Choć za oknem tylko 10 stopni, mokotowscy urzędnicy już myślą o tym, jak będzie wyglądał letni odpoczynek nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Jak nas poinformowano w dzielnicowym zespole sportu i rekreacji, w przyszłym tygodniu ogłoszą przetarg na organizację kąpielska na tamtejszej plaży. Problem w tym, że przetarg dotyczy ochrony kąpieliska w tym samym zakresie co w latach poprzednich, a zakres ten – jak widać po utonięciach i wielu zataczających się plażowiczach - nie pozwala skutecznie walczyć z powszechnym w tym miejscu nadużywaniem alkoholu. Jednocześnie, miejscy urzędnicy odrzucili pomysł mieszkańców, który dawał im nadzieje na zdecydowane zwiększenie tej skuteczności.
Mieszkańcy chcą wprowadzić tymczasowy zakaz
Aby poprawić bezpieczeństwo plażowania nad Jeziorkiem Czerniakowskim, lokalne Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Miasto Ogród Sadyba, reprezentujące ponad 150 mieszkańców starej Sadyby, zaproponowało wprowadzenie tymczasowego zakazu sprzedaży, podawania, spożywania oraz wnoszenia alkoholu na terenie kąpieliska. Zakaz miałby obowiązywać przez pół wiosny i całe lato – od 1 maja do 30 września.
Pomysł stowarzyszenia wziął się z ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Ta daje radzie gminy możliwość szczególnego, innego niż przewidzianego w ustawie, traktowania wybranych miejsc lub obiektów poprzez wprowadzenie w nich stałego lub właśnie czasowego zakazu sprzedaży, podawania, spożywania oraz wnoszenia napojów alkoholowych.
Społecznicy z Sadyby chcieli zastosować furtkę, jaką daje ustawa, ponieważ dzięki temu w zwalczanie plagi nadużywania alkoholu nad Jeziorkiem i egzekwowanie porządku mogłaby włączyć się policja. Dotychczas policjanci nie mogli bowiem interweniować w przypadku nadużywania alkoholu na plaży Jeziorka, ponieważ według prawa plaża nie jest miejscem publicznym, a tylko tam policja ma obowiązek zwalczania publicznego spożycia alkoholu i ewentualnego nakładania mandatów.
Niejasny warunek podważa inicjatywę
Ustawa daje obiecujące możliwości, ale stawia jeden warunek: radni muszą uzasadnić, dlaczego dane miejsce jest szczególne. Co oznacza szczególny charakter? O to właśnie toczy się już od ponad pół roku spór między Radą Mokotowa i Radą Warszawy, a właściwie urzędnikami stołecznego ratusza.
Pierwszą uchwałę w sprawie tymczasowego zakazu Rada Mokotowa podjęła jeszcze w sierpniu 2015. Po długiej ciszy, zakończonej interwencją społeczników z Sadyby w stołecznym ratuszu, okazało się, że sprawa nie może być dalej procedowana. W piśmie z 27 października ubiegłego roku, adresowanym do przewodniczącego Rady Mokotowa Miłosza Góreckiego, wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski wskazał jako przeszkodę błędne uzasadnienie, niespójne z orzecznictwem sądów. W tym samym piśmie prosił dzielnicowych radnych o zmianę uzasadnienia ich stanowiska, by móc nadać wnioskowi dalszy bieg. Uchwała wróciła więc do dzielnicy i ponownie przeszła całą procedurę głosowań. Z nowym uzasadnieniem, podkreślającym szczególny charakter kąpieliska Jeziorko Czerniakowskie, została ponownie przegłosowana przez Radę Mokotowa na początku grudnia 2015.
W uzasadnieniu radni Mokotowa przytoczyli statystyki corocznych utonięć osób nietrzeźwych nad Jeziorkiem. Podkreślili też między innymi, że w odległości mniejszej niż 50 metrów od kąpieliska – po drugiej stronie ulicy – znajduje się plac zabaw dla uczniów pobliskiej szkoły podstawowej.
Poprawiona uchwała Rady Mokotów, z nowym uzasadnieniem, trafiła ponownie do urzędników w stołecznym ratuszu jeszcze w grudniu. Niestety, prawnicy miasta znów uznali uzasadnienie za niewystarczające. Powołując się na wyrok NSA z 2006 roku, przypomnieli w dwóch różnych opiniach prawnych, że „zakazy, o których mowa w tym przepisie służyć mają wyłącznie jako szczególna ochrona pewnych miejsc lub obiektów przed zagrożeniem ze strony alkoholu, a nie jako sposób uwolnienia się od obowiązku czynnego działania na rzecz zapewnienia porządku publicznego”. „Wystąpienie (Rady Dzielnicy Mokotów – red.) – dodali prawnicy – nie określa charakteru tego terenu bądź funkcji społecznej, jaką spełnia, a które mogłyby być zagrożone sprzedażą, podawaniem, spożywaniem oraz wnoszeniem napojów alkoholowych”. Naczelnik wydziału w Biurze Funduszy Europejskich i Rozwoju Gospodarczego, odpowiedzialna za zezwolenia alkoholowe w mieście, Barbara Kowalczyk uzupełniła jeszcze powyższe opinie prawne o wskazówkę ze wspomnianego pisma wiceprezydenta Olszewskiego. - Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem sądów administracyjnych, szczególny charakter oznacza szczególne znaczenie społeczne, kulturalne, oświatowe, religijne itp. – powiedziała portalowi Sadyba24.pl.
