- Jestem taka zła po dzisiejszym zebraniu w szkole, że pójdę na tą manifestację (przeciw reformie oświaty, 19 listopada – red.) jako wkurzona matka– napisała w czwartek na swoim profilu społecznościowym Małgorzata Kucharska-Przybylik, mama czwartoklasistki z sadybiańskiej szkoły podstawowej nr 103 przy Jeziornej. Takich jak ona jest więcej. Profil na Facebooku „Rodzice przeciwko reformie edukacji”, który powstał 8 października, w ciągu zaledwie 2 tygodni polubiło prawie 2 tysiące osób.
Jak nam powiedziała, pani Małgorzata protestuje przeciwko reformie oświatowej, a nie decyzjom swojej szkoły. Do niej nie ma pretensji, bo wie, że musi dostosować się do sytuacji. Bezpośrednim powodem jej protestu jest niepokój o to, co spotka jej własne dzieci, które chodzą (jedno dziecko) lub mają chodzić (drugie dziecko) do szkół podstawowych na Sadybie. A tu właśnie dokonał się przełom. Po wielu tygodniach spekulacji i plotek, zastępca burmistrza Mokotowa ds. oświaty Krzysztof Skolimowski ogłosił w ostatni czwartek decyzje dzielnicy co do przyszłości sadybiańskich szkół.
Jeziorna – będzie luźniej
Szkoła podstawowa nr 103 przy Jeziornej już obecnie pęka w szwach. Trudno sobie wyobrazić, by miała jeszcze prowadzić kilka dodatkowych klas dla dwóch nowych roczników – na poziomie siódmej i ósmej klasy. Wyjścia były dwa: albo pracować na dwie zmiany, każdego dnia do godziny 20-tej, albo połączyć się z inną szkołą w okolicy.
Dyrektorka 103-ki, Danuta Kozakiewicz, wybrała to drugie rozwiązanie. Zaproponowała urzędnikom z biura oświaty w stołecznym ratuszu, by połączyć jej szkołę z pobliskim gimnazjum przy Limanowskiego. Co ciekawe, taki sam pomysł – ale niezależnie od dyrektor Kozakiewicz - zgłosiła mokotowskiemu wydziałowi oświaty dyrektorka gimnazjum, Beata Prugar. Zapowiadało się na starcie dwóch osobowości, dobrze znanych i notowanych we władzach oświatowych.
Wiceburmistrz Skolimowski przeciął spekulacje. Obie placówki połączą się, tak jak chciały obie dyrektorki i jak zdarzy się w trzech innych parach szkół na Mokotowie. W oddziale przy Jeziornej będą klasy 0-4, a w oddziale przy Limanowskiego – 5-8. Na czele połączonej jednostki stanie Danuta Kozakiewicz. Beata Prugar ma natomiast zostać wicedyrektorką oddziału przy Limanowskiego. – Jestem pewna, że się dogadamy z panią dyrektor gimnazjum. Każda z nas najlepiej przecież zna swoje dzieci – komentuje na gorąco Kozakiewicz. – W obecnym gimnazjum jest miejsce dla jednego lub dwóch wicedyrektorów, w obecnej 103-ce zapewne zostanie jeden – przewiduje.
Nowa dyrektorka powiększonej szkoły widzi w tej zmianie głównie pozytywy. - Wrócimy do normalności. Dzięki rozdzieleniu uczniów między dwa budynki, w obecnej szkole 103 będzie po prostu luźniej – mówi dyrektorka 103-ki. – Na tyle luźniej, że będziemy mogli uruchomić zerówki. W tym roku uruchomiliśmy trzy klasy pierwsze i - ze względów lokalowych - ani jednej zerówki, natomiast w przyszłym będziemy mogli przyjąć dwie-trzy klasy pierwsze i dwie lub nawet trzy zerówki. Uruchomienie przez nas zerówek rozwiąże lokalny problem związany z małą liczbą miejsc dla trzylatków w sadybiańskich przedszkolach – przekonuje Kozakiewicz.
Kto zaopiekuje się dziećmi?
Łączenie szkół nie obędzie się jednak bez stresu dla młodszych dzieci. Blisko dwustu uczniów z obecnej klasy czwartej, piątej i szóstej zostanie bowiem przeniesionych do budynku przy ul. Limanowskiego. Od nowego roku będą uczęszczali do szkoły wspólnie z dużo starszymi kolegami - obecnymi uczniami tamtejszego gimnazjum. Być może też z zupełnie nowymi nauczycielami. To rodzi obawy i rodziców, i dzieci.
Iwona Babicz, której dziecko chodzi do szkoły 103-ej, podkreśla szczególnie brak jasności co do nauczycieli. - Nie wiadomo, kto będzie uczył te dzieci poszczególnych przedmiotów w nowopowstałym oddziale szkoły podstawowej przy ul. Limanowskiego, czy będą to nauczyciele z obecnej podstawówki czy gimnazjum? – pyta.
