Zaczęło się od krótkiego maila, którego pani Agnieszka Janowska ze starej Sadyby wysłała 17 stycznia tego roku do dyrektorki biblioteki publicznej przy św. Bonifacego 90. Prosiła w nim o informacje, jakie należy podjąć kroki, aby zamiast jednego dnia w tygodniu, biblioteka była czynna choćby kilka godzin w soboty.
- Jesteśmy bardzo zainteresowali korzystaniem ze zbiorów, ale w tygodniu pracujemy i często nie udaje nam się dotrzeć do 19 – pisała pani Agnieszka. - Otwarcie biblioteki choćby w niektóre soboty (na Białołęce i Bielanach są to np. pierwsza i trzecia sobota miesiąca) pozwoliłoby na korzystanie ze zbiorów przez czytelników, którzy pracują do późna w tygodniu – wyjaśniła.
Grażyna Zgoła, dyrektorka biblioteki, odpowiedziała już po trzech dniach. Miło, ale stanowczo odmówiła, twierdząc, że propozycja nie jest możliwa do zrealizowania „ze względu na konieczność zwiększenia zatrudnienia”. - Z roku na rok budżet Biblioteki ulega systematycznemu zmniejszeniu, co w roku bieżącym wymusza na Bibliotece zmniejszenie zatrudnienia – żaliła się w liście pani dyrektor. Szefowa wypożyczalni przy św. Bonifacego obiecała jednak powrócić do tematu, gdy poprawi się sytuacja finansowa jej placówki.
Ale przecież można bezkosztowo
Pani Agnieszka nie dała za wygraną. W kilku kolejnych wymianach mailowych z szefową wypożyczalni przekonywała, że biorąc pod uwagę koszty pracy (dodatki za pracę w godzinach nadliczbowych) otwarcie biblioteki w choćby jedną sobotę w miesiącu może być operacją bezkosztową. Tak byłoby – jej zdaniem - gdyby na przykład wprowadzić jedną pracującą sobotę w miesiącu w godzinach 11-15, kosztem innego wolnego dnia w tygodniu (na przykład poniedziałku). Pani Agnieszka wie, co mówi o bezkosztowej operacji, bo sama jest radcą prawnym i na co dzień zajmuje się zagadnieniami dotyczącymi prawa pracy, w tym właśnie czasu pracy. Zaoferowała wręcz, że nieodpłatnie udzieli wszelkich dalszych wyjaśnień w tym zakresie, zarówno pisemnie, jak i osobiście.
W kolejnych mailach kierowniczka biblioteki nadal pozostawała przy swoim zdaniu. Nie zgłaszała też argumentów za swoim stanowiskiem poza tymi, że placówka nie ma pieniędzy na nowe etaty. W odpowiedzi Agnieszka Janowska wielokrotnie zapewniała, że zna trudną sytuację finansową większości instytucji i że jej propozycja w żadnym stopniu nie dotyczy zwiększenia zatrudnienia, bądź zwiększenia liczby godzin pracy biblioteki.
Widząc nieugiętą postawę szefowej lokalnej wypożyczalni, pani Agnieszka postanowiła zainteresować sprawą innych decydentów. Kolejne wiadomości wysyłała już zarówno do pani dyrektor jak i do burmistrza Mokotowa, Bogdana Olesińskiego, wiceburmistrza odpowiedzialnego za kulturę Krzysztofa Skolimowskiego i kierownika wydziału kultury, Piotra Królikiewicza. Kopie maili trafiały również do kilku innych urzędników mokotowskiego urzędu. Na tym etapie o sprawie pani Agnieszka poinformowała także portal Sadyba24.pl.
Sobota nie, bo zaszkodzimy innym, ale …wydłużymy o godzinę
Po kilku tygodniach nadeszła odpowiedź. Bynajmniej nie od wyższych urzędników, lecz znów od dyrektorki wypożyczalni. Powtórzyła ona swoje wcześniejsze stanowisko, nie odnosząc się jednak merytorycznie do argumentu bezkosztowej zamiany dni. - Ze względu na znaczne cięcia budżetowe, a co za tym idzie zmniejszenie kadry, bibliotekarze nie mogą pracować w soboty i w zamian nie pracować w poniedziałki – stwierdziła. Dlaczego? Po pierwsze, zamknięcie biblioteki w poniedziałek odbyłoby się ze szkodą dla innych użytkowników. Właśnie w poniedziałki notuje się tu największą frekwencję, sięgającą ponad 120 osób. - Nie możemy też w obecnym stanie zatrudnienia, pozwolić sobie na pracę w soboty, bo nie będzie możliwości"odebrania" tego dnia – dodaje pani Grażyna.
Dyrektor placówki przy Bonifacego 90 zapowiedziała polubownie, że już od lutego 2014, wszystkie biblioteki na Mokotowie będą czynne w każdy poniedziałek do godz.20.00. - Myślę, że znaleźliśmy wspólnie dobre rozwiązanie i zadowoli ono wszystkich zainteresowanych – napisała pani dyrektor.
Jedna sobota na całym Mokotowie. Zróbmy konsultacje!
Co na to Pani Agnieszka? Sukces? - To krok w dobrym kierunku, ale daleko niewystarczający – mówi. - Szkoda, że obecnie klientami są głównie emeryci i niepracujący. Jako matka dzieci w wieku szkolnym kilkakrotnie organizowałam dzieciom opiekę, aby zdążyły wypożyczyć książkę. Sama nie miałam tej okazji, ponieważ chcąc być rzetelnym czytelnikiem, nie byłam w stanie zagwarantować, że w terminie zwrócę książkę, że dojadę do 19.00 z pracy – przypomina pierwotne powody swojej akcji mieszkanka osiedla. Pośpieszne przeglądanie księgozbioru, w ciągu kilkudziesięciu minut pozostałych do godziny 20-tej, nie rozwiązuje problemu - twierdzi.
Agnieszka Janowska – uprzedzając posądzenia o egoistyczne pobudki – wychodzi z szerszą propozycją. - Może warto byłoby po przeprowadzeniu jakichkolwiek konsultacji społecznych zmienić godziny pracy nie tylko naszej biblioteki, ale zająć się sprawą szerzej. Jestem przekonana, że czytelnicy z całego Mokotowa byliby zainteresowani korzystaniem z bibliotek w soboty – proponuje.