Teren między ul. Okrężną (od strony Pl. Rembowskiego) a działkami pracowniczymi przy Goczałkowickiej od dawna jest nieużytkowany. Należy do miasta. Przed wojną, z tego miejsca aż po Wilanów ciągnęły się mokradła. Dziś to głównie bujne zarośla.
Z powodu bliskości zabudowy mieszkaniowej, projektanci planu miejscowego dla Miasta Ogrodu Sadyba zaproponowali, by ten dziki teren uporządkować, przeznaczając go pod publiczną zieleń urządzoną. Słowem: park. Ten zapis trafił ostatecznie do planu i razem z całym dokumentem został przegłosowany przez Radę Warszawy 16 października 2014.
Z wizją miasta o zielonym zagospodarowaniu okolic Okrężnej nie zgodził się wojewoda mazowiecki. W miesiąc po przegłosowaniu uchwały przez Radę Warszawy, 20 listopada 2014 wojewoda mazowiecki unieważnił plan miejscowy dla Miasta Ogrodu Sadyba w zakresie m.in. tych dwóch spornych działek. W uzasadnieniu do swojej decyzji twierdził, że funkcja zieleni urządzonej na tym terenie nie jest spójna z ustaleniami studium zagospodarowania Warszawy.
W studium, pełniącym rolę konstytucji budowlanej dla miasta, dwie działki o symbolach C17ZP i C18ZP znajdowały się – zdaniem wojewody – w granicach jednostki terenowej oznaczonej symbolem M2.12. A ta była przeznaczona pod tereny o przewadze zabudowy mieszkaniowej jednorodzinnej, gdzie udział powierzchni biologicznie czynnej ustalono na poziomie minimum 60%. Tymczasem urzędnicy miejscy – autorzy planu miejscowego - uznali, że granica terenów mieszkaniowych przebiega inaczej niż interpretuje ją wojewoda na podstawie rysunków do studium. Zdaniem urzędników, działki C17P i Z18P nie należą do przyległych terenów mieszkaniowych, a skoro tak to można im nadać inną funkcję - publicznej zieleni urządzonej z minimalnym udziałem powierzchni biologicznie czynnej na poziomie 90% - takim, jaki obowiązuje na terenie graniczącym z potencjalnym parkiem od południa. Zaraz za potencjalnym parkiem znajduje się bowiem Warszawski Obszar Chronionego Krajobrazu właśnie z 90% udziałem zieleni.
Urząd miasta Warszawy, autor planu, odwołał się od decyzji wojewody, składając tzw. skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Odwołanie – jak widać - okazało się skuteczne. Sprawa nie jest jednak zakończona. Wraca teraz do ponownego rozpatrzenia przez Wojewódzki Sąd Administracyjny.
Co by się stało, gdyby NSA oddalił skargę miasta? - Jeżeli NSA oddali skargę, to dla tych terenów nie będzie planu w ogóle – powiedziała nam przed ogłoszeniem wyroku Maria Schirmer, naczelnik wydziału architektury w Dzielnicy Mokotów. - A los (tych działek – przyp. red.) nie jest dramatyczny, tylko albo będą miały plan, albo nie. Ani stan faktyczny, ani plany miasta się nie zmienią – dodała.