Jej obawy podziela Małgorzata Kucharska-Przybylik, której córka właśnie co, we wrześniu, przeszła w szkole 103 pierwszą gruntowną zmianę. - Ten rok jest dla nas pełen nowości, bo Lena poszła do czwartej klasy. Nowi nauczyciele, nowe przedmioty, nowy system pracy i oceniania. Nie spodziewaliśmy się, że czeka nas kolejna nowość, nowość, która spadła na nas jak grom z jasnego nieba. (…) Córka boi się, że będzie musiała rozstać się ze swoją klasą, że znowu zmienią się nauczyciele – mówi mama Leny.
Okazuje się, że sami nauczyciele też niewiele wiedzą. – Nie wiadomo, czy będę was uczyć w przyszłym roku – słyszą uczniowie na lekcji.
Dyrektor Kozakiewicz uspokaja. – Dzięki połączeniu szkół nikt nie straci pracy. To szczególnie istotne dla nauczycieli wygaszanego gimnazjum - zapewnia. Zaraz jednak koryguje. - W wyniku nowego przydziału godzin może się co najwyżej zmniejszyć liczba godzin lekcyjnych. Będą to jednak pojedyncze godziny, a nie całe etaty – zapowiada dyrektor Kozakiewicz. – Podobnie będzie z pracownikami administracyjnymi – dopowiada.
Niebezpieczna droga do szkoły
Lista obaw rodziców jest jednak dłuższa. Pani Małgorzata boi się o bezpieczeństwo swoich dzieci. - Wybraliśmy tę szkołę (103 - red.) nie tylko ze względu na jej renomę, ale w dużej mierze dlatego, że jest to szkoła rejonowa, do której córka może chodzić na piechotę. (…) Po zmianach córka nie będzie mogła sama wracać ze szkoły, bo ta jest za daleko.Nie będzie też mogła odbierać młodszego brata – mówi zrezygnowana. - W przyszłym roku mój sześcioletni syn idzie do pierwszej klasy. Miał iść do 103-ej, dzieci miały być razem w jednej szkole, w jednym budynku – wyjaśnia.
Dyrektor Kozakiewicz zapowiada, że postara się wyjść naprzeciw obawom o bezpieczeństwo. – Wystąpimy do władz o przydzielenie nam tzw. pana stopka, który stanie na przejściu dla pieszych przy św. Bonifacego – obiecuje przyszła szefowa placówki. Św. Bonifacego to duża przelotowa ulica, która stoi pomiędzy dwoma oddziałami przyszłej szkoły i z pewnością będzie często przekraczana przez dzieci z osiedla w drodze do i ze szkoły.
Niedogodności mogą odczuć rodziny wielodzietne. - Niektórzy z rodziców zgłaszają problem, że mają kilkoro dzieci w szkole 103-ej, w różnych klasach, przeniesienie części z nich do innego budynku oznaczać będzie dowożenie dzieci w dwa różne miejsca, być może nawet na tę samą godzinę – mówi Iwona Babicz.
Limanowskiego – pytanie o dorobek
Do oddziału szkoły podstawowej 103 przy Limanowskiego mają przyjść trzy roczniki z Jeziornej – obecne klasy czwarte, piąte i szóste. To wiadomo. Nie ma natomiast jasności, którzy nauczyciele będą ich uczyć - czy ci z Jeziornej, czy ci z Limanowskiego- lub częściowo zarówno jedni, jak i drudzy. - Nie wiadomo też, jaka będzie podstawa programowa i czego dokładnie będą się uczyć obecni szóstoklasiści, za co powszechnie krytykowane jest Ministerstwo Edukacji Narodowej – zauważa Iwona Babicz.
Dużą niewiadomą będzie to, co stanie się z tradycją i praktykami wygaszanego gimnazjum. Iwona Babicz podkreśla, że w ostatnim czasie gimnazjum to cieszy się coraz lepszą opinią mieszkańców Sadyby. - Szkoła w ciągu ostatnich lat znacząco podniosła poziom nauczania, zbudowała dobrą atmosferę nauki, wypracowała indywidualne metody pedagogiczne, o czym świadczyć może choćby niedawno przyznana tej szkole Warszawska Nagroda Wychowawcza im. Janusza Korczaka – wylicza atuty gimnazjum.
- Mam nadzieję, że w oddziale szkoły podstawowej przy Limanowskiego uda nam się zachować, to co z powodzeniem wypracowaliśmy w gimnazjum – mówi Beata Prugar, dyrektor obecnego gimnazjum przy Limanowskiego i zarazem przyszła wicedyrektor połączonej placówki. - Chcę, aby dzieci z klas piątych i wyższych, które będą się tu uczyć, mogły korzystać z dodatkowych lekcji angielskiego. Przypominam, że obecnie mamy 5 godzin tego języka w gimnazjum. Podobnie liczę na utrzymanie dodatkowych zajęć pozalekcyjnych dla uczniów z zacięciem artystycznym – zapowiada Prugar.
