Emocje sięgały zenitu. W małej salce mokotowskiego ratusza dwudziestu ludzi przez bite trzy godziny spierało się w środę wieczorem, jak podzielić niemal 6 milionów złotych, które zarząd dzielnicy przeznaczył na przyszłoroczną edycję budżetu partycypacyjnego. Jedni chcieli, by w imię zrównoważonego rozwoju całej dzielnicy uprzywilejować słabiej rozwinięte i mniej liczebne rejony (głównie Siekierki i Augustówkę), inni, by wszystkie rejony dzielnicy traktować tak samo ("bo skoro wszyscy płacą podatki, to wszyscy mają takie samo prawo z nich korzystać"). Niektórzy członkowie zespołu ds. budżetu partycypacyjnego - w imię obrony własnych interesów - nie wahali się ośmieszać i poniżać przeciwników. Tylko kulturze osobistej i opanowaniu przewodniczącego zespołu, Macieja Pszkita oraz naczelnik wydziału komunikacji społecznej na Mokotowie Teresy Rosłoń można zawdzięczać dojście do konstruktywnych wniosków w cywilizowanej atmosferze.
Upadek z wysokiego konia
Początek spotkania nie wróżył starej Sadybie nic dobrego. Za punkt wyjścia do dyskusji przyjęto bowiem podział całego budżetu, proporcjonalnie do liczby mieszkańców. Na razie tylko poglądowo, bez podjęcia jakichkolwiek decyzji, podzielono pieniądze między osiem rejonów, które wyodrębniono na poprzednim spotkaniu. Wśród nich była stara Sadyba, oficjalnie nazwana przez zespół Sadybą Oficerską (w tej edycji do oznaczenia rejonów Mokotowa nie będzie się już używać numerów ani liter, lecz nazwy historyczne).
Na rejon zabytkowego osiedla przypadło 360 tysięcy złotych. Stara Sadyba straciłaby więc niemal 100 tysięcy względem ubiegłego roku, kiedy dysponowała budżetem w wysokości 456 tysięcy. Skąd taki spadek? To wynik podziału geograficznego, dokonanego na poprzednim spotkaniu. Zespół złożony z mieszkańców, urzędników, radnych i społeczników zdecydował wtedy, by od rejonu starej Sadyby odczepić Augustówkę i dokleić ją do rejonu Siekierek. W efekcie, zabytkowe osiedle Miasto Ogród Sadyba (taka jest urzędowa nazwa starej Sadyby) stało się nagle jedną z najmniejszych jednostek w dzielnicy. Liczy tylko 12 727 mieszkańców (12 395 osób zameldowanych na pobyt stały i 322 na pobyt czasowy - dane z listopada 2017). Mniejszy od starej Sadyby jest tylko rejon Siekierek i Augustówki, zamieszkany oficjalnie przez 5322 osoby (choć jego przedstawiciele mówią o 25 tysiącach osób, głównie niezameldowanych lokatorów nowych osiedli deweloperskich).
Konsekwencje podziału budżetu tylko według liczby mieszkańców byłyby dewastujące dla małych, ekstensywnie zaludnionych rejonów. Miasto Ogród Sadyba dostałoby o 100 tysięcy mniej niż poprzednio (360 zamiast 456), a Siekierki mniej o 130 tysięcy (150 zamiast 280). Blisko 100 tysięcy złotych zyskałby natomiast wypełniony blokami rejon spółdzielni Energetyka, nazwany Sadyba Stegny (dostałby 958 zamiast 850).
Kilka systemów podziału w grze
W trakcie dyskusji członkowie zespołu coraz bardziej skłaniali się jednak do rozważenia również innych zasad podziału pieniędzy niż tylko wprost proporcjonalnie do liczby mieszkańców. Radny Mokotowa, Remigiusz Grodecki zaproponował, by jedną połowę budżetu rozdzielić według liczby mieszkańców, a drugą połowę - według powierzchni geograficznej. Taki zabieg miał wyrównać dysproporcje między rejonami. Teresa Rosłoń optowała natomiast za utrzymaniem zasady z lat poprzednich, polegającej na wyznaczeniu tzw. kwoty bazowej - jednolitej dla wszystkich rejonów i podziału reszty środków ponad tę kwotę między rejony, wprost proporcjonalnie do liczby mieszkańców.
W wyniku głosowania przepadły systemy podziału pozbawione kwoty bazowej. W grze pozostał jedynie dobrze znany system z lat ubiegłych. Członkowie zespołu długo nie mogli się jednak zdecydować, jaką kwotę bazową przyjąć. Z czterech zgłoszonych sum - 150, 200, 250 i 300 tysięcy - najwięcej głosów poparcia zyskał wariant z kwotą 200 tysięcy złotych, czyli taką samą jak w roku ubiegłym. Po przeliczeniu budżetu według nowego klucza, budżety poszczególnych rejonów zbliżyły się do tych z ostatniej edycji. Mówiąc krótko, nikt specjalnie nie straci i nikt wyraźnie nie zyska.
