaje.
Radna dobrze wie, o czym mówi, bo od 3 lat rok w rok domaga się od władz miasta i zarządów działek ukrócenia tego procederu. - Mimo ponad setki zgłoszeń złożonych przez mieszkańców w poprzednim roku, oraz dostarczania materiału dowodowego w postaci zdjęć i filmów Straży Miejskiej i miejskim podmiotom odpowiedzialnym za środowisko, nic się nie zmieniło, a działkowcy znowu czują się bezkarni – zauważa Łuczak.
Dlaczego nielegalny proceder spalania odpadów zielonych trwa nieprzerwanie już tyle lat? Zapytaliśmy instytucje, które są odpowiedzialne za utrzymanie porządku i respektowanie prawa o to, jakie podejmują działania i jakie notują efekty.
Strażnicy miejscy: kontrolujemy
Strażnicy miejscy z Mokotowa potwierdzają, że wiedzą o sprawie i się nią zajmują. Na dowód przytaczają liczby.
Cytujemy za strażą miejską: „W 2021 roku w rejonie ulic Augustówka i Zawodzie strażnicy z Oddziału Kontroli Środowiska przeprowadzili 67 interwencji dotyczących gospodarowania odpadami, a w tym także kontroli spalania odpadów.”
Ciekawe są efekty tych działań. W oświadczeniu referatu prasowego straży miejskiej czytamy: „Podczas działań funkcjonariusze ujawnili 1 przypadek termicznego przekształcania biomasy na poziomie gruntu (czytaj: ognisko – przyp. red.). Wobec sprawcy wykroczenia strażnicy zastosowali sankcje karne zgodnie z obowiązującymi przepisami (czytaj: mandat – przyp. red.). W 7 przypadkach w trakcie kontroli wykonywanych przez strażników został użyty dron.”
Urząd Dzielnicy Mokotów: występujemy do straży
Z długiej historii kontaktów radnej Łuczak z urzędami wynika, że urzędnicy z Mokotowa też podejmują działania. - 17 kwietnia 2O2O r. jako radna Dzielnicy Mokotów zwróciłam się w tej sprawie m. in. do Wydziału Ochrony Środowiska (WOŚ) i Pana naczelnika Dominika Babskiego – twierdzi Melania Łuczak. - Otrzymałam odpowiedź, że Wydział Ochrony Środowiska Dzielnicy Mokotów w 2019 r. wystąpił do Straży Miejskiej z prośbą o uwzględnienie w kontrolach także terenów niektórych ogródków działkowych, pod kątem spalania – dodaje.
Jak się dowiadujemy od przedstawicielki Miasto Jest Nasze, mokotowski WOŚ podobnie zareagował na jej kolejne maile z marca 2021 roku i z marca 2022 roku. Za każdym razem występował do straży miejskiej o kontrolę ROD-ów na Augustówce. I apelował, by poinformowała zarządy ogrodów o obowiązujących zakazach – wyjaśnia radna. Dodatkowo rok temu WOŚ zobowiązał również okręgowy Zarząd Mazowieckiego Polskiego Związku Działkowców do poinformowania swoich działkowców o zakazie spalania odpadów.
Polski Związek Działkowców: informujemy członków
Burmistrz Mokotowa, Rafał Mostowski, przyznaje, że zarząd działkowców wypełnia swoje obowiązki informacyjne. - Na tablicach ogłoszeń RoD widnieją czytelne informacje o zakazie spalania odpadów, w tym odpadów zielonych z pielęgnacji działek – informuje w piśmie do dzielnicowej radnej.
Związek Działkowców wprowadził zakaz spalania zielonej masy w regulaminie ROD-ów. Paragraf 68, punkt 5 zabrania spalania na terenie ROD wszelkich odpadów i resztek roślinnych.
Władze związku twierdzą, że stale przypominają działkowcom o zakazie. - Przynajmniej dwa razy w roku (wiosna/jesień) przesyłane są pisma do konkretnych zarządów ROD z upomnieniami i przypomnieniem o zakazie spalania odpadów – mówi prezes Komisarycznego Okręgowego Zarządu Mazowieckiego Polskiego Związku Działkowców, Marek Łagowski. Zaznacza od razu, że władze mają dość ograniczone możliwości wyegzekwowania przepisów regulaminu: - Jeśli dany działkowiec łamie prawo, to zgodnie z przepisami może liczyć się nawet z pozbawieniem go prawa dzierżawy działki - tłumaczy.
