Jak już pisaliśmy w październiku, dzielnica Mokotów przymierza się do wyremontowania i podłączenia do sieci gazowej sześciu zdezelowanych latani gazowych na Sadybie. To latarnie, które – jak twierdzi ekspert od latarni gazowych i dawny mieszkaniec Sadyby, Marek Barszcz – wyłączono w 1999 roku pod pretekstem modernizacji oświetlenia ulicznego. - Uznano wtedy, że są uciążliwe w utrzymaniu – mówi Barszcz. - Obecnie na ulicach Goraszewskiej i Waszkowskiego, naprzeciw nieczynnych i zdewastowanych latarni gazowych, stoją atrapy wykonane z tworzywa, emitujące przynajmniej zgodną z przepisami ilość światła – komentuje.
Dzielnica zdecydowała się na remont sześciu latarni na wniosek prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz. Ta z kolei była o to proszona przez stołecznego konserwatora zabytków. Bezpośrednim powodem tych działań były zmiany właścicielskie w gazowni warszawskiej. W wyniku reorganizacji, likwidacji uległa Mazowiecka Spółka Gazownictwa, która była dotychczasowym właścicielem latarni. Latarnie zostały same, bez właściciela.
Jest jeszcze jedna, siódma!
Dzielnica Mokotów przesłała naszej redakcji mapkę z lokalizacjami latarni przewidzianych do remontu. Porównaliśmy ją ze stanem faktycznym w terenie i zupełnie przypadkowo… odkryliśmy jeszcze jedną latarnię, która nie została ujęta w wykazie konserwatora i burmistrza. Zapomniana siódma latarnia przy skrzyżowaniu Goraszewskiej i Kuracyjnej wygląda identycznie jak pozostałe zdezelowane obiekty przy Goraszewskiej, Jodłowej i Waszkowskiego, choć jest w nieco lepszy stanie. W przeciwieństwie do pozostałych, stoi jednak nie na chodniku, lecz kilkanaście centymetrów od niego, za ogrodzeniem, w prywatnym ogródku.
Czy to atrapa czy jedna z działających niegdyś oryginalnych latarni? – W 2006 roku robiłem inwentaryzację latarni gazowych dla stołecznego konserwatora zabytków – mówi Jarosław Zieliński, varsavianista, autor monografii poświęconej latarniom warszawskim. – Nie mam jednak tej konkretnej sztuki w swoim wykazie, a nie określaliśmy wtedy dokładnych lokalizacji znalezionych obiektów – powiedział nam, po sprawdzeniu w zasobach swojego komputera. – Proponuję porównać obecny układ drogi z tym z 1945 – być może stąd będzie wynikało, dlaczego latarnia znalazła się w prywatnym ogródku – proponuje Zieliński.
Na pomoc przyszli inni eksperci. – Kiedyś mieszkając na Sadybie chodziłem z latarnikami po osiedlu i pamiętam, jak z trudem zapalali tę latarnię, ekwilibrystycznie pochylając się nad ogrodzeniem – mówi Marek Barszcz, znany ekspert od latarni gazowych i kolei wąskotorowych. - Musiał to być początek stanu wojennego – dodaje. – Przypominam sobie tę latarnię – dorzuca inny były Sadybianin, a obecnie specjalista od latarni gazowych w biurze stołecznego konserwatora zabytków, Andrzej Wrzeszcz. – Nie pamiętam jednak, czy była zapalana, tak jak inne – uzupełnia.
Wszyscy pomagają
Latarnia przy Goraszewskiej nie jest więc atrapą, bo kiedyś działała. Teraz trzeba było jeszcze wymyślić procedurę, która umożliwi podłączenie latarni. – Jest to niewątpliwie jeden z zabytków nieruchomych podlegających ochronie, więc jak najbardziej byłbym za tym, by objąć go remontem i podłączyć do sieci. Ale trzeba najpierw uzyskać zgodę obecnych właścicieli na przeniesienie latarni na pas drogi tak, by stała się miejska – podpowiada Wrzeszcz.
Sprawę wzięliśmy w swoje ręce. Skontaktowaliśmy się z właścicielką nieruchomości, na której terenie stoi latarnia. Ta od razu wyraziła zgodę. W piśmie do burmistrza Mokotowa i stołecznego konserwatora zabytków, pani Barbara z Goraszewskiej 2a napisała: „Mam nadzieję, że latarnia ta – po przesunięciu na chodnik w pasie drogi ulicy Goraszewskiej – zostanie wkrótce poddana remontowi, podłączona do sieci gazowej i uruchomiona, i tym samym zostanie zachowana dla potomności jako żywy świadek historii Sadyby i Warszawy.”
Pismo trafiło do burmistrza i konserwatora 10 października. Już kilka dni później, na prośbę burmistrza Mokotowa i naczelnika wydziału infrastruktury mokotowskiego urzędu, urzędnicy z Mokotowa poprosili Gazownię Warszawską o dodatkowy przydział gazu i warunki techniczne do podłączenia również siódmej latarni.
– Właśnie dziś rano (25 października – red.) przyszła do mnie pozytywna opinia w sprawie przyłączenia siódmej latarni, podpisana przez stołecznego konserwatora zabytków, Michała Krasuckiego – powiedział nam z dumą Henryk Antosiak, który zajmuje się latarniami gazowymi w urzędzie dzielnicy.
Dzielnicowy specjalista od latarni jest pełen optymizmu. – Teraz powinno już być z górki – mówi Antosiak. I nakreśla szczegółową wizję wdrożenia. - Naczelnik mojego wydziału musi jeszcze wystosować formalne pismo do burmistrza o zgodę na przejęcie tej latarni. Wszystkie zgody i gotową dokumentację techniczną na wszystkie siedem latarni powinniśmy mieć do końca tego roku. W marcu przyszłego roku, po przydziale środków, czeka nas jeszcze przetarg na wykonawcę. I wreszcie, do końca drugiego kwartału przyszłego roku siedem latarni powinno znowu świecić! – z radością w głosie zapewnia mokotowski spec od latarni.
- Tę siódmą latarnię będziemy musieli jednak przenieść, by była bliżej pozostałych. Mamy już dla niej miejsce – naprzeciwko domu przy Goraszewskiej 20. To miejsce, w którym kiedyś była inna latarnia. Dziś została już po niej tylko żelazna obwódka na chodniku – mówi Antosiak.
Jeden szkopuł
Pozytywna wizja ma jednak jeden haczyk. – Z baz geodezyjnych wyszło mi, że nieruchomość z latarnią w ogródku należy do czterech współwłaścicieli. Jedną zgodę na przeniesienie latarni już mamy. Teraz jednak będziemy musieli wystąpić o formalne zgody do pozostałej trójki – zapowiada Henryk Antosiak.
Co jeśli nie wyrażą zgody? - Brak zgody nawet jednej z tych osób może zniweczyć cały projekt. Latarnia pozostanie wtedy w ogródku i poczeka na lepsze czasy – mówi urzędnik.
Wbrew pozorom, czasy dla gazówek są nienajlepsze. Mimo niedawnej akcji rewitalizacji latarni na Sadybie, ich liczba sukcesywnie spada. Spośród 52 latarni wpisanych do rejestru zabytków na starej Sadybie w 1982 roku, w 2008 roku pozostało już tylko 38, co stanowi 73 proc. latarni objętych ochroną prawną. Od tego czasu wyłączono z użytkowania kilka kolejnych świeżo odrestaurowanych latarni gazowych – m.in. na Godebskiego i Jodłowej.