- Coś się wydarzyło niedobrego. Obok mostu leżą dwie duże martwe ryby – napisała do nas wczoraj pani Malwina. Kilka godzin wcześniej podobną informację dostaliśmy od pani Renaty. Tym razem chodziło o pojedynczą rybę, dryfującą w wodzie. Wszystkie trzy ryby łączyło jedno: były duże, martwe i unosiły się na wodzie blisko siebie – po obu stronach mostu przy Gołkowskiej.
Przyducha?
Po naszej interwencji, w niedzielę wczesnym popołudniem na miejsce udał się ekopatrol straży miejskiej. Zamiast trzech, znalazł tylko jedną martwą rybę. Nie wziął jej, ale sprawę obiecał przekazać Zarządowi Zieleni, czyli jednostce miejskiej, która zarządza m.in. Jeziorkiem Czerniakowskim.
W poniedziałek sprawą zainteresowaliśmy dodatkowo Zarząd Zieleni oraz Mazowiecki Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Ten drugi bada m.in. jakość wody w zbiornikach wodnych, co często jest konieczne, by wykluczyć przyduchę spowodowaną zanieczyszczeniem wody. W wyniku naszego zgłoszenia obie instytucje wspólnie ustaliły przyczynę.
Wszyscy zgodni
- Znalezione martwe ryby były okaleczone w wyniku niewłaściwego postępowania wędkarzy – mówi Iwona Zdunek z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Magdalena Zakrzewska z Zarządu Zieleni Miejskiej w Warszawie doprecyzowuje, że ryby znajdowały się w pobliżu pomostu wędkarskiego.
- Gdyby to była przyducha, to byłoby więcej śniętych ryb. A nie ma. Bardziej prawdopodobne, że byli to kłusownicy. Łowią tutaj nielegalnie na pomostach po północnej stronie. Zapewne nieumiejętnie łowili, okaleczyli i zostawili – mówi Wiesław Domaszewski, prezes pobliskiej przystani wędkarskiej Różanka.
Szef koła wędkarskiego przypuszcza, kto mógł być sprawcą. – Jest ich tu dużo. Zwykle pochodzą ze Wschodu. Tutaj niedaleko na Augustówce mają swój hotel – komentuje. Domaszewski przyznaje jednak, że to tylko przypuszczenia. O incydencie dowiedział się podczas pobytu na Mazurach i od tego czasu nie przyjechał jeszcze do Warszawy.