Prezes mazowieckiego oddziału związku działkowców zauważa, że reprezentowany przez niego zarząd nie jest stroną w postępowaniach związanych z procederem spalania. - Działkowiec odpowiada osobiście przed strażą miejską, która wymierza stosowne mandaty lub grzywny. Napominanie, edukowanie, przypominanie trwa nieustannie, ale nie każdy przyjmuje do wiadomości, że spalanie jest szkodliwe – dodaje.
Dlaczego więc nic nie działa?
Jak widać, wszyscy, którzy mogą mieć wpływ na ukrócenie procederu, mogą wykazać się jakimś działaniem. Nawet jeśli oznacza to tylko tworzenie i wysyłanie pism.
Faktyczne działanie de facto pozostaje jednak w gestii miejskich strażników. Liczba podejmowanych przez nich interwencji może imponować. Przypomnijmy: 67 interwencji w 2021 roku. Dane budzą jednak pewne wątpliwości. I wskazują, że dużo jest jeszcze do poprawy w samej straży.
Nieznana liczba kontroli dotyczących spalania odpadów zielonych. Dopytywani przez nas strażnicy nie potrafili powiedzieć, ile wśród tych 67 interwencji to przypadki spalania odpadów zielonych. Pod hasłem gospodarowanie odpadami mieścić się przecież może równie dobrze kontrola umów na wywóz śmieci. Przez kontrolę spalania odpadów można z kolei rozumieć również kontrolę odpadów, spalanych w domowych piecach. W końcu to właśnie do kontroli tzw. kopciuchów stołeczna straż została wyposażona w drony i mobilne laboratorium.
Jeśli udałoby się zawęzić interwencje tylko do spalania odpadów zielonych, to pojawi się kolejne pytanie, pod jaką nazwą występuje zdarzenie, do którego wysyłani są funkcjonariusze. Czy jest nim spalanie odpadów zielonych, czy jest nim zadymienie, czy jest nim ognisko. Nazwa zdarzenia ma kolosalne znaczenie dla statystyki. Jak się bowiem okazuje, spośród 67 interwencji w 2021 „dotyczących gospodarowania odpadami, a w tym także kontroli spalania odpadów” tylko 4 dotyczyły ognisk.
Przedstawiciele biura prasowego straży miejskiej nie pozostawiają tu wątpliwości: - W 2021 z rejonu ulic Augustówka oraz Zawodzie otrzymaliśmy od mieszkańców cztery zgłoszenia, które bezpośrednio dotyczyły palenia ogniska i tak zostały zarejestrowane w systemie. Natomiast w innych zgłoszeniach nie został określony sposób spalania. W odpowiedzi na te cztery zgłoszenia zostały podjęte interwencje – wyjaśniają strażnicy.
Niska skuteczność kontroli – zarówno dronami jak i pieszo. Zastanawiająca jest niska skuteczność strażników w wykrywaniu ognisk za pomocą nowoczesnej technologii. W 2021 roku na 67 interwencji na gorącym uczynku złapano tylko jednego sprawcę. Tymczasem tereny ROD sprawdzono dronami siedem razy. Jak przekonuje burmistrz Mokotowa, Rafał Miastowski, używana przy tej okazji technologia jest dość zaawansowana. - Czynności kontrolne prowadzone są przy pomocy mobilnej kamery monitoringu wizyjnego bądź drona z kamerą termowizyjną i wbudowanym analizatorem spalin – wyjaśnia burmistrz. - Zastosowanie drona z analizatorem spalin pozwala mierzyć stężenie pyłów zawieszonych, formaldehydu oraz cyjanowodoru – dodaje.
Choć strażnicy zwykle przyjeżdżają na miejsce zdarzenia, by sprawdzić zgłoszenie mieszkańca, ani razu ich urządzenia pomiarowe nie stwierdziły dymu ani nawet przekroczenia normy zanieczyszczenia powietrza. Dym i swąd występują zatem podczas zgłoszenia, po czym znikają bez śladu w momencie kontroli. I to co najmniej siedem razy w 2021 roku, kiedy strażnicy przyjeżdżali z dronem. Jeszcze gorzej było w bieżącym roku. W 2022 roku strażnicy z Oddziału Ochrony Środowiska przeprowadzili 10 czynności kontrolnych na Augustówce. Jak podają, w ich trakcie wielokrotnie wykonywali kontrole pomiarów powietrza oraz obserwowali teren ROD za pomocą kamery umieszczonej na wysięgniku pojazdu służbowego. Mimo 10 kontroli, „w trakcie tych działań nie ujawniono zadymienia”. Nie zanotowano też ani razu przekroczenia średniej zawartości zanieczyszczenia powietrza pyłami PM 2,5 i PM 10.
