Kilka miesięcy temu rodzice uczniów z dwóch sadybiańskich podstawówek – przy Jeziornej i Okrężnej – z dużą obawą wypowiadali się w serwisie Sadyba24.pl o tym, co stanie się z ich dziećmi po wprowadzeniu reformy oświatowej. Dziś, kilka dni po zakończeniu roku szkolnego, spytaliśmy zainteresowanych, czy te obawy się ziściły i co zmieniło się dla ich dzieci.
Rodzice: exodus dzieci trwa, dyrekcja: skala jest niewielka
- Będę musiała zupełnie przeorganizować nasz codzienny plan, podjąć nowe decyzje dotyczące edukacji moich dzieci – mówiła nam kilka miesięcy temu Małgorzata Kucharska Przybylik. - Będę szczególnie myślała, co zrobić z młodszym dzieckiem. Jeżeli i tak dzieci będą musiały być w innych szkołach, to może wybiorę dla niego taką, w której przez osiem lat będzie w jednym miejscu. Tylko kto wie, co się wydarzy za kolejnych parę lat? - pytała samą siebie.
- Minęło parę miesięcy od moich październikowych przemyśleń, złość nie minęła, udział w licznych manifestacjach, podpisanie wniosku o referendum jak wiadomo, nic nie dały, więc postanowiłam jednak wziąć sprawy w swoje ręce – mówi dziś pani Małgorzata. - Nie wiem, jak będzie wyglądała polska szkoła jutro, za rok czy dwa, ale chcę mieć wpływ na to, gdzie i w jaki sposób uczą się moje dzieci. Młodszy syn dostał się do bardzo dobrej mokotowskiej społecznej szkoły i tam również znalazło się miejsce dla mojej starszej córki. Od dwóch miesięcy oddycham z ulgą, bo wiem, kto, czego i na jakich zasadach będzie uczył moje dzieci.
Pani Małgorzata nie jest jedyna, która podjęła decyzję o zmianie szkoły. - Z tego, co słyszałam, z klasy mojej córki ma odejść co najmniej troje dzieci – mówi Kucharska Przybylik. – Z klasy równoległej – jeszcze więcej. Połowa dzieci z jednej klasy przechodzi razem do szkoły fundacji Varsovia, gdzie utworzą dla nich całą nową klasę. Niektórzy przenoszą się też do szkoły 115 – relacjonuje Kucharska. -Duża część dzieci z różnych klas, ale największa ilość z klas szóstych, przechodzi do innych szkół – potwierdza Iwona Babicz, mama uczennicy ze szkoły 103 przy Jeziornej. – Ci, którzy zostają, obawiają się, że klasy będą łączone, a pamiętajmy, że znajdują się w nich dzieci, które zgodnie z poprzednimi przepisami, rozpoczynały naukę jako siedmiolatki i te które zrobiły to w wieku sześciu lat – dodaje Babicz.
- Na dziś nie widzę dużego exodusu dzieci z naszej szkoły – dementuje Danuta Kozakiewicz, dyrektorka szkoły przy Jeziornej. – Z tego, co wiem, kilkoro dzieci ma odejść z jednej z klas czwartych. Rodzice nie chcą ich bowiem posłać do szkoły przy Limanowskiego. Na ich miejsce mamy jednak sporo zgłoszeń nowych uczniów – stwierdza dyrektor Kozakiewicz. Z potwierdzonych źródeł wiemy, że podobna fluktuacja uczniów czeka szkołę 115 przy Okrężnej. Opuszczenie jej zapowiedzieli rodzice dziesięciorga dzieci. Tam również zgłaszają się nowi chętni.
Dla jednych druga zmiana, dla innych kort tenisowy
Co zmieni się z perspektywy dzieci? - Niestety, będziemy zmuszeni kontynuować naukę na zmiany – mówi Katarzyna Maziarczyk, wicedyrektorka szkoły 115 przy Okrężnej. – Będziemy się jednak starali, aby skutki zmianowości były rozłożone na poszczególne klasy sprawiedliwie. Czyli aby na późniejsze godziny chodziły klasy tylko raz lub dwa razy w tygodniu. W zakończonym roku szkolnym najwcześniej druga zmiana zaczynała się o 11.30 a najpóźniej kończyła o 15.30. Późniejsze godziny zajęć dotyczyły jednak tylko jednego lub dwóch dni w tygodniu, a nie były regułą dla danej klasy – tłumaczy Maziarczyk.
