- Od dłuższego czasu ulica Godebskiego tonie w ciemnościach. Na odcinku kilkuset metrów nie świeci kilka kolejnych latarni gazowych. Za każdym razem kiedy tamtędy przechodzę, czuję się trochę nieswojo. Kiedy wreszcie dzielnica coś zrobi, aby zapewnić bezpieczeństwo swoim mieszkańcom? To już trwa zdecydowanie za długo – napisała do nas w grudniu mieszkająca na starej Sadybie pani Joanna.
Sprawdziliśmy. Najpierw dwukrotnie w grudniu, potem jeszcze dwa razy w styczniu. Faktycznie, na Godebskiego, na odcinku kilkuset metrów między św. Bonifacego i Goraszewską przez badany miesiąc nie działały trzy latarnie. Dwie lampy nie posiadały szklanej czaszy z palnikami. Z kolei trzecia lampa czaszę posiadała, ale nieczynne były palniki. W efekcie cała okolica była przez miesiąc spowita w mroku. Od jak dawna to może trwać?
Aby to sprawdzić, poprosiliśmy dzielnicę Mokotów o comiesięczny wykaz napraw, jaki firma remontowa wyłoniona w przetargu musi dostarczać urzędowi. Z uzyskanego raportu wynika, że mrok na Godebskiego utrzymuje się już co najmniej od półtora roku. Latarnia oznaczona w raporcie numerem Godebskiego 10 nie działa od października 2018 roku, a latarnia numer 9 – od listopada 2018. - To szkody komunikacyjne, wynikające z najechania na latarnię przez samochód – mówi o dwóch słupach Leszek Nowak z mokotowskiego wydziału infrastruktury. Takie latarnie objęte są osobną procedurą, która wymaga m.in. zgłoszenia na policję. A to trwa – tłumaczy Nowak. Ale dlaczego procedura trwa już półtora roku? Urzędnicy z Mokotowa nie wiedzą. – Na jakim to jest etapie i dlaczego tyle trwa, nie potrafię powiedzieć. Sprawy latarni gazowych na Sadybie przejąłem niedawno – mówi Leszek Nowak z wydziału infrastruktury.
Coś tu się nie zgadza – popsutych latarni więcej niż podają w raportach
Trzy popsute latarnie, o których przeczytaliśmy w comiesięcznych wykazach napraw, okazały się czubkiem góry lodowej. W rzeczywistości popsutych latarni jest znacznie więcej.
Podczas czterech spacerów szlakiem latarni gazowych na Sadybie, które odbyliśmy między 15 grudnia 2019 a 15 stycznia 2020, okazało się, że całkowicie nie świeci 15 lamp. Z tego 4 są uszkodzone poważnie - mają tylko same słupy (bez czasz) albo wręcz dziurę w ziemi. 11 nieczynnych lamp ma słupy i czasze, ale po prostu nie świeci.
Tymczasem wykaz za grudzień 2019 podaje, że nieczynne są tylko 3 latarnie: Godebskiego 10, Goraszewska 2 i Goraszewska 5. Kolejnych 10 wykazano jako czynne – te znalazły się na liście napraw, ponieważ wcześniej wymieniono w nich popsute tzw. siatki Aurera, czyli elementy świecące.
Jak to możliwe, żeby aż 10 lamp uległo uszkodzeniu w ciągu zaledwie jednego dnia - ostatni w grudniu wpis w raporcie napraw nosi datę 14 grudnia 2019, a nasza pierwsza wizja lokalna odbyła się 15 grudnia 2019 (o raport napraw wystąpiliśmy do urzędu dzielnicy Mokotów 16 grudnia).
Różnica między liczbą faktycznie nieświecących latarni a liczbą podawaną w raportach do dzielnicy potrafi być jeszcze większa niż 10. Tak było w listopadzie 2018 roku. Egipskie ciemności na ulicy Orężnej zdopingowały wówczas mieszkańców Sadyby do powiadomienia naszego portalu, co opisaliśmy w artykule ( http://sadyba24.pl/wiadomosci/item/2085-najciemniej-jest-pod-latarni%C4%85-%E2%80%93-sadyba-to-potwierdza). Kiedy przeszliśmy się Sadybą 19 listopada 2018, naliczyliśmy aż 28 nieczynnych lamp. Według wykazu napraw, wszystkie latarnie na Sadybie poza trzema działały poprawie jeszcze 30 października 2018, kiedy dokonano ostatniego wpisu o naprawie. W ciągu 3 tygodni popsuło się więc 25 lamp. Jak tłumaczył ówczesny rzecznik dzielnicy Mokotów, tak duża liczba popsutych latarni, którą odnotowaliśmy, wynikała z niefortunnej luki czasowej, jaka powstała między zakończeniem jednej umowy na naprawy latarni i rozpoczęciem obowiązywania nowej umowy.
