Latem 2017 roku mieszkający na Sadybie pan Przemek był świadkiem przykrego zdarzenia. W środku dnia, tuż po gwałtownej burzy z silnym wiatrem, na maskę jego samochodu spadł konar przydrożnej brzozy i zrobił kilka wgnieceń. Pojazd stał przed domem na ulicy Zelwerowicza, tuż obok drzewa rosnącego na trawniku.
Po zrobieniu kilku zdjęć na dowód swoich racji, pan Przemek pojechał do urzędu dzielnicy Mokotów, aby zgłosić wniosek o odszkodowanie. Sprawa okazała się jednak trudniejsza niż myślał. PZU, w którym ubezpiecza się urząd miasta, wprawdzie przyznał odszkodowanie na kwotę tysiąca złotych, ale urząd dzielnicy się od tej decyzji odwołał. W uzasadnieniu zastępca naczelnika jednego z dzielnicowych wydziałów powołał się na ocenę swojego pracownika. Ten po przybyciu na miejsce zdarzenia miał uznać, że drzewo jest w dobrym stanie, a zawiniły złe warunki pogodowe. Jak twierdzi pan Przemek, decyzji urzędnika nie towarzyszyła jednak żadna oficjalna ekspertyza, podbita pieczątką osoby z uprawnieniami dendrologa. Z pisma zastępcy naczelnika miało nie wynikać nawet jak ten pracownik się nazywał i jakie miał kompetencje do tego, by fachowo ocenić przyczynę zajścia.
- Odwoływałem się – mówi pan Przemek. - Kiedy jednak znaleziony przeze mnie w Internecie dendrolog podał mi wysoką stawkę za swoją ekspertyzę, uznałem, że gra nie jest warta świeczki. I odpuściłem – dodaje.
Co się odwlecze
Sprawa powtórzyła się po półtora roku. W styczniu 2019 znów miała miejsce wichura nad Sadybą i znów z pobliskiej brzozy spadła gałęź. Tym razem w tym samym miejscu uszkodzeniu uległ samochód ojca narzeczonej. Skala uszkodzenia nie była duża – ot, zwykłe zarysowanie. Pan Przemek nie dał jednak za wygraną i znów pofatygował się do urzędu dzielnicy Mokotów. Uznał, że tym razem nie ustąpi. Brzoza uschła bowiem jeszcze bardziej i przy braku jakiejkolwiek reakcji ze strony dzielnicy stwarzała realne zagrożenie powtórzenia się podobnych szkód w przyszłości.
Na szczęście dla mieszkańca Sadyby, urzędnicy mieli w swoich aktach zarejestrowane zgłoszenie wypadku z tego samego miejsca sprzed półtora roku. To przeważyło. Wniosek o odszkodowanie tym razem rozpatrzono ekspresowo. I pozytywnie. Panu Przemkowi przyznano – z tytułu tzw. franszyzy redukcyjnej - kwotę 500 złotych – taką, o jaką zabiegał.
To nie wszystko. Z polisy Warszawskiego Programu Ubezpieczeniowego w zakresie ryzyka odpowiedzialności cywilnej ogólnej pokryto resztę kosztów odszkodowania ponad poziom 500 złotych.
Pas drogowy ulicy gminnej
W uzasadnieniu uchwały z 13 marca 2019 zarząd dzielnicy Mokotów uznał za zasadne wypłacenie odszkodowania za „zniszczenie samochodu przez wyłamaną gałęź z drzewa rosnącego w pasie drogowym ulicy gminnej”. Potwierdził tym samym swoją odpowiedzialność nie tylko za ulicę, ale także za przyległy pas zieleni. Istotne, że był to pas zieleni przy ulicy gminnej – niektóre ulice w mieście „należą” bowiem do Zarządu Dróg Miejskich i wtedy to ZDM, a nie dzielnica, rozpatruje skargi mieszkańców. W gestii ZDM leżą drogi powiatowe, wojewódzkie i krajowe, z wyjątkiem dróg ekspresowych i autostrad. Na Sadybie drogami powiatowymi są św. Bonifacego (między Sikorskiego a Powsińską) i Nałęczowska (między Powsińską i Sobieskiego), a drogami wojewódzkimi – Powsińska (od Idzikowskiego do Augustówki) i Sobieskiego (od Al. Wilanowskiej do Dolnej). Pozostałe drogi na Sadybie to ulice gminne, podlegające dzielnicy Mokotów.
Burmistrz Mokotowa, Rafał Miastowski wskazał w uzasadnieniu swojej decyzji, skąd bierze się odpowiedzialność dzielnicy. W uchwale czytamy:
Zgodnie z § 9 pkt 1 uchwały nr XLVI/1422/2008 Rady Miasta Stołecznego Warszawy z dnia 18 grudnia 2008 r. w sprawie przekazania dzielnicom m. st. Warszawy do wykonywania niektórych zadań i kompetencji m.st. Warszawy (Dz. Urz. Woj. Maz. z 2016 r. poz. 6725) zarządca terenu ma obowiązek utrzymania, ochronę i eksploatację zieleni oraz terenów zieleni położonych na obszarze dzielnicy oraz zgodnie z art. 415 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. kodeks cywilny (Dz.U. z 2017 r. poz. 459 z późn.zm.) ”kto z winy swojej wyrządził drugiemu szkodę zobowiązany jest do jej naprawienia”.
- Czy jestem zadowolony z załatwienia sprawy? Zobaczymy, jak przyjdzie odszkodowanie. Na razie pieniędzy jeszcze nie dostałem – mówi Sadybianin. Pan Przemek dostrzega jednak również pozytywne aspekty zdarzenia. - Cieszę się z tego, że urząd dzielnicy Mokotów zajął się wreszcie źródłem problemu. Jak się dowiedziałem, urzędniczka z dzielnicy Mokotów wystąpiła z wnioskiem do konserwatora zabytków o wycięcie zeschniętego drzewa.