Sprawa tymczasowego zakazu alkoholowego nad Jeziorkiem utkwiła zatem w martwym punkcie. Od czasu, gdy pod koniec stycznia pytaliśmy w ratuszu o jej dalsze losy, sprawa nie posunęła się nawet o krok.
Zamiast prowadzić dialog z dzielnicą o ponownej zmianie i doprecyzowaniu uzasadnienia uchwały, ratusz niespodziewanie porzucił społeczno-dzielnicową inicjatywę, by wyjść z własną propozycją.
Ratusz woli zmienić regulamin
- Biorąc pod uwagę treść niniejszych opinii (prawnych – red.), rozważana jest możliwość wprowadzenia zakazu do regulaminu porządkowego, obowiązującego na terenie rezerwatu – powiedziała nam w piątek Barbara Kowalczyk, naczelnik wydziału zezwoleń alkoholowych w Warszawie.
Problem w tym, że regulaminu porządkowego, o którym wspomina urzędniczka ratusza, nie można dowolnie zmienić, bez istotnego naruszenia warunków przetargu na firmę ratownictwa wodnego zabezpieczającą Jeziorko.
Regulamin jest bowiem podstawą działania ratowników zabezpieczających kąpielisko w czasie lata. Ratownicy mają czuwać nad jego przestrzeganiem. Regulamin dotyczy jednak tylko tego, co się dzieje w wodzie Jeziorka, a nie na plaży. Rozszerzenie regulaminu o plażę znacznie zmieniłoby zakres obowiązków ratowników. Tymczasem w warunkach ubiełorocznego przetargu – które według zapewnień Zespołu Sportu i Rekreacji z urzędu dzielnicy Mokotów mają pozostać takie same również w tym roku - czytamy, że „wykonawca zapewnia bezpieczeństwo osób pływających, kąpiących się i uprawiających sporty wodne na terenie miejsca wykorzystywanego do kąpieli zgodnie z obowiązującymi przepisami w okresie czasu objętym umową na świadczenie usług poprzez: - zapewnienie stałej kontroli przez ratowników lustra wody (…)”.
Miejscy urzędnicy mogą oczywiście dogadać się z burmistrzem Mokotowa i zmienić treść regulaminu porządkowego już po tym jak urząd dzielnicy rozstrzygnie przetarg na firmę ratownictwa wodnego zabezpieczającą Jeziorko Czerniakowskie. Ratownicy – którymi będą zapewne po raz kolejny pracownicy Stołecznego WOPR – być może zgodzą się na szerszy zakres kompetencji, wpisany do nowego regulaminu, bez podwyższania honorarium za usługi.
Jest jednak dość prawdopodobne, że wprowadzenie do regulaminu nawet najbardziej restrykcyjnego zapisu nie spowoduje widocznej zmiany w zachowaniach plażowiczów. W poprzednich latach ratownicy WOPR oraz strażnicy miejscy byli bowiem bezpardonowo ignorowani przez nadużywających alkoholu gości. Bywało też tak - jak twierdzą niektórzy Internauci – że strażnicy interweniowali tylko pozornie. Tak jak opisał to w lipcu 2014 na portalu TVN Warszawa naoczny świadek o pseudonimie jatowidzę: „byłem wczoraj od 12 do 16 nad jeziorkiem i widziałem jak stada debili kapią się tam gdzie nie wolno (także i rodziny z małymi dziećmi) poza tym piwsko lało się strumieniami a liczni byli tak nawaleni że nie mieli siły wstać z koca. Po lewej stronie od mostu mamusia (ok 30 lat) była tak naprana że nie zwracała uwagi na swoje dziecko i ludzi i załatwiała swoje potrzeby na ich oczach. I patrząc na zdjęcie to właśnie tam to się zdarzyło. A straż miejska przejeżdża sobie samochodzikiem po Gołkowskiej albo Jeziornej i na nic nie zwracają uwagi.”
Nieco naiwnie w zestawieniu z opisaną rzeczywistością nad Jeziorkiem Czerniakowskim brzmią zapewnienia urzędniczki od zezwoleń alkoholowych w mieście. - Do egzekwowania porządku naplaży nad Jeziorkiem Czerniakowskim (niezależnie od sposobu wprowadzonych uregulowań), właściwe są Straż Miejska i Policja – przypomina Barbara Kowalczyk.
