- Znowu jakiś suk…. wzniecił ogień – napisała do nas wczesnym rankiem w sobotę nasza czytelniczka Małgosia. – Byłam tu wczoraj o 13.00 i tego jeszcze nie było – dodała. Na dowód Internautka przesłała zdjęcia wypalonej trawy. Widać na nich smołowaty pas ziemi od strony bloków na Bernardyńskiej.
Inna nasza czytelniczka, Anna Tryc-Bromley, która również wróciła zbulwersowana ze spaceru w tej okolicy, wskazuje na potencjalną przyczynę. - Widać wyraźnie, że przyczyną był grill, który leżał tam przewrócony. Dodam, że obok siedziały dwie grupy też robiące grilla – zauważyła pani Anna.
Stała praktyka
To drugi raz tej wiosny, kiedy płoną łąki i trawy w rezerwacie Jeziorka Czerniakowskiego. Pani Anna przesłała nam podobne zdjęcia z innego miejsca już 31 marca. – W tamten weekend napotkałam wypaloną połać traw w rezerwacie po stronie działek, bliżej wału. Na truchłach spalonych myszy polnych i ropuch pożywiały się wrony. Śmierdziało spalenizną.
Sprawdziliśmy w straży pożarnej. Jak nam powiedział Michał Konopka z wydziału prasowego, strażacy otrzymali ostatnio dwa zgłoszenia z okolic Jeziorka Czerniakowskiego. Najpierw 8 marca dwa zastępy straży pożarnej gasiły hektar palącej się trawy w okolicach Mostu Siekierkowskiego, a 5 kwietnia jeden zastęp gasił pół hektara trawy w okolicach Bernardyńskiej 16c.
Podobne podpalenia zdarzają się w tym miejscu regularnie co roku na początku wiosny.
Areszt lub grzywna
Prawo zabrania palenia traw pod groźbą aresztu lub grzywny. Reguluje to ustawa o ochronie przyrody. Zgodnie z art. 124. tej ustawy „zabrania się wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów”, a zgodnie z art. 131 tej ustawy, „kto (...) wypala łąki, pastwiska, nieużytki (...) – podlega karze aresztu albo grzywny”.
Ponadto art. 30 ustawy o lasach wskazuje, że „w lasach oraz na terenach śródleśnych, jak również w odległości do 100 m od granicy lasu, zabrania się działań i czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo, a w szczególności (...) m.in. wypalania wierzchniej warstwy gleby i pozostałości roślinnych”. Za podpalenia grożą sankcje: zgodnie z art. 82 Kodeksu wykroczeń – kara aresztu, nagany lub grzywny do 5 tys. zł, a zgodnie z art. 163. par. 1 Kodeksu karnego (kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać pożaru) – kara pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Wypalanie traw powoduje, że do atmosfery trafia szereg trujących związków chemicznych. Niszczone są też miejsca lęgowe gatunków zwierząt gnieżdżących się na ziemi i w krzewach.
Potrzebny stały strażnik
Anna Tryc-Bromley zwraca uwagę, że pożary traw to nie pojedynczy incydent, lecz naturalna konsekwencja braku opieki nad rezerwatem. Mówi: - Przekonałam się będąc mieszkanką Sadyby, że udostępnianie rezerwatów przyrody w mieście, przez stworzenie ścieżek do biegania i jeżdżenia na rowerach powoduje, że ludzie zaczynają się pojawiać tłumnie i w przypadku Rezerwatu Jeziorko Czerniakowskie w Warszawie, traktują go gorzej niż park. Palą grille, ogniska, puszczają głośną muzykę, śmiecą, a niektórzy wjeżdżają samochodami. To musi się skończyć.
Jak twierdzi pani Anna, rozwiązaniem może być powołanie czynnego strażnika. - Rezerwat w mieście musi mieć czynnego strażnika, aby reagował na to, co się dzieje. Przykładem jest londyński Wetland Center, który działa, ludzie go nie rozdeptują, prowadzone są zajęcia edukacyjne, można też obserwować ptaki. Obawiam się, że tych wkrótce nad Jeziorkiem Czerniakowskim nie będzie – przewiduje pani Anna.
Teren rezerwatu podlega Zarządowi Zieleni. Czekamy na jego reakcję.