Od lat 20. do lat 90. ubiegłego wieku kamienice przy Okrężnej 1-7 były autentycznym sercem starej Sadyby. Tu można było zrobić zakupy spożywcze, był też warzywniak, magiel, fryzjer, szklarz, papiernik, sklep z farbami, przez jakiś czas także sklep z garmażerką i komis meblowy.
- Wszyscy się tu znali. Znali swoje imiona, nazwiska, miejsce zamieszkania – wspomina przedwojenne początki Sadyby 101-letnia Maria Mostowska, która niemal całe życie spędziła i do dziś mieszka na Sadybie w bloku sąsiadującym ze wspominanymi sklepami. - Czasem dziecko wpadało do sklepu i mówiło, że chciałoby cukierka lub czekoladę. Sklepikarze nie pytali je o pieniądze i bez problemu podawali łakocie, bo wiedzieli, kim to dziecko jest i której mamie zapisać wydatek na kredyt – śmieje się.
Ostatni skapitulował sklep spożywczy u Gregora przy Okrężnej 7, który w tej samej rodzinie przetrwał od lat 1930. Przez jakiś czas działał pod marką zachodniej sieci sklepów, ale i on kilka lat temu definitywnie zamknął się na kłódkę. Od tego czasu uliczka popadła w letarg. Przebudzała się tylko popołudniami i wieczorami, kiedy dzieci odwiedzają małą pracownię plastyczną przy Okrężnej 5a, a dorośli równie małą pracownię manicure przy Okrężnej 3a. Są to jednak tylko dwa małe lokale w długim rzędzie lokalnych biur i pustostanów.
Nowe życie na Okrężnej
We wrześniu lokal po sklepie z garmażerią przy Okręznej 5a wynajęła pracownia plastyczna zza ściany. Prace remontowe jeszcze trwają, ale nowe większe miejsce zapewne już niedługo przyciągnie kolejnych młodych artystów i ich rodziców. I dzieci i rodzice z pewnością ucieszą się, że tuż obok otworzy się kawiarnio-piekarnia, w której można będzie coś kupić i posiedzieć przed lub po zajęciach.
Miejsca łączące piekarnię z kawiarnią znane są już z warszawskich sieciówek, takich jak Piekarnia Putka, Galeria Wypieków Lubaszka, czy Gorąco Polecam. Wszędzie tam można kupić na wynos a często też zjeść na miejscu ciastka, bułki, chleby i jeszcze napić się kawy. Pomysłodawczynie i właścicielki nowej kawiarnio-piekarni podkreślają jednak, że ich lokal na Sadybie będzie inny.
- Marzy nam się, by wpadali tu do nas rano sąsiedzi po świeże bułki i ciastka. Nawet w piżamie i kapciach. Żebyśmy byli dla nich taką miłą, sąsiedzką miejscówką – śmieją się Karolina i Kasia z Malka Wypieki. Zapewniają, że w przeciwieństwie do właścicieli sieciowych piekarnio-kawiarni, będą w lokalu przy Okrężnej obecne codziennie. Obsługując klientów, albo przygotowując wypieki na zapleczu.
Skąd pomysł na lokal? – Od 7 lat pracujemy ze sobą, tworząc mieszanki kaw i herbat oraz słodkości, i dostarczając je do warszawskich restauracji i firm. Obie mieszkamy na Sadybie. A ponieważ brakowało tu takiego sąsiedzkiego miejsca, postanowiłyśmy je stworzyć – mówi Karolina.
Prosto i bezpretensjonalnie
Kiedy wchodzimy do środka, widać jeszcze gołe ściany. Jest prosto, wręcz minimalistycznie. Dominują dwa kolory – biały na ścianach i podłodze oraz zielony na kafelkach na barze i na okiennicach (z odcieniem miętowym). Po lewej stronie od wejścia, za zieloną ścianką wysokości dorosłego człowieka, znajduje się zaplecze („pracownia” – poprawiają nas właścicielki). Tam na bieżąco w ciągu dnia dwie-trzy osoby będą przygotowywały wypieki.
Na wprost wejścia do lokalu będzie część dla klientów. Stoi tam już okazały zielony kontuar. Na nim wkrótce spocznie ekspres, kasa fiskalna i gablota z wypiekami. Obok znajdzie się miejsce na przeszkloną lodówkę i stojaki na bułki. Klienci będą mogli usiąść przy 4-5 stolikach, Ci którzy chcieliby się nieco odgrodzić od bodźców i zza szyby podziwiać piękno okolicy, będą mogli usiąść za wysokimi ladami ustawionymi wzdłuż obu okien. W lecie mają jeszcze powstać zewnętrzny ogródek ze stolikami oraz miejsca do siedzenia na zewnętrznych parapetach.
Wyposażenie Malka Wypieki nie powinno mocno różnić się od sieciówek. Ale już oferta tak. Właścicielki rezygnują z chlebów. Do kupienia będą bułki słone i słodki, kanapki i ciasta. Można też będzie zamówić torty, ale w przeciwieństwie do sieciowych ciastkarni w pobliskim centrum handlowym nie będą wystawione gotowe sztuki. Nie będzie też katalogu ze zdjęciami tortów do wyboru. - Będziemy słuchały, czego chcą nasi klienci - na jaką okazję, w jakich smakach – i takie torty będziemy dla nich robić. Szyte na miarę – mówi pani Kasia.
Inaczej niż w sieciówkach będzie też w departamencie kaw i herbat. Jedne i drugie będą wynikiem własnej inwencji właścicielek. Jeśli chodzi o kawy, mają one pochodzić z ich ulubionego blendu, który od lat same koncesjonują i sprzedają restauracjom. Prostotę widać też po wielkości opakowań. Zamiast kilku różnych wielkości, kawa i herbata będą serwowane tylko w jednym rozmiarze. Jak zapowiadają, capuccino ma kosztować 12-13 złotych.
Wszystkie sprzęty mają przyjechać na miejsce na dniach. Malka Wypieki ma ruszyć w sobotę, 9 grudnia. - Niech będzie o dziewiątej – śmieją się Kasia i Karolina.