Wspólny punkt wyjścia
Berliński Grunewald i warszawska Sadyba. Ciekawe porównanie tych dwóch kolonii willowych, dokonane niedawno przez studentkę Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, Katarzynę Wołczkiewicz, pokazuje jak podobne projekty, wzrastające w podobnych warunkach, mogą przynieść zupełnie różne efekty. I tu, i tu celem powstania osiedli było zaoferowanie elicie społecznej luksusowych mieszkań na uboczu stolicy. W obu przypadkach dominującym elementem w krajobrazie przyrodniczym były jeziora. W berlińskiej osadzie dla upiększenia i zróżnicowania krajobrazu kilka z nich zostało wręcz sztucznie stworzonych. Wreszcie niemal identyczne były warunki zabudowy parceli – dozwolona zabudowa domami wolno stojącymi lub bliźniaczymi wynosiła maksymalnie 30% powierzchni działki w Grunewaldzie i 33,5% na Sadybie.
Grunwald bardziej jak Konstancin
Choć krótko i niejako na marginesie, autorka daje do zrozumienia, że po latach podobieństwa ustąpiły różnicom. Widać to m.in. po czynnikach, które decydują o elitarności obecnych osiedli. Jak pisze autorka, „należą do nich na przykład: obecności ambasad, które zazwyczaj lokowane są w reprezentacyjnych miejscach, estetyka ulic i zabudowy, dostępność miejsc integrujących daną społeczność, jak kawiarnie z ciekawym wystrojem, gustownie urządzone skwery.” I dalej: „Współczesnym wyznacznikiem prestiżu Grunewaldu jest przede wszystkim wysokość obowiązujących tutaj czynszów. Jeśli kogoś stać na życie w Grunwaldzie, jest „kimś”.Dla równowagi, autorka podaje, że „Sadyba poszukuje prestiżu przede wszystkim w tożsamości lokalnej. Tutaj jest się „kimś”, bo mieszka się pośród zintegrowanej społeczności, świadomej tradycji miejsca swego zamieszkania”.
Przyczyny różnic
Różnica pod względem bogactwa formy zabudowy jest między obu społecznościami widoczna gołym okiem. Lektura opracowania jasno dowodzi, że wynika to przede wszystkim z dwóch przyczyn. Jedna przyczyna jest w gruncie rzeczy oczywista – berlińskie osiedle powstało 50 lat przed wybuchem II wojny światowej, warszawskie – 18-16 lat przed. Wraz z nadejściem wojny jedna kolonia była więc w pełni ukształtowana, podczas gdy druga wchodziła dopiero we wczesną fazę realizacji projektów. Bardziej intrygujący, bo mniej oczywisty, jest jednak drugi powód, przywołany przez autorkę pracy. Berliński Grunewald powstawał poza granicami administracyjnymi stolicy – na zielonym przedmieściu. Sadyba – przeciwnie: w obrębie granic administracyjnych miasta. Różnica leżała w związanych z tym faktem podatkach. Niemiecka osada korzystała z wszystkich udogodnień pobliskiego miasta dzięki dobremu skomunikowaniu koleją, ale była objęta mniejszymi niż w mieście obciążeniami podatkowymi. Jak pisze autorka „tak zaoszczędzone pieniądze pozwalały stawiać bardziej imponujące domy”. Na Sadybę zaś i inne obszary przyłączone do Warszawy w 1916 roku „od początku nałożono takie same obowiązki jak na dawną Warszawę, choć nie korzystały one jeszcze z wielu stołecznych udogodnień. Dawne przedmieścia wymagały doprowadzenia urządzeń komunalnych, utwardzonych dróg, komunikacji miejskiej, co trwało latami”.
Wojna zmniejszyła dystans między obu osadami. Obie zostały bowiem niemal doszczętnie zniszczone. Znowu zaczynały z tego samego punktu wyjścia. To jednak Grunewald poddźwignął się pierwszy. I pogłębił przewagę. O tym jak to zrobił i co Sadyba wciąż jeszcze może zrobić, by zniwelować różnice, warto przeczytać w pełnej wersji tego arcyciekawego opracowania. Przedstawione opracowanie jest obszernym fragmentem pracy licencjackiej Katarzyny Wołczkiewicz pt. „Funkcje osiedli willowych w rozwoju miasta na przykładzie Berlina i Warszawy”. Praca powstała na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, pod kierunkiem dr Marii Korotaj-Kokoszczyńskiej.