Znacie? Kierowcy samochodów omijają korki, wjeżdżając w małe osiedlowe uliczki. Z kolei zastawione samochodami, dziurawe lub nieistniejące chodniki zmuszają pieszych – w tym starszych i dzieci - do tego, by chodzić po jezdni. To codzienne obrazki z życia całego Mokotowa, szczególnie dotkliwe na starej Sadybie, osiedlu domów jednorodzinnych na Mokotowie, gdzie uliczki są wąskie i nie ma wielu alternatywnych opcji dotarcia do celu.
Mieszkańcy Sadyby są zgodni
Jeszcze pięć lat temu urzędnicy z Mokotowa rozumieli te zagrożenia. Pod koniec 2016 roku przeprowadzili specjalne konsultacje społeczne dotyczące uspokojenia ruchu i zwiększenia bezpieczeństwa na starej Sadybie, formalnie zwanej Miastem Ogrodem Sadyba. Urząd dzielnicy pytał w ankietach, czy mieszkańcy są za wprowadzeniem strefy ruchu o ograniczonej prędkości na obszarze osiedla, a jeśli tak, to czy prędkość należy ograniczyć do 40 czy 30 km/h. Zdecydowana większość respondentów – 87% (tj. 371 osób) – chciała ograniczenia prędkości, a podobnie liczna grupa (86% z tych, którzy odpowiedzieli tak) wolała prędkość 30 km/h. W raporcie z konsultacji zarząd dzielnicy stwierdził, że: „wprowadzenie stref ograniczonej prędkości (do 30 km/h) w obszarze objętym konsultacjami będzie realizowane etapowo, w miarę pozyskiwania środków na ten cel oraz przy realizacji planowanych remontów ulic.”
Po pięciu latach od tej deklaracji nic się nie zmieniło na Sadybie, jest wręcz gorzej, bo samochodów i korków wciąż przybywa. Urząd nie wprowadził strefy ograniczonej prędkości na żadnej ulicy osiedla. Zapytana przez portal Sadyba24.pl, rzeczniczka dzielnicy Monika Chrobak nie potrafiła podać żadnych konkretnych działań, które zarząd podjął w tym kierunku. - Wyniki konsultacji są nam znane i zarząd realizując przyszłe inwestycje drogowe i remontowe będzie się starał wprowadzić rozwiązania spowolniające ruch. Zależy to od posiadanych i pozyskiwanych środków – powtórzyła przedstawicielka mokotowskiego ratusza.
Na konsultacjach się nie skończyło. Dwa lata temu, jeszcze przed pandemią, swoją wolę ograniczenia i uporządkowania ruchu na Sadybie ponownie potwierdzili mieszkańcy tego osiedla, podpisując petycję do burmistrza Mokotowa, Rafała Miastowskiego. – Domagamy się od władz Dzielnicy Mokotów zapewnienia bezpieczeństwa na drogach lokalnych Miasta Ogrodu Sadyba, wyeliminowania z nich ruchu ponadlokalnego oraz zapewnienia odpowiednich warunków dla osób poruszających się pieszo – czytamy w apelu. Za zmianami opowiedziało się wtedy niemal 800 osób (dokładnie 782) – tyle podpisów przekazano do ratusza.
Ratusz stworzył szczegółowy plan zmian
Mieszkańcy Sadyby zainteresowani zwiększeniem bezpieczeństwa na osiedlu nie poprzestali na pismach. Razem z mieszkańcami innych osiedli dolnego i górnego Mokotowa zawiązali inicjatywę Strefa Mieszkańców. Przez kilka lat chodzili po radnych i urzędnikach dzielnicy i miasta, przekonując ich do swojej wizji. Dopięli swego w przypadku Biura Polityki Mobilności i Transportu w stołecznym ratuszu.
Dyrektor rozwiązanego w kwietniu tego roku biura, Waldemar Lasek, zlecił przygotowanie studium obsługi transportowej Miasta Ogrodu Sadyba. W efekcie firma TransEko stworzyła raport na grubo ponad 300 stron ze szczegółowymi wyliczeniami istniejącego natężenia ruchu na każdej ulicy osiedla. Autorzy, 10-osobowe grono naukowców, opisali i zmierzyli stan każdej uliczki. Zaproponowali też cztery warianty przyszłej organizacji ruchu.
