Stara Sadyba może się poszczycić największą liczbą latarni gazowych w Warszawie. Obecnie jest ich 88. Tyle zostało zamontowanych, ale działa znacznie mniej. Policzyliśmy. 23 latarnie nie świecą – mają słupy, mają czasze, ale w tym czaszach nie pali się ani jeden z czterech żarników. 3 latarnie mają słupy, ale pozbawione są czasz, a bez nich nie ma mowy o żarnikach i świeceniu. Do tego jedna latarnia leży połamana na chodniku i jeszcze jedna nie ma nawet słupa. W sumie nie działa aż 28 z 88 latarni gazowych na starej Sadybie. To jedna trzecia wszystkich latarni.
Orężna pogrążona w ciemności
Najgorsza sytuacja panuje na ulicy Orężnej. Na 31 latarni nieczynnych jest aż 14. Oświetlenie gazowe jest przy tym jedynym źródłem światła na ulicy, więc nawet kilka zepsutych latarni pod rząd sprawia, że ulicę pogrąża mrok, a okolica staje się niebezpieczna. – To efekt rajdu lokalnych pijaczków – tłumaczy Radosław Jaskólski z firmy Co-fund, która od lat obsługuje latarnie gazowe w Warszawie. – I dodaje: - Stało się to niedawno. 3 listopada zadzwonił do mnie ZDM z informacją, że nie świecą latarnie na tej ulicy. Ale wtedy nic już nie mogłem zrobić, bo 31 października wygasła nasza umowa na serwisowanie z urzędem dzielnicy Mokotów.
Problem niedziałających latarni występuje na każdej z sześciu pozostałych ulic: Goraszewskiej, Godebskiego, Waszkowskiego, Kąkolewskiej, Jodłowej i przy Skwerze Starszych Panów. Na pierwszych trzech ulicach nie jest aż tak dotkliwy jak przy Orężnej, ponieważ po drugiej stronie drogi, a czasami nawet po tej samej stronie, działają jednocześnie latarnie elektryczne, udające gazowe.
Naturalnym awariom i aktom wandalizmu towarzyszą działania nieumyślne. - Cztery latarnie to szkody komunikacyjne – mówi Jaskólski. – Czyli wjechał w nie samochód lub ciężarówka i je uszkodził – wyjaśnia przedstawiciel firmy serwisującej.
6 godzin na awarie
Zgodnie z umową między dzielnicą Mokotów a firmą Co-fund, w przypadku aktów wandalizmu i szkód komunikacyjnych konserwator powiadamia o fakcie dzielnicę, a ta usuwa szkody w ramach osobnej procedury. Na usunięcie zwykłych awarii, których jest większość, konserwator ma do 6 godzin.
- Wiem, że latarnie nie świecą – mówi Paweł Grzybowski z urzędu dzielnicy Mokotów, który przejął nadzór nad gazówkami od 20 listopada tego roku. – Dokładnej liczby nie znam – przyznaje. – Pięć latarni wymaga naprawy, to szkody komunikacyjne – przy dwóch ustaliliśmy sprawców i będziemy ściągać odszkodowanie z ubezpieczenia OC sprawcy. Przy pozostałych trzech latarniach, sprawców uszkodzeń nie znamy, będziemy więc wszczynać osobną procedurę, rozpisywać przetarg na ich naprawę – wyjaśnia przedstawiciel urzędu. – Powodu niedziałania tylu latarni na Orężnej nie znam – podobno zostały zbite szybki – dodaje.
Poprawa wkrótce
- Teraz powinno już wszystko działać – zapewnia Grzybowski. – Od wczoraj obowiązuje nowa umowa na konserwację latarni na Sadybie. Poprzednia nieszczęśliwie przestała obowiązywać pod koniec października – mieliśmy więc kilkutygodniową przerwę w konserwacji – wyjaśnia urzędnik.
Czy jest możliwe, aby w ciągu tygodnia od poprzedniej umowy (stan wszystkich latarni oceniliśmy w drugim tygodniu listopada) popsuło się aż 20 latarni? – To awaryjne urządzenia. Nie to co LED-y. – tłumaczy Paweł Brzozowski.
Przedstawiciel urzędu dzielnicy zachęca mieszkańców do kontaktu. – Jak tylko mieszkańcy zauważą awarię, powinni ją zgłaszać do mnie. Ja będę na bieżąco przekazywać te sygnały konserwatorowi – obiecuje. – Wszystkiego nie naprawimy od razu. Ale wszystkie awarie będziemy usuwać bez zwłoki – zapewnia Radosław Jaskólski z firmy Co-fund, która wygrała przetarg na obsługę latarni od 19 listopada do 31 października 2019 roku.