Dziurawy system kontroli
Powyższe przykłady zdają się dowodzić, że to co podawane było w raportach mocno różniło się od tego, co widać było w rzeczywistości. W wykryciu rozbieżności nie pomagał przyjęty przez urzędników system rozliczeń z firmą usuwającą usterki. W umowie z konserwatorem, wybieranym w przetargu, mowa jest o tym, że konserwator musi naprawić usterkę (poza szkodami komunikacyjnymi i aktami wandalizmu) w ciągu 6 godzin od jej zauważenia. Inny warunek umowy zobowiązuje konserwatora do codziennego sprawdzania stanu latarni. Jeśli konserwator spełniałby oba warunki zgodnie z umową, nie mogłoby dojść do sytuacji, w której naraz i to przez miesiąc nieczynnych jest 25 czy nawet 10 latarni. Sęk w tym, że nikt z urzędu nie weryfikował danych z raportu w terenie. Urzędnicy całkowicie polegali na deklaracjach podwykonawcy. Co więcej, comiesięczny raport z napraw wskazywał popsute latarnie i rodzaj wykonywanych przy nich prac, ale nie pozwalał stwierdzić, ile jest nieczynnych latarni w danym momencie.
Wizja lokalna
Nasze przypuszczenia potwierdziły się. Kiedy tydzień temu, 15 stycznia, zapytaliśmy Leszka Nowaka, ile jest nieświecących latarń na Sadybie, przyznał, że nie wie. – Właśnie dziś dostałem informację od konserwatora, że nieczynne ze względów komunikacyjnych są trzy latarnie: Godebskiego 7 i 9 oraz Waszkowskiego 2. Reszta z 88 latarni powinna działać – stwierdził. Zdziwiony, że niedziałających latarni jest według nas znacznie więcej, obiecał to sprawdzić. – Wyślę kogoś od nas na Sadybę do końca tygodnia i zobaczymy, jaki jest stan po zmroku – obiecał.
Wczoraj, kiedy zadzwoniliśmy ponownie, Nowak przekazał słuchawkę koleżance z wydziału infrastruktury. – Byłam tam na miejscu z konserwatorem – powiedziała Justyna Sudek. - Przeszliśmy wszystkie ulice z latarniami gazowymi i spisaliśmy, w jakim są stanie. Naliczyliśmy cztery nieświecące latarnie – dwie przy Skwerze Starszych Panów, jedną przy Godebskiego 16 i jedną przy Orężnej, tuż za Zdrojową. Do tego sześć latarni, które zostały trwale uszkodzone, w tym te, po których został tylko ślad na chodniku – podsumowała Sudek.
Trzeba kontrolować
Za wizją lokalną poszły deklaracje. – Ustaliliśmy podczas wizji lokalnej, że wszystkie cztery nieczynne chwilowo latarnie zostaną naprawione do najbliższego poniedziałku rano. Do tego samego czasu wymienione zostaną wszystkie nieczynne żarniki na pozostałych latarniach – powiedziała Sudek.
Na jednorazowej akcji ma się nie skończyć. - Co jakiś czas będę przyjeżdżać na Sadybę po zmroku, żeby zobaczyć, czy latarnie się świecą – zapewniła urzędniczka z entuzjazmem. – Trzeba kontrolować – dodała.
A co z latarniami, które zostały zniszczone przez samochody? – Dostałam temat latarni gazowych na Sadybie dopiero trzy dni temu, więc nie wiem, jeszcze jaki jest stan zaawansowania procedur. Ale porozmawiam z kierownikiem i się dowiem – obiecuje przedstawicielka wydziału infrastruktury.
Gdyby okazało się, że latarnie znów nie świecą, mokotowska urzędniczka prosi o zgłaszanie awarii do urzędu pod jej numer 22 443 67 37.
* * *
Efekty naszej interwencji w skrócie
- w ciągu tygodnia od naszej wizyty z dwunastu nieświecących latarni naprawiono osiem, a kolejne cztery mają być przywrócone do pracy za kilka dni.
- wszystkie zdolne do pracy lampy powinny świecić pełnym blaskiem w poniedziałek, 27 stycznia
- urzędnicy wydziału infrastruktury na Mokotowie mają okresowo sprawdzać prawidłowość konserwacji poprzez wizyty w terenie, a na bieżąco zbierać głosy od mieszkańców przez telefon