Sprawa od początku budzi kontrowersje i zgrzyty na linii mieszkańcy – urząd miasta – firma Lekaro. Ta ostatnia, wybrana w przetargu na odbiór śmieci z Mokotowa, zdecydowała się odbierać odpady zielone nie wprost z indywidualnych posesji, jak to robi z innymi odpadami, ale z kontenerów wystawionych w kilku miejscach osiedli willowych. Mieszkańcy tych osiedli muszą więc dostarczać liście, trawę i inne zielone odpady we własnych workach do często odległych od nich miejsc.
Nieoczekiwane konsekwencje
Praktyka narzucona przez firmę śmieciową jest szczególnie uciążliwa dla osób starszych. Nie mają one siły, ani dość pojemnego samochodu, by podnieść i załadować worki, a następnie dostarczyć we wskazane miejsca i opróżnić do kontenerów. W efekcie, na starej Sadybie, zaludnionej w dużej mierze przez seniorów, rosną sterty worków z zielonymi odpadami w pasach dróg. Przykładem jest mini-skwer przy ul. Iwonickiej, nieopodal skrzyżowania z ul. Zelwerowicza. Worków jest tam już kilkadziesiąt. Inne miejsce nielegalnego składowania worków pojawiło się przy pętli autobusowej Sadyba przy Powsińskiej.
Decyzja firmy Lekaro przynosi też drugi, dość niespodziewany efekt. Wiceburmistrz Mokotowa, Piotr Boresowicz przyznaje: - Wielu mieszkańców aby uniknąć konieczności dostarczania odpadów zielonych do punktów zbiórki zmienia zadeklarowany sposób zbiórki na nieselektywny. Podobne przypadki są już odnotowywane. – Takie akurat działanie uderza w główny cel systemu zbierania odpadów, który przewidywał jak największą selekcję odpadów u źródła ich powstawania. – To faktycznie niefortunny skutek, gdyby pewna uciążliwość w jednym elemencie systemu miała spowodować wysadzenie w powietrze całego systemu. – ze smutkiem konstatuje Dominik Babski, kierownik w wydziale ochrony środowiska na Mokotowie.
Inni mogą, a my nie
System zbiorczych punktów odbioru, stosowany przez Lekaro na Mokotowie, nie jest powszechny w całym mieście. - Na terenach dzielnicy Bemowo i Białołęka odbiór odpadów zielonych z terenu zabudowy jednorodzinnej następuje bezpośrednio z nieruchomości bez konieczności transportowania ich w wyznaczone miejsce. – potwierdza wiceburmistrz Boresowicz. Problem wydaje się więc tkwić nie w systemie odbioru, lecz w jego stosowaniu. Urzędnicy stołecznego ratusza anonimowo przyznają nam, że między Biurem Ochrony Środowiska w mieście a firmą Lekaro toczy się od dawna konflikt właśnie o niekorzystną dla mieszkańców interpretację umowy.
Kiedy jeszcze w lipcu poprosiliśmy Lekaro, aby wskazało nam zapis w umowie z miastem, który zobowiązuje firmę do innego rodzaju wywozu niż wprost z posesji, Leszek Zagórski z Lekaro stwierdził enigmatycznie: - Tego typu system zbiórki wynika bezpośrednio z opisu przedmiotu zamówienia. Przyciśnięty o dalsze wyjaśnienia, podał: - Jest to szereg zapisów w umowie, specyfikacji, opisie przedmiotu zamówienia i odpowiedziach na pytania Wykonawców. - Dziś już wiemy, że te wyjaśnienia były tylko zasłoną dymną dla konfliktu o interpretację zapisów ze zleceniodawcą.
Byle do wiosny!
Już w lipcu Biuro Ochrony Środowiska w stołecznym ratuszu otrzymało pierwsze pisma z urzędu dzielnicy Mokotów z wnioskami o zmianę systemu. Ostatnie nadeszły pod koniec września. Kiedy już wydawało się, że sprawa pozostanie bez zmian do końca obowiązywania umowy miasta z Lekaro, Dominik Babski z wydziału ochrony środowiska na Mokotowie zaskoczył nas dobrą wiadomością. - Wczoraj na spotkaniu w mieście z przedstawicielami dzielnic podano, że od nowego sezonu problem z odbiorem worków zniknie. Nie mam jeszcze tego na piśmie, ale obietnica jest jednoznaczna: od marca odpady zielone będą odbierane wprost z posesji. – mówi Babski.