Zbliżają się święta. Z pewnością sadybiańskie rodziny zbiorą się wokół kominka, by wspólnie porozmawiać i pośpiewać kolędy. Pamiętajmy jednak, że rozpalając kominek przy okazji fundujemy swoim najbliższym rakotwórczy smog o stężeniach 6-20-krotnie przekraczających normy.
Kominki trują szybko i jest ich dużo
Jak wynika z badań aktywistów z Warszawa Bez Smogu, w ciągu pół godziny od momentu rozpalenia kominka stężenie w powietrzu pyłu zawieszonego PM10 dochodzi do 250 jednostek na metr sześcienny przy normie godzinowej na poziomie 40 jednostek. Takie wyniki zanotował pyłomierz zainstalowany w salonie domu jednorodzinnego przy zamkniętym palenisku. Przy otwartym palenisku wyniki skaczą dramatycznie do góry. Po godzinie sięgają 800 jednostek na metr sześcienny, czyli poziom znany z bijących wszelkie światowe rekordy smogu Chin. Przekroczenie norm jest więc w tym przypadku aż 20-krotne. Eksperyment z mierzeniem stężenia PM10 w powietrzu po rozpaleniu kominka został uwieczniony na materiale wideo (patrz wideo poniżej).
- Zupełnie nie byłem tego świadomy – mówi Jerzy Piasecki z Towarzystwa Miasto Ogród Sadyba, które przyłączyło się ostatnio do akcji mieszkańców Sadyby o lepsze powietrze na osiedlu. - Najgorsze jest to, że sami siebie trujemy. Bez przymusu, ale być może też bez świadomości – dodaje.
Przed tygodniem przedstawiciele Towarzystwa spotkali się z burmistrzem dzielnicy Mokotów, Bogdanem Olesińskim, by zaapelować o wygaszenie trujących pieców węglowych w budynkach komunalnych na Sadybie i zastąpienie ich piecami gazowymi lub miejską siecią ciepłowniczą. To efekt opisanych przez nas wcześniej protestów Sadybian, narzekających na siwy dym wydobywający się z opalanej węglem, kamienicy komunalnej przy Morszyńskiej 27. W niej właśnie doszło w ubiegłym tygodniu do wybuchu sadzy w kominie.
Domy komunalne dymią, ale stanowią margines palenisk na Sadybie
Dziś już wiemy, że to nie domy komunalne są główną przyczyną smogu na Sadybie. Po kilku tygodniach oczekiwania nasza redakcja otrzymała od ZGN Mokotów wykaz budynków administrowanych przez dzielnicę, w których nadal stosuje się piece na paliwa stałe – czyli węgiel i drewno. Okazuje się, że budynków tych jest niewiele. Na Sadybie tylko sześć. I w większości z nich są małe szanse na szybką poprawę. Aż trzy budynki objęte są roszczeniami – Goraszewska 21 (1 piec), Jodłowa 28 (2 piece) i Orężna 7a (1 kominek). Dzielnica niechętnie inwestuje w nieruchomości, które zaraz mogą zmienić właściciela. Nie chce się bowiem narazić na zarzut marnotrawienia publicznych pieniędzy. W podobnej sytuacji znajduje się nieruchomość przy Jodłowej 25, która ma 4 piece, ale również decyzję o oddaniu spadkobiercom.
Wspominany wcześniej budynek przy Morszyńskiej 27 z kotłownią węglową jest z kolei przeznaczony do zbycia w drodze przetargu po wykwaterowaniu lokatorów. Dzielnica twierdzi, że lokatorzy opuszczą kamienicę szybciej niż dojdzie do wymiany pieca, więc nie warto tego robić. Mieszkańcy okolicznych domów są przeciwnego zdania, uważając, że życie ludzie jest ważniejsze. W komentarzach na Facebooku grożą wręcz wystąpieniem w tej sprawie na drogę sądową przeciwko urzędowi dzielnicy.
Ostatni, szósty dom komunalny na Sadybie z ogrzewaniem węglowym to kamienica przy Powsińskiej 36. Jak zapewnia nas ZGN Mokotów, zamontowane tam trzy piece znajdują się jednak tylko w pustostanach. - Planujemy przy remoncie zmienić ogrzewanie na elektryczne – zapowiada Teresa Rosłoń z wydziału prasowego dzielnicy Mokotów.