- Nam zmianowość nie grozi – cieszy się Danuta Kozakiewicz. – Dzięki temu, że uruchamiamy drugi oddział przy Limanowskiego, w budynku dawnego gimnazjum, będziemy dysponować większą przestrzenią niż dotychczas. Przy Jeziornej zostaną klasy 0-3, natomiast starsze roczniki przejdą na Limanowskiego – zapowiada dyrektorka. – Młodsze dzieci otrzymają wręcz wymarzone warunki do nauki i sportu – specjalnie dla nich wybudujemy kort tenisowy – zachwala Kozakiewicz.
Z zapowiedzi dyrektor szkoły 103 wynika, że reforma nie powinna negatywnie wpłynąć na uczniów ze starszych roczników. – Ze szkoły przy Jeziornej do szkoły przy Limanowskiego przejdą z uczniami generalnie ci sami nauczyciele i wychowawcy klas. Gimnazjaliści ze sportowych klas Delty i Legii będą mogli kontynuować naukę na dotychczasowych zasadach. Nie będziemy natomiast prowadzili nowego naboru do klas sportowych – deklaruje dyrektorka szkoły 103.
„Nie zwalniamy”
Zmiany dotkną nauczycieli obu sadybiańskich szkół. – Rezygnację z nowej funkcji wicedyrektora szkoły 103, w oddziale przy Limanowskiego, potwierdziła nam była dyrektor gimnazjum, Beata Prugar. – O ile wiem, możliwość rezygnacji rozpatruje też część nauczycieli- zarówno gimnazjalnych, jak i zatrudnionych w SP 103 – mówi anonimowo matka jednego z uczniów szkoły przy Jeziornej. –
- Nie planujemy zwolnień nauczycieli – twierdzi dyrektorka szkoły 103. – Trzech nauczycieli z własnej woli odejdzie na emeryturę, kilka nauczycielek uda się na urlopy macierzyńskie. To zmiany naturalne, które dzieją się każdego roku. Zamiast zwalniać, planujemy natomiast przyjąć nowych nauczycieli. Szukamy nauczyciela matematyki i osoby do pomocy w świetlicy – mówi Kozakiewicz. Brak zwolnień nauczycieli deklaruje również dyrekcja szkoły 115. – Pewne zmiany mogą zajść na świetlicy. Liczba wychowawców na świetlicy zależy bowiem od liczby zapisanych tam dzieci. Na dziś nie wiemy, ile tych dzieci będzie – dowiemy się tego dopiero w połowie sierpnia – zapowiada dyrektor Maziarczyk. – Mamy natomiast braki kadrowe – chętnie przyjmiemy matematyka, fizyka i chemika – dodaje.
Żal i złość
Choć oficjalnie niewiele się zmieni, rodzice, którzy zdecydowali się zabrać swoje dzieci z sadybiańskich szkół nie kryją złości. - Żałuję, że to wszystko tak się potoczyło, że moje dzieci nie będą kontynuować rodzinnych tradycji i nie będą chodziły razem na Jeziorną, do szkoły, którą skończyłam ja, moja siostra i moja mama. Zdecydowaliśmy jednak, że to od nas, rodziców, będzie zależeć, jaka zmiana jest dla naszych dzieci dobra – mówi jeden z rodziców.
- Jest mi potwornie żal zarówno naszych dzieci, jak i nauczycieli. Poniosą wysoki koszt zmian zupełnie niepotrzebnie. jestem jednocześnie wściekła i bezsilna – komentuje Iwona Babicz.
Jak zapowiadają przedstawiciele obu sadybiańskich podstawówek, ostateczne dane o fluktuacji uczniów i kadry pedagogicznej poznamy w połowie sierpnia, kiedy do placówek dotrą oficjalne wnioski od rodziców o wykreślenie ich dziecka ze szkoły lub zapisanie nowego ucznia spoza rejonu.