Burmistrz Mokotowa, policja, straż miejska i media nie mogły sobie z tym poradzić przez lata. Aż do czasu, gdy sprawę agresywnych psów znad Jeziorka Czerniakowskiego wziął w swoje ręce bezpośredni świadek kolejnego pogryzienia. Po dwóch miesiącach jego codziennych interwencji, działka z przytuliskiem wróciła do miasta, a psy do schroniska na Paluchu.
Burmistrz Mokotowa, policja, straż miejska i media nie mogły sobie z tym poradzić przez lata. Aż do czasu, gdy sprawę agresywnych psów znad Jeziorka Czerniakowskiego wziął w swoje ręce bezpośredni świadek kolejnego pogryzienia. Po dwóch miesiącach jego codziennych interwencji, działka z przytuliskiem wróciła do miasta, a psy do schroniska na Paluchu.