Rekomendowany wariant zmian zakłada miks – część uliczek ma mieć ograniczenie prędkości do 30 km/h, część ma być uznana za strefę zamieszkania. - Różnica pomiędzy strefą zamieszkania a tempo 30 jest taka, że samochód jedzie o 10 km/h wolniej i musi ustąpić pieszemu – czytamy na profilu Strefa Mieszkańców na Facebooku. W obu przypadkach, na wjeździe do strefy z ograniczoną prędkością, czyli de facto na każdym wjeździe do osiedla, namalowane będą na jezdni mówiące o tym znaki. Staną też znaki pionowe D-40. W obu przypadkach będą też wprowadzone takie same rozwiązania uspakajające ruch - śluzy na wjeździe i wjeździe, przewężenia, wyniesienia skrzyżowań, esowanie toru jazdy. Niezależnie od tego, czy będzie to strefa Tempo 30 czy strefa zamieszkania, po osiedlu nie będzie można szybko jechać. W strefie Tempo 30 do likwidacji pójdą natomiast nielegalne miejsca postojowe – np. te znajdujące się bezpośrednio koło skrzyżowań.
Pośredni inicjator studium, mieszkaniec Sadyby, Sławomir Nałęcz, tak wyjaśnia sens zmian: - Jak każda zmiana, wprowadzenie strefy Tempo 30 lub zamieszkania, może rodzić wątpliwości mieszkańców Sadyby. Dlatego ważne jest, by nie przywiązywać się kurczowo do rozwiązań, tylko stale pamiętać o założeniach i celach. Najważniejsze są dwa. Po pierwsze, chcemy zlikwidować ruch tranzytowy osiedlowymi uliczkami, który pojawia się głównie po zachodniej stronie starej Sadyby. Po drugie, chcemy zapewnić dobre warunki ruchu i bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom ruchu, zwłaszcza niechronionym tj. pieszym i rowerzystom, których potraktowano priorytetowo. To oznacza uwolnienie zastawionych chodników i ograniczenie zbyt dużej prędkości, jaką dziś rozwijają kierowcy.
Mokotowscy urzędnicy sceptyczni
Ulice osiedlowe podlegają zwykle burmistrzom dzielnic. To oni decydują, czy i jakie zmiany będą na nich wprowadzane. Sprawa strefy Tempo 30 na Mokotowie i Sadybie trafiła więc w kolejnym kroku pod obrady radnych dzielnicy Mokotów. Na posiedzeniu komisji gospodarki komunalnej w połowie maja temat wywołał ożywioną dyskusję. Nietypowy był sam skład uczestników. Na spotkaniu zjawił się bowiem cały zarząd dzielnicy, co zwykle się nie zdarza na posiedzeniach komisji.
Członkowie zarządu dzielnicy nie ukrywali swojego sprzeciwu, choć nie mówili tego wprost. Wiceburmistrz Jan Ozimek stwierdził, że nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów, a korki to rzecz normalna, za którą nie ponosi odpowiedzialności. Wiceburmistrz Skolimowski uznał strefy zamieszkania za zachodnią modę, która nie ma racji bytu w polskich warunkach. Enigmatyczny na samym posiedzeniu, przewodniczący rady Mokotowa, Miłosz Górecki, podzielił się swoimi obawami na forum internetowym inicjatywy Strefa Mieszkańca: - Ja się boję, że będzie jeszcze trudniej o znalezienie miejsca do zaparkowania samochodu . Boję się też, że przy przebudowach ulic będą wycinane duże drzewa a nasadzane małe. Małe drzewo przez wiele lat nie jest w stanie zastąpić dużego.
Jak przyznali członkowie zarządu, ich sceptycyzm bierze się ze złych doświadczeń związanych z wprowadzaniem dróg rowerowych i ograniczaniem dzikiego parkowania na Górnym Mokotowie. Mieszkańcy z tego rejonu dawali wyraźnie odczuć urzędnikom, że są niezadowoleni. Oficjalnie stanowisko zarządu jest jednak pokojowe i przychylne. - Uważamy, że na terenie dzielny Mokotów jest wiele miejsc, gdzie należy wprowadzić uspokojony ruch, w tym na terenie Sadyby – mówi w imieniu zarządu rzeczniczka dzielnicy.
Jesteśmy za bezpieczeństwem, ale te koszty…
Zarząd dzielnicy podnosi dwa główne argumenty przeciwko pomysłowi – zbyt wysokie koszty, na które nie ma pokrycia w budżecie dzielnicy, oraz domniemany brak zgody konserwatora zabytków. - Studium, którego realizacja wymaga nakładów inwestycyjnych, nie było konsultowane z zarządcą dróg i jego możliwościami finansowymi – wyjaśnia Monika Chrobak. - Pamiętajmy, że obszar Miasto Ogród Sadyba jest objęty ochroną konserwatora zabytków a przedstawione w nim rozwiązania nie były z nim konsultowane, przez co nie wiadomo, jakie rozwiązania mogą zostać zaakceptowane. Jednocześnie informujemy, że na terenie m.st. Warszawy dotychczasowe uzgodnienia konserwatora zabytków były rozbieżne z wymaganiami organu zarządzającego ruchem – dodaje.
