Sprawa dotyczy placyku, który znajduje się na wprost komendy policji przy Okrężnej 57 na starej Sadybie. Od dłuższego czasu na jego obrzeżach można spotkać nielegalnie zaparkowane samochody. Pani Helena nie skarży się jednak na łamanie przepisów, lecz na niebezpieczeństwo, jakie z tego wynika dla pieszych.
Zagrożenie dla dzieci i osób starszych
- Od dłuższego czasu grzecznie proszę osoby parkujące niewłaściwie o przeparkowanie samochodów, gdyż utrudniają widoczność i ruch pieszych - często osób starszych lub dzieci. Dziecko wychodzące zza tak zaparkowanego samochodu wypada wprost pod nadjeżdżający pojazd. Z kolei osoby starsze z dużą trudnością próbują ominąć auto, często idąc środkiem ulicy. Samochód zaparkowany jest bowiem dokładnie na skrzyżowaniu ulic – opisuje sytuację mieszkanka Sadyby.
Próby interwencji nie pomagają. - Żadna z proszonych przeze mnie osób nie przeparkowała samochodu, właściwie nie widziała żadnego powodu, by to zrobić. Straż miejska na zgłoszenia nie reaguje, nie pojawiła się tu ani razu – mówi pani Helena.
Straż miejska: to tylko trzy zgłoszenia
Straż podchodzi do sprawy na chłodno. - Problem z parkowaniem w tym miejscu nie wydaje się być tak palący. Między 10. a 20. lutego otrzymaliśmy stąd tylko trzy zgłoszenia dotyczące parkowania – mówi Sławomir Smyk z wydziału prasowego Straży Miejskiej w Warszawie. Na nasze pytanie, ile musiałoby być zgłoszeń, by strażnicy uznali temat za ważny, przedstawiciel wydziału mówi – Kilkanaście dziennie. Tyle zgłoszeń dostajemy z niektórych stołecznych ulic i tam w pierwszej kolejności kierujemy nasze ograniczone zasoby.
Przedstawiciel straży miejskiej przyznaje jednak, że auta parkują nielegalnie. – Mitsubishi i Nissan ze zdjęcia wydają się parkować nieprawidłowo na rogu skrzyżowania, a Opel – niezgodnie z przepisami niszczy zieleń – mówi Smyk, komentując zdjęcia, które otrzymaliśmy od naszej czytelniczki. Po chwili wycofuje się jednak ze swojej oceny, twierdząc, że być może mamy do czynienia z uliczką dojazdową do budynku (komendy policji), co ma diametralnie zmieniać sytuację.
Inaczej widzi sprawę przedstawiciel straży, który przyjął jedno ze zgłoszeń w tej sprawie od naszej czytelniczki. – Podczas jednej z rozmów ze strażą miejską, pan poinformował mnie, że to nie jest miejsce przejścia dla pieszych i raczej nie utrudnia przejścia, więc też nie widzi problemu – mówi pani Helena.
- Sprawa faktycznie nie jest jednoznaczna – przyznaje Smyk. - Przekażę sprawę do naszego oddziału na Mokotowie. Skierujemy tu ekipę, która sprawdzi na miejscu, czy faktycznie mamy do czynienia z wykroczeniami. Jeśli to się potwierdzi, strażnicy mogą nałożyć mandaty – podsumowuje.
Policja: to nie my
Mandaty mogą powędrować również do…. stróżów prawa. Nasza czytelniczka sugeruje, że udział w problemie mają policjanci. - Część pojazdów to auta prywatne pracowników pobliskiego komisariatu. Domyślam się, że informacja (o zgłoszeniach na telefon straży miejskiej – red.) była przekazywana do komisariatu i po około dwóch godzinach samochody były odstawiane, ale momentalnie stawały w tych miejscach kolejne auta – twierdzi pani Helena.
Policja stanowczo odpiera zarzuty. - Nie potwierdzam jakoby moi pracownicy stawiali swoje samochody w niedozwolonych miejscach przed komisariatem – mówi komendant policji z Okrężnej, Robert Jesiołowski. – Takie dostałem zapewnienie od moich naczelników podczas dzisiejszej odprawy. Jeśli jednak istnieją jakieś dowody na to, że jest inaczej, to proszę je do mnie przesłać – zachęca szef komisariatu na Sadybie.
- Obejmiemy ten placyk przed komendą stałym nadzorem – zapewnia Jesiołowski.
Dzielnica: Nie mamy pieniędzy
Straż miejska i policja są zgodne, że ich interwencje mogą jedynie rozwiązać pojedyncze sytuacje i chwilowo zmniejszyć problem. Systemowo problem może zlikwidować jedynie zarządca drogi. A tym jest urząd dzielnicy Mokotów. To on może na przykład wstawić słupki, czy wnioskować o postawienie pionowego znaku zatrzymywania się. Albo wrócić do rozwiązań, które już tu były wcześniej. Jak twierdzi nasza czytelniczka, miejsca te ponad rok temu były bowiem zabezpieczone barierką i koszem na śmieci. - Barierki zostały wyłamane, kosz odstawiony – mówi pani Helena.
Rozwiązanie mogło być już gotowe. We wrześniu ubiegłego roku dzielnica Mokotów zleciła bowiem opracowanie dokumentacji projektowej dla remontu ulicy dokładnie na odcinku, którego częścią jest feralny placyk. Na odcinku ulicy Okrężnej od Powsińskiej do Zdrojowej miała bowiem zostać wymieniona istniejąca jezdnia, chodnik, zjazdy i zatoki postojowe, wraz z odwodnieniem. Co ważne w tym przypadku – częścią dokumentacji miał być projekt nowej stałej organizacji ruchu.
– Rozpisaliśmy przetarg na ten projekt, znaleźliśmy nawet wykonawcę, ale ostatecznie dokumentacji nie zleciliśmy. Zabrakło pieniędzy – mówi Małgorzata Kozłowska z wydziału inwestycji na Mokotowie. Czy dzielnica wróci niedługo do tego projektu? - Niestety, nic się nie zmieniło od listopada. Nadal nie mamy na to pieniędzy – dodaje.
- Czekamy na wypadek? – pyta zrezygnowana pani Helena.