Dopytywani przez nas o powód małej skuteczności kontroli z użyciem drona, miejscy strażnicy przyznali w końcu, że „kontrole przy pomocy dronów dotyczą przede wszystkim sprawdzania toksycznych związków w spalinach wydobywających się z kominów”.
Mimo że w oficjalnych odpowiedziach do naszej redakcji i do burmistrza Mokotowa przywoływali fakt używania dronów w kontekście ognisk w ROD-ach, w późniejszej korespondencji strażnicy bagatelizują a wręcz kwestionują sens używania drona w tych celach. - Przy zgłoszeniach dotyczących spalania odpadów w ognisku funkcjonariusze nie muszą używać dronów, ponieważ do ujawnienia ogniska wystarczy obserwacja terenu, a następnie określenie, czy dochodzi do spalania odpadów. Natomiast nie jest wykluczone, że podczas kontroli prowadzonej za pomocą drona, funkcjonariusze mogą ujawnić ognisko, które jest niewidoczne z punktu, w którym znajdują się strażnicy – tłumaczą przedstawiciele referatu prasowego w stołecznej straży miejskiej.
Jedyne pocieszenie w patrolach pieszych. Jak dowodzą strażnicy, w wyniku obchodu w bliskiej odległości od ROD w 2022 r. strażnicy dwukrotnie ujawnili spalanie odpadów. I nałożyli mandaty. Jak przyznają funkcjonariusze, patrole piesze mają jednak utrudniony dostęp na teren RoD, bo te są ogrodzone, a wejście jest możliwe poprzez zamykane furtki. Strażnicy miejscy mogą więc wejść na teren RoD wyłącznie z użytkownikami działek.
Niezależnie od sposobu kontroli, czy dronami czy pieszo, do niskiej wykrywalności nielegalnych palenisk przyczynia się brak bezpośredniej komunikacji między strażnikami a mieszkańcami. Zdaniem mieszkańców częste są bowiem przypadki, gdy sprawy przez nich zgłaszane w miejskiej aplikacji 19 115 są zamykane jako rozwiązane, choć proceder nadal trwa a mieszkaniec nadal jest jego świadkiem.
– Nie raz nie dwa miałem tak, że po moim zgłoszeniu na aplikacji i załączeniu zdjęć, które wskazują miejsce występowania ogniska, dostaję informację zwrotną, że nie stwierdzono występowania dymu i sprawę zamknięto – mówi pan Mateusz. - Zaraz po takim komunikacie pisałem reklamację, że przecież dym się wciąż unosi, bo nadal go widzę. Dopiero wtedy informowano mnie, że strażnicy nie mogli wejść na teren ogrodu działkowego. A zatem niewykrycie sprawy bywa po prostu synonimem nieskutecznej interwencji – podsumowuje mieszkaniec.
Nieznany czas przyjazdu patrolu interwencyjnego – często kilkanaście godzin. Dlaczego strażnicy nie widzą dronem ognisk, które zgłaszają im mieszkańcy? Pewnym wytłumaczeniem może być czas, jaki upływa od zgłoszenia do interwencji. – Wielokrotnie spotykam się z tym problemem, kiedy zgłaszam straży nielegalnie zaparkowane samochody na Racławickiej – mówi radna Łuczak. – Strażnicy przyjeżdżają na miejsce po wielu godzinach, kiedy samochody już zdążyły odjechać. Tu może być podobnie – dodaje.
Strażnicy nie podają, jaki jest średni czas dojazdu przy zgłaszaniu nielegalnych ognisk. - Czas podjęcia działań jest uwarunkowany od liczby zgłoszeń, które wcześniej wpłyną do straży miejskiej – twierdzą przedstawiciele referatu prasowego straży. - W przypadkach o podobnym charakterze następuje tzw. kolejkowanie – wyjaśnia rzecznik służby. I dodaje: - Nie dotyczy to zgłoszeń priorytetowych, dotyczących ratowania życia, zdrowia lub mienia. Średni czas dojazdu na miejsce zgłoszenia w takich przypadkach wynosi poniżej 15 minut.