Cios dla sportu
Kolejna tradycja, której kontynuacja stoi pod znakiem zapytania w związku z wygaszaniem gimnazjum, to sport. Gimnazjum przy Limanowskiego prowadzi osobną, ogólnopolską klasę dla Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa. Tu uczyli się i trenowali tak znani reprezentanci Polski w piłce nożnej jak Rafał Wolski, Michał Żyro czy Dominik Furman. Szkoła ma również rejonową klasę, która w dużej mierze wypełniona jest młodymi piłkarzami pobliskiego klubu Delta Warszawa.
Co stanie się z klasami sportowymi? - Dużo zależy od partnerów. Czy będą chcieli nadal z nami współpracować, czy też zwiążą się z inną szkołą – mówi Beata Prugar. - Jestem po wstępnych rozmowach z trenerami Legii, którzy na razie są przerażeni tym, co się dzieje, obserwują rozwój sytuacji i nie podjęli jeszcze żadnych kroków. Za 2-3 lata zapewne i tak przeniosą się do Grodziska Mazowieckiego, gdzie budują swoją bazę treningową dla młodych piłkarzy – informuje dyrektor gimnazjum.
Nieco inaczej widzi to dyrektor przyszłej 103-ki. - Wszystko zależy od rady rodziców połączonej szkoły. Jeśli wyrazi zainteresowanie kontynuacją klas sportowych, to one będą. Ja nie mam nic przeciwko – stwierdziła Danuta Kozakiewicz.
- Dziwię się, że snuje się różne plany, a nas nikt nawet nie zapytał o zdanie, mimo ilości dzieci, jakie są od nas w gimnazjum – nie kryje oburzenia prezes klubu Delta Warszawa, Andrzej Trzeciakowski. Nie chce jednak zdradzić, co zrobi ze swoimi wychowankami w wieku gimnazjalnym – czy zrezygnuje z klasy sportowej na Limanowskiego, czy zwiąże się z inną szkołą, czy też odstąpi od wiązania się na stałe z jakąkolwiek szkołą. - Jak dojdzie do zmian, to podejmiemy stosowne decyzje. Do władz możemy jedynie apelować o konsultacje przed, co w Warszawie powinno być standardem – wzywa Trzeciakowski.
Okrężna – tłoczniej, ale w jednym budynku
Rewolucja, ale inna niż w 103-ce czeka szkołę podstawową nr 115 przy Okrężnej 80. Będzie ona prowadzić wszystkie klasy podstawówki - od zerówki po klasę ósmą - w swoim obecnym budynku. Ale jest i zła wiadomość. Uczniowie będą musieli chodzić na zmiany. Część z nich będzie rozpoczynać zajęcia dopiero po południu.
- Jak przychodziłam do tej szkoły, to też było tu osiem klas. I jakoś dawaliśmy radę. Teraz na pewno też sobie poradzimy – tryska optymizmem wicedyrektorka szkoły 115, Katarzyna Maziarczyk.
Na razie wiadomo jeszcze tyle, że zmienią się nieco granice rejonu, który ma znajdować się pod opieką szkoły 115.
Co dalej?
Rodzice mają zasadniczo dwa wyjścia – albo zaakceptować zapowiadane zmiany, albo przenieść dziecko do innej szkoły.
Małgorzata Kucharska-Przybylik rozważa różne warianty. - Będę musiała zupełnie przeorganizować nasz codzienny plan, podjąć nowe decyzje dotyczące edukacji moich dzieci – mówi ze złością. - Będę szczególnie myślała, co zrobić z młodszym dzieckiem. Jeżeli i tak dzieci będą musiały być w innych szkołach, to może wybiorę dla niego taką, w której przez osiem lat będzie w jednym miejscu. Tylko kto wie, co się wydarzy za kolejnych parę lat? - pyta samą siebie z dystansem.
Dystans jest tu jak najbardziej wskazany. Rozwiązanie ogłoszone przez wiceburmistrza Skolimowskiego w ostatni czwartek ma bowiem jeszcze wiele niewiadomych. Po pierwsze, aby weszło w życie musi uzyskać akceptację kuratorium i urzędu miasta. Z tym raczej problemu nie będzie. Po drugie, sama reforma może zostać zastopowana.
W ostatnim czasie coraz częściej słychać w mediach krytyczne opinie na temat reformy ze strony niektórych ministerstw obecnego rządu, związku Solidarność oraz znanych propagatorów reformy, małżeństwa Elbanowskich. Może to oznaczać, że zmiany zostaną przesunięte o kolejny rok (by lepiej je przygotować) albo w ogóle zamrożone (by nie kolidowały z wyborami samorządowymi w 2018). Jeśli tak ma się faktycznie stać, dowiemy się o tym najpóźniej w listopadzie. Według dobrze poinformowanych źródeł, publiczne wystąpienie pani minister edukacji na temat przyszłości reformy spodziewane jest 28 października.