Miała to być zwykła prezentacja projektów do budżetu partycypacyjnego. Ich autorzy mieli przedstawić założenia i odpowiedzieć na pytania z sali. Kilka slajdów, kilka okrągłych zdań, kilka przyjaznych gestów. I tak się stało. Dla niektórych autorów, spotkanie przyniosło jednak dużą, niemiłą niespodziankę. Urzędnicy dzielnicy Mokotów poinformowali bowiem po raz pierwszy, że kilka dużych projektów z Miasta Ogrodu Sadyba nie przeszło formalnej weryfikacji w budżecie partycypacyjnym. Z siedemnastu projektów zgłoszonych do budżetu partycypacyjnego na starej Sadybie, odpadły cztery, a los piątego wisi na włosku. W najgorszym scenariuszu, w czerwcu tego roku mieszkańcy zabytkowej Sadyby będą mogli głosować na zaledwie dwanaście propozycji zmian w ich otoczeniu.
Czerwone kartki
Wstępnej weryfikacji nie przeszły trzy projekty. Pierwszy to zgłoszony przez Darię Długozimę i wyceniony na prawie 420 tysięcy złotych projekt dobudowania kontenerów modułowych przy Szkole Podstawowej nr 115 dla mieszkańców Sadyby. Kontenery miały stanowić dodatkową przestrzeń do pracy z uczniami w przeludnionej, pracującej na dwie zmiany placówce. W wolnych chwilach, po godzinach pracy szkoły i w weekendy, miały służyć również mieszkańcom osiedla. Urzędnicy orzekli, że pomysł ten musi upaść, bo nie jest zgodny z obowiązującym planem miejscowym dla Miasta Ogrodu Sadyba.
Urzędnicy odrzucili również projekt pasa rowerowego na Bonifacego po stronie południowej, zaproponowany przez Krystynę Żyżyńską-Galeńską. Pas miał łączyć drogi rowerowe, wytyczone wzdłuż Sobieskiego i Powsińskiej. Ze skromnych 115 tysięcy złotych, koszt po weryfikacji spuchł do 540 tysięcy złotych, a to przewyższa budżet przewidziany dla rejonu Miasta Ogrodu Sadyba i jako taki dyskwalifikuje z dalszych prac. Negatywną opinię o projekcie wydało również Biuro Mobilności w stołecznym ratuszu.
Po raz czwarty z rzędu dyskwalifikację zaliczył projekt ośrodka sportów wodnych "Nad Jeziorkiem". Wcześniej szkolny, obecnie szkolny lub dzielnicowy, wymyślony przez Marka Maliszewskiego ośrodek miał prowadzić działalność sportową i rekreacyjną dla Warszawiaków nad Jeziorkiem Czerniakowskim, z wykorzystaniem położonego tam budynku tzw. WOPR-ówki. W poprzednich latach pomysł nie przechodził do dalszych rund budżetu partycypacyjnego z powodu niewyjaśnionego statusu własnościowego budynku, braku podłączenia do kanalizacji i braku ogrzewania. W tym roku status budynku został wreszcie wyjaśniony, ale pozostałe mankamenty nadal stoją na przeszkodzie. Dodatkowo, jak wyjaśniła Teresa Rosłoń z wydziału prasowego Dzielnicy Mokotów, w obecnej edycji pojawił się nowy problem. Do zarządzania działką przy plaży Jeziorka Czerniakowskiego powołano od 1 stycznia tego roku nową jednostkę - Ośrodek Sportu i Rekreacji. Objęcie budynku w zarządzanie przez ośrodek sportów wodnych byłoby konkurencyjne wobec miejskiej jednostki. Przedstawiciele OSiRu obecni na spotkaniu wyjaśnili również, że projekt zgłoszony do budżetu partycypacyjnego w dużej mierze pokrywa się z planami, jakie ma wobec tego miejsca OSiR. To również wyklucza projekt z gry. Tym samym z rywalizacji o dzielnicowe pieniądze zniknie duży gracz - projekt miał kosztować 305 tysięcy złotych, czyli dwie trzecie kwoty przewidzianej na cały obszar Miasta Ogrodu Sadyba.
Bezpowrotnie i nieodwołalnie z nowej edycji budżetu partycypacyjnego został wykluczony projekt "Pij, Warszawo - w Mieście Ogrodzie Sadybie". Jego autor, Maciej Czapliński, chciał ustawić na ulicach rejonu kranów/ źródełek z wodą pitną podłączonych do miejskiej sieci wodociągowej. Koszt jest niewielki - ponad 32 tysiące złotych. W przeciwieństwie do poprzednich przykładów, tym razem nie chodziło o negatywną opinię jednostek miejskich. Autor pomysłu po prostu nie przyszedł na spotkanie dyskusyjne z mieszkańcami, a to - zgodnie z regulaminem budżetu - dyskwalifikuje jego projekt.