Koszty są faktycznie niemałe – w studium obsługi transportowej Miasta Ogrodu Sadyba zostały oszacowane na 30 milionów złotych. Argument ten utrącił jednak obecny na posiedzeniu mokotowskiej komisji Tomas Dombi, dyrektor nowoutworzonego Biura Zarządzania Ruchem Drogowym w ratuszu. Poprzedni dyrektor Biura Mobilności upierał się, choć nie ma na to podstawy prawnej, do zrównania poziomu chodnika z jezdnią, co skutkowało koniecznością przebudowy. Nowy dyrektor Biura Zarządzania Ruchem Drogowym, Dombi, zadeklarował na posiedzeniu, że optuje za rozwiązaniem niskokosztowym. - Wystarczy zaznaczyć wjazd i wyjazd do takiej strefy przewężeniem oraz wewnątrz strefy zastosować rozwiązania spowalniające ruch bez konieczności przebudowy. Kierowca powinien mieć jasny sygnał, że wjechał do innej przestrzeni i musi zwolnić – mówił.
Szef Biura Zarządzania Ruchem Drogowym chce wewnątrz strefy wprowadzać sposoby ograniczania ruchu, esowanie, przewężenia. Nie ma jednak potrzeby całkowitej przebudowy ulicy, by zrównać jezdnię z chodnikami. Ile kosztowałaby nowa organizacja ruchu na Sadybie w wersji niskokosztowej, proponowanej przez Dombiego? Nie wiadomo. Dane te trzeba by dopiero wydobyć z kosztorysów wykonanych przez autorów studium.
To tylko materiał wyjściowy
Rzeczniczka Mokotowa chłodzi jednak gorące głowy tych, którzy uważają, że do realizacji studium jest już niedaleko, skoro wszystko zostało już zmierzone i opisane. - Opracowane studium jest jedynie materiałem wyjściowym do wskazania zarządcy drogi przyszłych kierunków przebudowy układu komunikacyjnego rejonu Sadyba – kwituje Chrobak.
Choć zarząd dzielnicy Mokotów jest przeciwny zmianom, głosy radnych wydają się podzielone. Z jednej strony jest przewodniczący rady, Miłosz Górecki, który jawnie kontestuje nowy plan drogowy dla Sadyby, z drugiej strony - radna Miasto Jest Nasze, Melania Łuczak, która otwarcie wspiera pomysł.
Radny Koalicji Obywatelskiej i przewodniczący komisji zajmującej się tą sprawą, Michał Mycka, dopuszcza wprowadzenie strefy zamieszkania, ale warunkowo, na wybranych ulicach. - Jestem za tym, by miasto było przyjazne wszystkim mieszkańcom - kierowcy to też piesi a często również rowerzyści. Natomiast w kwestii bezpieczeństwa w ruchu drogowym, to piesi są najbardziej narażeni, dlatego troska o ich bezpieczeństwo jest szczególnie istotna - mówi Mycka. - Zanim więc wprowadzimy Tempo 30 czy strefy zamieszkania musimy mieć pewność, że te zmiany i wynikające z nich pierwszeństwo dla pieszych będą widoczne i respektowane przez kierowców, oraz że przyczynią się do poprawy, a nie pogorszenia bezpieczeństwa pieszych. Samo postawienie nowego znaku może nie wystarczyć. Jestem za tym, by takie rozwiązania wprowadzać rozważnie, po indywidualnej analizie ulic - pilotażowo, stopniowo, a nie od razu na całym osiedlu. Do takiego podejścia będę przekonywał radnych i urzędników - deklaruje mokotowski radny.
Mieszkańcy nie tracą nadziei i wskazują na możliwy kompromis między sceptykami i entuzjastami zmian: - Wszyscy przekonamy się, czy to rozwiązanie się sprawdzi, kiedy dzielnica zacznie wdrażać zmiany po małym kawałku. Chcielibyśmy zacząć tam, gdzie sprawa wydaje się oczywista - na małych uliczkach, gdzie chodniki są w całości zastawione samochodami – mówi Sylwia Jedyńska ze Strefy Mieszkańców.
Radni Mokotowa mają kontynuować dyskusję w sprawie zmian w obsłudze drogowej dzielnicy na najbliższych posiedzeniach Komisji Gospodarki Komunalnej, Inżynierii Miejskiej i Ochrony Środowiska. Temat trafi następnie na sesję rady dzielnicy. To tam ostatecznie zdecydują się losy inicjatywy mieszkańców. Zdaniem Michała Mycki, sprawa nie trafi pod obrady całej rady wcześniej niż po wakacjach.