Podobne wyróżnienie co Zuzię spotkało 30 innych dzieci ze świata, w tym 3 dzieci z Europy. Sadybianka jest jedyną Polką, która wygrała w tym roku. W nagrodę na koszt organizatora pojedzie z opiekunem do Japonii. Wyjazd - 26 sierpnia.
Zwycięska praca, wykonana cienkopisem i flamastrami, pokazuje tytułowego parkopawia, czyli jeżdżący park na tle gęstej miejskiej zabudowy. - Od parku skojarzenie przeszło do Parku Łazienkowskiego, gdzie (córka) spędzała czas jak była mała - a stamtąd już niedaleko do Pawia - tłumaczy Katarzyna Derkacz Gajewska, prywatnie mama młodej laureatki, a zawodowo założycielka i główna animatorka Pracowni Sztuki Dziecka przy Okrężnej 5a.
Sama autorka szerzej tłumaczy pomysł w oficjalnym opisie swojej pracy. - Mieszkam w dużym mieście i brakuje mi w nim parków i miejsc zielonych - pisze Zuzanna. - Bardzo lubię Park Łazienkowski i żyjące w nim pawie. To one stały się inspiracją do stworzenia pojazdu - parku - zielonej górki - z wodnymi oczkami, tefrenem do piknikowania, sadzenia własnych roślin, itp. Parkopaw mógłby być tam, gdzie jest szaro, nudno i nie ma zieleni. Może się on swobodnie przemieszczać, jest piękny, wytworny i pasuje do każdego miejsca - kończy swój opis młoda Sadybianka.
Przygoda z konkursem jeszcze się dla Zuzanny Gajewskiej nie skończyła. Choć nagrodę międzynarodowego jury ma już w kieszeni, to wciąż może zawalczyć o nagrodę publiczności. Ta zależy od liczby głosów, jaką zbierze jej praca w głosowaniu internetowym na stronie https://www.toyota.pl/world-of-toyota/dream-car/index.json Pod tym samym adresem można obejrzeć pracę Zuzi. Głosowanie trwa do końca lipca.
Wygrana Zuzanny Gajewskiej to kolejny sukces sadybiańskiej Pracowni Sztuki Dziecka. Z tej pracowni plastycznej wyszły już 3 laureatki konkursu Toyoty. Co roku od 3 lat jedno z dzieci wygrywa i wyjeżdża z rodzicami na wręczenie nagrody do Japonii. Trzy lata temu pojechała 8-letnia Lena z Sadyby, dwa lata temu - 9-letnia Maja z Ursynowa, a w tym roku ponownie rodowita Sadybianka - 12-letnia Zuzia.
Kulisy sukcesu
O kulisach konkursu i sadybiańskich sukcesów rozmawiamy z Katarzyną Derkacz Gajewską z Pracowni Sztuki Dziecka.
Sadyba24.pl: Organizatorzy zastrzegają w regulaminie, że nadsyłane prace mają nawiązywać do tytułu konkursu "Samochód marzeń 2018". Tymczasem te samochody niewiele przypominają to, co znamy z ulic. W parkopawiu można swobodnie dojrzeć oczka wodne, ale już silnika raczej nie... Czy dzieci faktycznie marzą jeszcze o samochodach?
Katarzyna Derkacz Gajewska: Tematem konkursu jest pojazd marzeń, a to wcale nie oznacza, że ma to być samochód. Z moich ulubionych pomysłów, które na szybko pamiętam - pojazd pożerający wypróżniające się na samochody ptaki, wymyślony dla mamy, która tego nie lubi; czy pojazd skafander dla taty, o którego martwi się córka, by go rekiny nie zjadły. Był też pojazd-jelonek, składający się z tysiąca małych samochodzików służących do zwiedzania parków bez przeszkadzania zwierzętom. Lista jest długaaaaaa.Idei wiele.
Konkurs Toyoty jest jednym z największych tego typu na świecie. Ale skąd zainteresowanie nim na Sadybie?
Ot tak, spróbowaliśmy. Za pierwszym razem moja uczennica wygrała konkurs na etapie ogólnopolskim, nie wygrywając międzynarodowego. Sukces zachęcił mnie jednak do zmierzenia się po raz kolejny za rok. Nie ukrywam, że zachętą dla dzieci były także iPady , które otrzymywały za wygraną na etapie ogólnopolskim. W kolejnym roku wygrała nasza 7-letnia Lena i jej "Czyścik mórz i oceanów". Lena zaprosiła swoich rodziców na wyjazd do Japonii. Po takim sukcesie nie było mowy, bym nie przeprowadziła tego konkursu w Pracowni. Dzieci i rodzice pytali kiedy, kiedy....I tak też ten sam temat w kolejnym roku został przeprowadzony w naszej pracowni.
Można było narysować to samo co rok wcześniej, tylko ładniej?
Nie, dzieci musiały wymyśleć inne pojazdy niż rok wcześniej. Nie było to łatwe jak się okazało, bo żadna praca nie mogła się powielić, jeśli chodzi o koncepcje. Dzieci głowiły się co nie miara, ale jednak wysłaliśmy kolejne 80 prac. Wszystkie piękne i pomysłowe. I tu spotkała nas kolejny raz nagroda - tym razem Maii lat 9 za pojazd-królik, który sadził roślinki.
I znowu po tym sukcesie musieliście wymyślać coś nowego, do tego samego tematu i z tymi samymi dziećmi. Skąd braliście motywację i jak udało wam się doprowadzić do tego, by ostateczne prace nie były do siebie podobne w treści i formie?
Po trzech latach, szczerze miałam już trochę dość, bo konkurs zajmuje 4-5 zajęć w pracowni. Najpierw rozmawiamy o koncepcji, pomyśle, potem go w kilku wersjach projektujemy, by na koniec przystąpić do realizacji. Każdy projekt jest inny, starannie wykonany, a techniki różne w zależności od potrzeby. Ale i tym razem podjęłam się, za namową mojej młodszej córki, która od lat czekała, by wygrać.
Realizacja była znowu trudniejsza niż poprzednio, bo dzieci od trzech lat tworzyły prace na ten sam temat. Niektóre były nim zmęczone, niektóre zafascynowane, a jeszcze inne potraktowały go jak nowe zadanie. I znowu, wszystkie prace, jakie powstały, zostały wysłane. Dla uściślenia dodam, że każdy może wysłać prace na konkurs, jest on ogólnodostępny. Rodzic wypełnia formularz, dziecko rysuje i już. O Pracowni nikt nic nie wie, bo w formularzu nie ma rubryki - nauczyciel, placówka. Nikt nie ma forów. Obronić się musi sama praca dziecka.