Żółta kartka
Żółtą kartkę od urzędników otrzymał projekt "boisko bezpieczne dla dzieci Bernardyńska 5". To pomysł, który wraca co roku, ale wciąż bez powodzenia. Chodzi w nim o wykonanie sztucznej trawy na placu zabaw, w części przeznaczonej do gry w piłkę nożną. Identyczny pomysł, który rok temu uznali urzędnicy za miękki, a więc nie wymagający uzyskania pozwolenia na budowę, w tym roku potraktowali jako "twardy", czyli wymagający takiego pozwolenia. Autor, Paweł Bogdan, złożył odwołanie o przywrócenie poprzedniej kwalifikacji do Centrum Komunikacji Społecznej, które jest najwyższą instancją w budżecie partycypacyjnym. Jak zgodnym chórem zapewniali Teresa Rosłoń i przedstawiciel wydziału sportu w dzielnicy Mokotów, szanse na zmianę stanowiska urzędników są nikłe. Na spotkaniu z mieszkańcami, urzędnicy zasugerowali autorowi pomysłu, by zrezygnował ze sztucznej nawierzchni i w to miejsce albo zrobił blisko trawiaste, albo wprowadził inne urządzenia. Ze względu na złe doświadczenia z trawiastą nawierzchnią w tym miejscu (według autora, mimo zasiania trawy w miejscu tym stale gromadzą się długo utrzymujące się kałuże), przyjęcie sugestii urzędników wydaje się mało prawodopodobne. W razie niepowodzenia z trawą, nomem omen poszłoby w błoto 61 tysięcy złotych - na taką kwotę wyceniono projekt.
Czarne chmury wiszą też nad projektem "Międzypokoleniowe Miejsce Spotkań - sąsiedzki pawilon parkowy na Skwerze Ormiańskim". Autorka projektu, Katarzyna Molska, marzy o tym, by stworzyć 100-metrowy przeszklony i częściowo zatopiony w ziemi pawilon dla nieformalnych spotkań mieszkańców, dostępny zarówno dla dzieci jak i seniorów. Miejsce to miałoby być alternatywą wobec okolicznych kawiarni i centrów handlowych, w których spotkanie wymaga zwykle wydania dziesięciu złotych na kawę lub przekąskę. Pomysł powraca po dwóch latach. Z nim powracają te same problemy - konieczność podłączenia mediów, co wymaga czasu i pozwolenia na budowę, oraz konieczność zdobycia pozytywnej opinii konserwatora zabytków (miejsce stanowi strefę archeologiczną). Niezależnie od tego, autorka pomysłu musi mocno zbić koszty - zamiast szacowanych 350 tysięcy złotych, zweryfikowany projekt opiewa na blisko milion złotych. Taka kwota przekracza wartość budżetu dla rejonu. Wyraźnej żółtej kartki nie widać, bo brak jest jednoznacznych negatywnych opinii ratusza, ale zagrożenie dla powodzenia projektu jest poważne.
Urzędnicy pompują koszty
Poza wystawieniem kilku czerwonych i żółtych kartek dla projektów ze starej Sadyby, urzędnicy obecni na spotkaniu jak zwykle zaskoczyli przybyłych bardzo konserwatywnym podejściem do kosztów. W przypadku zdyskwalifikowanego projektu pasa rowerowego na Bonifacego, łączny koszt podskoczył ze 115 tysięcy złotych przed weryfikacją do 540 tysięcy złotych po weryfikacji. Mocno w górę poszła też wycena projektu "Oświetlenie drogi wzdłuż terenów rekreacyjnych przy Jeziorku Czerniakowskim". 20 sztuk niskich lamp parkowych miało kosztować 50 tysięcy złotych, a kosztuje 205 tysięcy złotych.
Uwagi i opinie, przedstawione przez urzędników podczas spotkania na starej Sadybie, nie są ostateczne. Stanowią jedynie wskazówkę dla autorów projektów, jak zmodyfikować pomysły, by pozytywnie przejść weryfikację i trafić do rundy głosowania. Na modyfikacje projektów autorzy mają jeszcze trzy tygodnie.
Spotkanie dyskusyjne budżetu partycypacyjnego dla mieszkańców starej Sadyby odbyło się 28 lutego w Szkole Podstawowej nr 115 przy Okrężnej 80.