Do północy w poniedziałek mieszkańcy Warszawy mogli zgłaszać pomysły do nowej edycji budżetu partycypacyjnego. Na Mokotowie, w obszarze zwanym Miasto-Ogród Sadyba, zarejestrowano 17 projektów. To aż o 9 mniej niż rok wcześniej. Mniejszy ale widoczny regres zanotowały też inne obszary i dzielnice - w sumie w skali całego miasta zgłoszono do wtorku wieczorem 2317 projektów, 475 mniej niż w roku 2017.
Zdaniem aktywistów budżetu mniejsza liczba projektów to głównie wynik zniechęcenia mieszkańców Warszawy tym, że dotychczasowe projekty były często realizowane niezgodnie z oczekiwaniami ich autorów. Problemem miał być też nowy wymóg, by do zgłoszenia dołączać co najmniej 15 podpisów od osób, którzy mieszkają w obszarze projektu, a nie gdziekolwiek w stolicy. Nieoficjalnie chodziło o to, by wyeliminować kontrowersyjne projekty, które są zgłaszane przez osoby z innych obszarów i dzielnic, a o których rozeźleni lokalni mieszkańcy dowiadują się dopiero na etapie realizacji.
Trzy kolosy
Jak co roku, zgłoszenia na terenie starej Sadyby można niemal idealnie podzielić na dwie równie połowy. Jedna połowa to projekty zupełnie nowe, a druga to pomysły znane już z poprzednich edycji.
Pod względem wartości, zdecydowanie wyróżniają się trzy projekty - każdy kosztuje ponad 300 tysięcy złotych (na 462 tysiące przeznaczone na cały obszar).
Najdroższy nowy pomysł, to wyceniona na 413 tysięcy, budowa kontenerów modułowych o łącznej powierzchni 250 metrów kwadratowych. Kontenery mają stanąć na terenie szkoły podstawowej nr 115 przy Okrężnej 80. Położone między budynkiem i boiskiem, byłyby wykorzystywane na co dzień na zajęcia dodatkowe dla uczniów, a po 3 godziny w 3 dni robocze i przez 20 godzin w weekend służyłyby mieszkańcom Sadyby.
Podobny pomysł co Daria Długozima, ale tańszy i bardziej dostępny lokalizacyjnie i godzinowo dla mieszkańców, zgłosiła Katarzyna Molska - autorka projektu "Międzypokoleniowe Miejsce Spotkań - sąsiedzki pawilon parkowy na Skwerze Ormiańskim". To koncepcja, która narodziła się już 2 lata temu, ale została wtedy zweryfikowana negatywnie przez urzędników i niedopuszczona do głosowania. Za 348 tysięcy ma stanąć 80-100 metrowy pawilon z dwiema dużym przeszklonymi ścianami, przytulony do górki saneczkowej, znajdującej się przy placu zabaw na Skwerze Ormiańskim. W zamyśle autorki, w pawilonie można będzie "spotkać się ze znajomymi i poznać nieznajomych, pograć w gry towarzyskie, przedstawić własne dokonania, zorganizować wystawę, odczyt, prezentację, wziąć udział w bezpłatnych zajęciach."
Trzeci pod względem kosztu projekt ze starej Sadyby dotyczy Jeziorka Czerniakowskiego. Za 305 tysięcy złotych powstać ma tam szkolny lub dzielnicowy ośrodek sportów wodnych "Nad Jeziorkiem". Dawna WOPR-ówka przy plaży miałaby służyć za bazę dla sprzętu wodnego dla uczniów pobliskiej szkoły 103 przy Jodłowej oraz lokalnych mieszkańców. W lokalu miałyby się też odbywać zajęcia dla adeptów sztuki żeglarskiej. I znów, projekt nie jest nowy. Jego autor, Marek Maliszewski, zgłasza go od wielu lat. Co roku pomysł jest jednak weryfikowany negatywnie.
Pomysły inne niż wszystkie
Wśród zgłoszonych projektów jest kilka nietypowych. Maciej Wojas proponuje zbudowanie na Pl. Rembowskiego klimatycznego 4-metrowego zegara, który wybijałby połówki i pełne godziny. Mechanizm "astronomicznego zegara miejskiego Miasta Ogrodu Sadyba" byłby widoczny przez specjalnie wzmocnione szyby. Pomysł nie jest czysto teoretyczny - autor załączył do wniosku projekt zegara, sam zaś zajmuje się zegarami na co dzień jako współwłaściciel sadybiańskiej restauracji... Zegarmistrzowska, pełnej tykających czasomierzy.
Wspomniana już Katarzyna Molska ma jeszcze jeden pomysł na Skwer Ormiański. Za 41 tysięcy złotych planuje ustawić na nim altanę parkową o wymiarach około 6 na 18 metrów. Przezroczysty dach z poliwęglanu, wsparty konstrukcją z klejonego drewna, ma stanąć na placyku, na którym obecnie znajdują się stoły do piłkarzyków oraz granitowe siedziska. Altana ma służyć mieszkańcom Sadyby jako alternatywne miejsce dla koncertów i przedstawień na wypadek deszczu.