Strażnicy zapewniają jednak, że każde zgłoszenie, jakie wpływa od mieszkańców, jest przez nich realizowane. - Nie czekamy, aż wpłyną inne zgłoszenia w danej sprawie. Niemniej może tak się zdarzyć, że zgłoszenia są dublowane. Zdarzają się bowiem przypadki, że konkretna nieprawidłowość zgłaszana jest przez dwie lub więcej osób, a podejmowana jest tylko jedna interwencja – tłumaczą miejscy strażnicy.
Mieszkaniec okolic ROD-ów na Augustówce nie pozostawia złudzeń: czas dojazdu jest zwykle liczony w godzinach. – Zwykle odpowiedź na moje zgłoszenie w miejskiej aplikacji przychodzi po kilku godzinach, a czasem następnego dnia – mówi mieszkaniec Augustówki. - Oczywiście nie musi to oznaczać, że tyle trwa interwencja – przyznaje.
Na dowód pan Mateusz przesyła nam niedawne zrzuty ekranu z aplikacji 19 115. Zgłoszenie z 11 marca 2022 o 17.08 doczekało się odpowiedzi o niewykryciu zdarzenia 12 marca o 13.27. Kolejne zgłoszenie z 15 marca o 17.36 zakończyło się 16 marca o 16.25. Zgłoszenie z 16 marca o 16.47 zostało zamknięte 17 marca o 9.25. I czwarte z 30 marca z 18.11 skończyło się wiadomością zwrotną 31 marca o 18.24. We wszystkich przytoczonych przypadkach komunikat z aplikacji brzmiał podobnie: „Przeprowadzono kontrolę i nie stwierdzono naruszenia prawa”. A średni czas liczony od zgłoszenia do informacji zwrotnej – od 16 do 20 godzin.
Czekanie na miejscu na przybycie strażników nie skraca czasu interwencji i nie zwiększa szans na złapanie sprawcy na gorącym uczynku. Tak twierdzi mieszkaniec Augustówki, który sprawdził to na sobie. - Kiedyś chciałem przypilnować sprawy i zaraz po wysłaniu zgłoszenia na 19 115 oraz po telefonie na straż miejską poszedłem w okolice działek, z których unosił się dym – opowiada. - Chciałem poczekać na strażników i wskazać, gdzie powinni sprawdzić, żeby nie tracili czasu na poszukiwania. Czekałem 2 godziny na pojawienie się strażników. Do tego czasu działkowcy zdążyli już dawno wypalić to, co chcieli. Ewidentnie takie zgłoszenia nie są w priorytecie straży – podsumowuje pan Mateusz.
Do kogo dzwonić? Melania Łuczak przyznaje, że mieszkańcy często nie wiedzą, do kogo mają zadzwonić ze zgłoszeniem nielegalnych ognisk. – Ja najczęściej dzwonię na numer interwencyjny miasta 19 115 i numer wydziału ochrony środowiska na Mokotowie – mówi radna. Strażnicy polecają z kolei numer ekopatrolu oraz bezpłatny, czynny całą dobę telefon alarmowy 986. Który z tych numerów jest właściwy i najskuteczniejszy w sprawach spalania zielonych odpadów? - Nie wiem – rozkłada ręce Łuczak.
Przedstawicielka stowarzyszenia Miasto Jest Nasze nie wierzy już w to, że coroczne monitowanie kolejnych urzędów przyniesie oczekiwaną zmianę. Na pytanie, co zamierza dalej robić ze sprawą nielegalnego palenia odpadów zielonych na działkach przy Jeziorku Czerniakowskim, mówi: - Jak zwykle, kiedy zawodzi standardowa ścieżka, pozostaje zainteresowanie tematem opinii publicznej. Niewielu mieszkańców przecież wie, że napisałam kolejną interpelację do burmistrza. Dlatego trzeba pójść z tym do mediów. Zacznę od naszego profilu Miasto Jest Nasze.
- Liczę, że jak ludzie zauważą temat, to zareagują i zdopingują władze do działania. Chodzi przecież o prostą i praktyczną rzecz - o umożliwienie mieszkańcom normalnego życia w okolicy, która w dużej części jest rezerwatem przyrody – mówi Melania Łuczak.
* * *
Do sprawy powrócimy w kolejnych dniach. Jutro porozmawiamy z mazowieckimi władzami związku działkowców.