Pani naczelnik ze spokojem podchodzi do wprowadzania zmian nad Jeziorkiem Czerniakowskim. - Niezbędne jest przeprowadzenie dalszych analiz, mających na celu znalezienie skutecznego i zgodnego z prawem sposobu na rozwiązanie problemu – mówi enigmatycznie. Na nasze pytanie o to, kiedy można się spodziewać rozstrzygnięcia po stronie ratusza, Barbara Kowalczyk stwierdziła: - Troską Urzędu jest, aby sprawa została zakończona przed sezonem letnim. Obecnie nie można przesądzić, czy rozwiązanie to (wprowadzenia zakazu do regulaminu porządkowego – red.) będzie mogło być wprowadzone. Chodzi o to, aby przyjęta regulacja miała swoje oparcie w przepisach prawa i w sposób nie budzący wątpliwości umożliwiała egzekwowanie wprowadzonego zakazu przez służby porządkowe. -
Bardziej pragmatyczne podejście do sprawy ma burmistrz Mokotowa, Bogdan Olesiński. Zapytany przez nasz portal, czy widzi sens powołania i ustawienia przy kąpielisku tymczasowego punktu policyjnego, początkowo kręcił głową, twierdząc, że postawienie budynku jest mało realne. Zgodził się jednak poprzeć ten pomysł, gdy usłyszał, że taki punkt mógłby się mieścić w przenośnym kontenerze, tak jak już miało to miejsce w innych dzielnicach Warszawy. – Chętnie poprę taki wniosek, bo zachęcanie służb do pomocy w podnoszeniu bezpieczeństwa jak najbardziej należy do kompetencji dzielnicy – dodał.
Internauci domagają się ograniczeń
O nadużywaniu alkoholu przez plażowiczów Jeziorka Czerniakowskiego pisaliśmy w zeszłych latach wielokrotnie. Za każdym razem otrzymywaliśmy dziesiątki komentarzy i liczne przykłady nieobyczajnych i niebezpiecznych zachowań. Oto niektóre z uwag zgłoszonych na naszym portalu w lecie 2014:
Katarzyna Bielińska: Jestem jak najbardziej za tym, żeby była kontrola i zakaz spożywania alkoholu na kąpielisko. I tu brutalnie powiem: mało mnie obchodzi czy taki pijany się utopi czy nie. Chodzi mi o to tylko, ze plaża JEST miejscem publicznym i powinien obowiązywać na niej zakaz spożywania alkoholu. Czasem chodzę tam z dziećmi i w tym roku już raz byliśmy świadkami mordobicia między pijanymi facetami. Wyglądało to groźnie, tym bardziej, że waląc się po mordach wpadali na innych plażowiczów. Kilkoro dzieci popłakało się, bo nie wiedziało co się dzieje.
Aleksander Szeluga: Chyba każdy mieszkaniec okolic jeziorka przyzna, że te tłumy zapijaczonych, często również dzieci, to największa udręka latem. Zero jakichkolwiek kontroli, straż miejska zajmuje się babciami sprzedającymi tulipany zamiast stać wokoło jeziorka i prowadzić kontrole trzeźwości oraz posiadania alkoholu przez niepełnoletnich. Szkoda człowieka, ale alkohol + woda to nigdy nie jest dobre połączenie.
Urszula Eriksen: (...) wolny to jest każdy ale we własnym domu, w przestrzeni publicznej tak długo jak nie utrudnia życia innym, czy wprost innym nie zagraża. Myślę, też że nie chodzi tu o te dwa piwka (gdyby to były tylko te dwa piwka!)... Osoby pijane nad wodą są nie tylko zagrożeniem dla siebie ale też dla innych. Nie chcę nawet wspominać o wątpliwych urokach odpoczynku obok osób, które "swobodnie" korzystają z życia bo przecież "każdy ma swoje życie i o nim decyduje". Zgadzam się z Aleksander Szeluga, że przydała by się większa kontrola służb do tego uprawnionych nad tym terenem. Mnie też męczą pijani osobnicy wracający z nad jeziorka, sikający bądż załatwiający inne potrzeby pod drzewami, rzucający śmiecie gdzie popadnie, klnący głośno i dobitnie, często niestety dewastujący okolice
Na podstawie komentarzy takich jak powyższe opracowaliśmy w 2014 roku sondę z pięcioma opcjami rozwiązania problemu. Do wyboru były: 1. ogrodzić okolicę plaży i sprawdzać wchodzących przez ochroniarzy, 2. kilkakrotnie w ciągu dnia wysyłać patrole straży miejskiej, 3. wprowadzić drobną opłatę za wejście, 4. zainstalować monitoring i wplepiać na jego podstawie mandaty, 5. nie ograniczać. Zdecydowanie najliczniejsza grupa głosujących – bo aż jedna trzecia (33%) - opowiedziała się za kilkukrotnym w ciągu dnia wysyłaniem patroli straży miejskiej.