Twarde projekty przeważają
Mieszkańcy starej Sadyby zgłosili do budżetu partycypacyjnego również bardziej klasyczne rozwiązania. W ramach tzw. twardych projektów, wymagających prac budowlanych, mają powstać: boisko przy Bernardyńskiej, pas rowerowy wzdłuż Bonifacego, oświetlenie przejścia dla pieszych przez Gołkowską i poidełka na dwóch skwerach - Starszych Panów i Ormiańskim. Autorzy projektów chcą też zainstalować oświetlenie na ul. Goczałkowickiej przy Jeziorku Czerniakowskim, naprawić chodnik przy Limanowskiego, oraz postawić altanę z ławkami, koszami do śmieci i kładką przy plaży Jeziorka Czerniakowskiego.
O ile większość z tych projektów kosztuje 20-40 tysięcy złotych, to istnieje jeden, który może spokojnie kandydować do miana najskromniejszego i najpiękniejszego jednocześnie. Zaledwie 8.530 złotych potrzeba Gabrieli Wojciechowskiej na nasadzenie niezapominajek do wymyślonego przez nią mini-parku na tyłach bloków przy Bernardyńskiej. Sam park - pomysł Wojciechowskiej, który zwyciężył w głosowaniu przed 2 laty i wciąż czeka na realizację - ma ostatecznie powstać w połowie tego roku.
Listę tegorocznych zgłoszeń dopełniają projekty miękkie - kulturalne, integracyjne i edukacyjne. Piotr Dąbrowski powraca z cyklem Sadyba w Muzyce. Tym razem planuje zorganizować trzy koncerty kameralne na instrumenty historyczne. W trzy kolejne weekendy czerwca 2019 w wojskowym muzeum przy Powsińskiej będzie można posłuchać m.in. tak egzotycznych obecnie instrumentów jak pomort, dulcian, szałamaja i cynk. Koncertom mają towarzyszyć krótkie opowieści o instrumentach. Powrócić też mają pchli targ Katarzyny Molskiej (w dwóch edycjach - wiosennej i jesiennej) oraz plenerowe zajęcia z jogi, Tai Chi, nordic walking i fitnessu w ramach cyklu "Zdrowi na Sadybie" autorstwa Anny Tryc-Bromley.
Koniec pewnej epoki
Wielkim nieobecnym tegorocznej edycji budżetu partycypacyjnego na starej Sadybie jest Przemek Pasek i jego fundacja Ja Wisła. Przez ostatnie trzy lata jego projekt "Ścieżka dla Jeziorka Czerniakowskiego" wygrywał kolejne głosowania w rejonie z dużą przewagą nad innymi. Dzięki osobistemu zaangażowaniu i ciężkiej pracy Paska usunięto z brzegów setki ton śmieci, stworzono utwardzoną ścieżkę o długości kilku kilometrów, ustawiono tablice edukacyjne, ławki i kosze na śmieci. Utwardzono osuwającą się skarpę przy plaży, nawieziono setki ton świeżego piachu, zbudowano budki i ekowyspę dla ptaków, zasadzono setki drzew, a stare wartościowe okazy zabezpieczono przed bobrami. Stworzono dziesiątki nowych pomostów. Rokrocznie w łódkach i pieszo swoje pierwsze edukacyjne, plenerowe zajęcia z przyrody odbywało ponad 2000 dzieci z całego Mokotowa. Często aktualizowany profil na Facebooku informował o tym, co nowego i ciekawego dzieje się nad Jeziorkiem i co zdziałał społeczny strażnik Jeziorka, codziennie obchodzący teren i dbający o utrzymanie akwenu w ładzie. Powstała też strona internetowa z informacjami o Jeziorku oraz edukacyjna mapka rezerwatu, rozdawana uczestnikom wycieczek edukacyjnych. Lista osięgnięć fundacji Ja Wisła jest długa.
- Jeziorko jest w zasadzie zrobione, teraz tylko wystarczy utrzymywać osiągnięty efekt - komentuje swoje wycofanie się Przemek Pasek. Pytany o przyczynę, wskazuje złe doświadczenia we współpracy z dzielnicą Mokotów w ostatnim roku. - Zrezygnowałem z dalszej współpracy z dzielnicą, nie widząc jej sensu - mówi. - Czy jest mi żal opuszczać Jeziorko i Brygadę Czerniakowską? Jest, ale nie jest w mojej mocy to zmienić - dodaje.
Rezygnacja fundacji Ja Wisła z działań nad Jeziorkiem Czerniakowskim z pewnością wprowadzi dużą zmianę w wynikach budżetu partycypacyjnego na starej Sadybie. "Ścieżka dla Jeziorka Czerniakowskiego" od lat wygrywała głosowania w rejonie i pochłaniała gros przewidzianych dla tego obszaru środków.