Czerniaków Północny to jeden z nielicznych obszarów w centrum Warszawy, który nie został jeszcze zagospodarowany. Choć należy do atrakcyjnej i pożądanej przez inwestorów dzielnicy Mokotów, przypomina zaniedbaną wieś – z szambami, gruntowymi i pełnymi wybojów drogami, nielicznymi latarniami. Aby zmienić ten stan rzeczy, stołeczne biuro architektury zleciło pracowni projektowej Solar przygotowanie planu miejscowego. Po wielu latach prac projektowych i podwójnym jego wyłożeniu do publicznej dyskusji, plan jest już na ukończeniu. 17 kwietnia 2014 Rada Dzielnicy Mokotów i Zarząd dzielnicy wyrazili swoją opinię na temat tego gotowego dokumentu.
Tniemy wszystko co wspólne
Radni i zarząd Mokotowa nie pozostawili na projekcie suchej nitki. Proponują wykreślenie z niego niemal wszystkich elementów, które dawały nadzieję na uporządkowaną zabudowę terenu. I tak pod topór poszło aż sześć zaplanowanych dróg wewnętrznych i pięć placów miejskich. Włodarze dzielnicy chcą też obniżenia kategorii jednej z dróg z droższej do wybudowania lokalnej na tańszą, wewnętrzną.
Władze dzielnicy proponują kuriozalnie rozwiązać sprawę powstania wspólnych terenów zielonych. Planowany park chcą włączyć do terenu przeznaczonego pod budownictwo wielorodzinne, „funkcję zieleni regulując poprzez odpowiednio zaprojektowane linie zabudowy oraz wskaźniki”. Dwa inne obszary, przeznaczone przez projektantkę planu pod zieleń parkową i rzadkie w planie usługi kultury, mają pozostać takie są obecnie – czyli z istniejącym budynkiem mieszkalnym i prawem do jego dalszej rozbudowy.
Urzędnicy i radni Mokotowa chcą też zmniejszyć wskaźniki powierzchni biologicznie czynnej w otulinie rezerwatu Jeziorko Czerniakowskie. Z jednej strony, domagają się, by te wskaźniki dostosować do planu ochrony rezerwatu z 8 maja 2012, ale z drugiej strony, od razu zaznaczają, że ich dotrzymanie na poziomie 60% nie będzie możliwe.
Boją się odszkodowań
Burmistrz i radni Mokotowa tłumaczą swoje stanowisko obawą przed koniecznością wypłaty odszkodowań prywatnym właścicielom działek, dotkniętych nowym planem. Nie mają na to pieniędzy z ratusza, a musieliby je wydać w ciągu 6 miesięcy, co zrujnowałoby budżet dzielnicy. Uważają też, że nie mogą liczyć na dodatkowe przychody z nowego osadnictwa. Deweloperzy i inwestorzy przychodzą na nowe tereny dopiero wtedy, gdy dzielnica lub przedsiębiorstwo komunalne stworzy potrzebną do życia infrastrukturę – wybuduje drogi, gazociąg, kanalizację. Tak stało się niedawno m.in. z zabudową ul. Bluszczańskiej na Siekierkach. Na nową infrastrukturę dzielnicy nie stać, a więc nowych przychodów też nie otrzyma. I koło się zamyka.
Powrót do WZ-tek?
Wprowadzenie do projektu planu wszystkich uwag dzielnicy spowodowałoby, że plan musiałby zmienić się radykalnie. A to oznacza konieczność ponownego skierowania planu do projektowania i ponownego wyłożenia do publicznej dyskusji. Do czasu stworzenia kolejnej wersji planu, jednostki ds. architekturzy w urzędach Mokotowa i Warszawy wydawałyby ulubione przez urzędników WZ-tki, czyli jednostkowe warunki zabudowy, które prowadzą do powstania dużych budowli deweloperskich kosztem chaotycznej zabudowy. Dla mieszkańców starej Sadyby powrót do WZ-tek oznacza praktycznie niekontrolowaną zabudowę deweloperską wschodnich brzegów, graniczącego z Sadybą, rezerwatu Jeziorka Czerniakowskiego i stałe wysuszanie jego akwenu.
Los projektu planu dla Czerniakowa Północnego nie jest jeszcze przesądzony. Uwagi dzielnicy nie muszą być uwzględnione. Czy będą zdecyduje komisja ds. ładu przestrzennego przy Radzie Warszawy, a następnie – na podstawie jej rekomendacji – sama Rada Warszawy. Posiedzenie komisji nie jest jeszcze wyznaczone. Tradycyjnie zostanie zapewne zwołane na kilka dni przed sesją Rady Warszawy, przewidzianą na 15 maja.