W końcu jest jak było (mniej więcej) plus niespodzianka
Ostatecznie, odchudzona stara Sadyba (pozbawiona Augustówki) otrzyma 462.910 złotych, czyli 3.010 złotych więcej niż rok temu, powiększone Siekierki (z Augustówką) dostaną 310.027 złotych, czyli 29.697 złotych więcej, a spółdzielczy rejon Sadyba - Stegny zagospodaruje 898.387 złotych, czyli 48.047 złotych więcej.
Stara Sadyba zyskała najmniej, ale niejako na pocieszenie otrzymała od członków zespołu nową nazwę, która lepiej wydobywa specyficzny charakter i tożsamość tego zabytkowego osiedla. Z Sadyby Oficerskiej zmieniła się w "Miasto Ogród Sadyba". Taka będzie oficjalna nazwa tego rejonu w budżecie partycypacyjnym dzielnicy Mokotów. To nazwa zgodna z oficjalnym, urzędowym nazewnictwem tego obszaru, choć w tym przypadku trochę niespójna. Rejon, którego dotyczy, obejmuje bowiem również fragment Czerniakowa - a konkretnie spółdzielcze osiedle Bernardyńska.
Ograniczenia
Zespół ds. budżetu partycypacyjnego na Mokotowie zdecydował również, by nie wprowadzać ograniczeń związanych z limitem wartości pojedynczego projektu. Dzięki takiemu limitowi niektórzy uczestnicy chcieli się zabezpieczyć przed "pochłonięciem" całego budżetu w rejonie przez jeden duży projekt. Taka sytuacja miała miejsce w poprzedniej edycji budżetu, kiedy wszystkie środki dla rejonu wykorzystano na zbudowanie chodników przy Galerii Mokotów. Ostatecznie w dyskusji zwyciężyła opinia, że za tak dużym poparciem dla projektu kryła się widocznie faktyczna, głęboka potrzeba wielu okolicznych mieszkańców i że to nie powinno rzutować na szanse innych pomysłów w całej dzielnicy.
Pojawił się również argument, że wyznaczenie limitu spowoduje napływ wielu projektów wycenionych tylko trochę poniżej odgórnej granicy. Teoretycznie w takim wycenieniu pomysłow nie ma nic złego, ale w praktyce rodzi ono duże ryzyko odrzucenia projektu. Jak widać było w poprzednich edycjach budżetu partycypacyjnego, koszty wielu pomysłów - szczególnie infrastrukturalnych - mocno puchną na etapie urzędniczej weryfikacji. Urzędnicy muszą bowiem często uwzględnić dodatkowe wymogi, wynikające ze szczegółowych planów projektowych zleconych specjalistom. W ten sposób projekt remontu asfaltowego chodnika w Al. Sikorskiego, zgłoszony w ubiegłym roku w rejonie Sadyby i Stegien, spuchł z 200 tysięcy złotych na etapie pomysłu do ponad 600 tysięcy złotych na etapie weryfikacji. Przyjęcie limitu wartości projektu na poziomie np. 200 tysięcy spodowałoby w tym przypadku zdyskwalifikowanie wspomnianego pomysłu. Gdyby podobne przeszacowania miały miejsce w większej liczbie projektów, istniałoby ryzyko niewykorzystania pełnego budżetu przyznanego dla danego rejonu.
Zespół postanowił również, że podobnie jak w latach poprzednich, nie będzie osobnej puli pieniędzy na projekty ogólnodzielnicowe. Pula ta zmniejszyłaby bowiem kwoty dla poszczególnych rejonów. Społecznicy i urzędnicy zgodzili się, że praktycznie każdy projekt może mieć charakter ogólnodzielnicowy, jeśli zostanie zgłoszony w kilku rejonach dzielnicy i zwycięży tam w głosowaniu.
Co dalej?
Wszystkie rozstrzygnięcia zespołu budżetowego są jedynie rekomendacjami. Aby weszły w życie, muszą być zatwierdzone przez zarząd dzielnicy Mokotów. To stanie się do końca listopada. Zarząd musi dotrzymać tego terminu, ponieważ już 30 listopada ma przedstawić ostateczne zasady kolejnej edycji budżetu na tzw. zebraniu otwarcia. Tak nazywa się jedno, wspólne dla wszystkich rejonów i otwarte dla wszystkich chętnych spotkanie z mieszkańcami, podczas którego mokotowscy urzędnicy mają - poza zasadami budżetu - zaprezentować plany głównych wydziałów dzielnicy na lata 2019 i 2020.
Planowane na trzy godziny spotkanie odbędzie się na Mokotowie 30 listopada o 18.00 w szkole podstawowej nr 85 przy Narbutta 14. Od następnego dnia po zebraniu w całej Warszawie będzie można zgłaszać projekty do nowej edycji budżetu partycypacyjnego. Zbieranie pomysłów potrwa do 22 stycznia przyszłego roku.