Stara Sadyba od dawna domaga się utworzenia lokalnego domu kultury lub przynajmniej dostępnego dla wszystkich miejsca spotkań. Nigdy nie było na nie pieniędzy w miejskim budżecie. Nieoficjalnie urzędnicy przyznawali, że inaczej być nie może, skoro to zabytkowe osiedle ma stosunkowo niewielu mieszkańców, a do tego wielu z nich stać na wożenie dzieci na zajęcia do dalej położonych, markowych placówek.
Dwa w jednym – i dom kultury, i miejsce spotkań
Katarzyna Molska z Sadyby znalazła trzecią drogę – zamiast drogiego w budowie i utrzymaniu domu kultury, proponuje postawić przenośny tymczasowy pawilon o powierzchni ok. 45 metrów kwadratowych i sprowadzać do niego specjalistów z zewnątrz. Przeszklony budynek ma pełnić – poza kulturalną – również drugą z wymienionych funkcji – ma być dostępnym dla wszystkich miejscem spotkań. Będzie można w nim napić się herbaty lub kawy, zorganizować pokaz slajdów, albo pograć ze znajomymi w gry planszowe.
Projekt pawilonu Katarzyna Molska zgłosiła w ostatni piątek do nowej edycji budżetu partycypacyjnego. Nazwała go „Nasze Międzypokoleniowe Miejsce Spotkań - ogólnodostępny integracyjny pawilon parkowy dla wszystkich chętnych”.Opis projektu widoczny jest od tego czasu na specjalnej stronie internetowej budżetu.
Mała powierzchnia, duża oferta
Z opisu zamieszczonego w Internecie dowiadujemy się, że lokal ma mieć powierzchnię min. 40 metrów kwadratowych oraz 20-metrowy użytkowy taras na dachu. Ma być otwarty cały rok, od poniedziałku do soboty włącznie, w godzinach od 10:00 do 21:00.
Uwagę przykuwa bardzo szeroka oferta edukacyjno-kulturalna nowego ośrodka. Sadybiański mini-dom kultury ma prowadzić bezpłatne zajęcia przyrodnicze i artystyczne, spotkania literackie, podtrzymywanie i tworzenie nowych tradycji lokalnych, terapię przez ruch i taniec, zajęcia z lateralnego myślenia. Przewidziane są również: warsztaty fotograficzne, zajęcia architektoniczno-projektowe, zajęcia logopedyczno-wokalne, warsztaty z nauk ścisłych, zajęcia teatralno-filmowe, zajęcia twórczego pisania, klub brydżowy, utworzenie chóru. Tego typu zajęcia mają wypełnić aż 70 godzin miesięcznie, czyli ok. 17 godzin w tygodniu. Wszystkie mają być bezpłatne.
Równie atrakcyjnie brzmi oferta rekreacyjna. W opisie projektu czytamy, że w pawilonie ma funkcjonować czytelnia edukacyjno-artystyczno-rozrywkowa, dostępne będą atrakcyjne gry planszowe i bezpłatne wifi. Autorka zapewnia też, że można będzie przynieść i zjeść swoją kanapkę, a także kupić na miejscu napoje i ciastka. Ceny na każdą kieszeń. Kawa ma kosztować 2 złote, herbata 1 złoty, woda 50 groszy, a ciasteczka 20-50 groszy. O takich cenach można dziś tylko pomarzyć, nawet w najbardziej społecznie zakręconych lokalach gastronomicznych stolicy.
Katarzyna Molska chce, by operator pawilonu był również odpowiedzialny za informowanie na bieżąco o aktualnych i planowanych wydarzeniach. Informacje pojawiałyby się w biuletynie w zewnętrznej gablocie, jak i w Internecie (na własnej stronie internetowej, na profilu Facebooka, w lokalnych mediach).
Powrót do korzeni
Projekt Katarzyny Molskiej ma szansę trafić w miejsce dobrze autorce znane. Choć opis o tym nie wspomina, pawilon został zaplanowany dokładnie w miejscu, w którym autorka przewidywała niegdyś mały obiekt gastronomiczny. W 1999 roku Sadybianka była bowiem projektantką całego, bezimiennego wówczas parku przy Powsińskiej, który dziś nosi nazwę Skweru Ormiańskiego.
Po 16 latach powraca więc do swojego młodzieńczego dzieła, aby tchnąć w nie nowego ducha. Jak sama bowiem przyznaje w innym swoim projekcie, zgłoszonym do budżetu partycypacyjnego, pt. „Zagrajmy w parku w piłkarzyki”: - wyposażenie parku Skwer Ormiański ma już 15 lat. Najwyższy czas wzbogacić ofertę rekreacyjną.
Problemem w realizacji tego przełomowego dla Sadyby projektu kuluralno-integracyjnego może się okazać jedynie cena. Międzypokoleniowe Miejsce Spotkań zostało bowiem oszacowane na nieco poniżej 300 tysięcy złotych. To dużo zważywszy na to, że w wartym nieco ponad milion złotych budżecie dla Sadyby, Stegien i Czerniakowa jest miejsce co najwyżej dla dwóch – trzech równie dużych projektów. A takich zgłoszono w tym roku sporo. W Rejonie D, do którego należy stara Sadyba, pawilon Molskiej rywalizuje z aż pięcioma projektami mieszkańców o wartości ponad 300 tysięcy każdy.
Łączny koszt sadybiańskiego miejsca spotkań jest duży, ale składa się na niego kilka ściśle powiązanych ze sobą elementów: szeroka oferta zajęć, wyposażenie pawilonu w sprzęt i meble (stoliki, krzesła, fotele, krzesełka dla dzieci, regały na książki, szafy, ekran itd.), wynagrodzenie prowadzących specjalistów i personelu (70 godzin zajęć w miesiącu i ponad 200 godzin w miesiącu bieżącej obsługi), oraz wynajem pawilonu z zapewnieniem energii elektrycznej. Tylko ten ostatni element kosztuje blisko 50 tysięcy złotych.
Do początku marca autorzy projektów mogą jeszcze modyfikować swoje pomysły, w tym kosztorys, ale w tym przypadku się na to nie zanosi. – Elementy, które ujęłam w projekcie, są często wyceniane po kosztach, bez marży. Nie mam tu niestety zbyt dużej swobody ruchu – mówi autorka.
Opis projektu, zamieszczony w Internecie, zawiera wiele szczegółów, ale nie mówi o kontekście jego powstania i o problemach, które trzeba było rozwiązać przy jego planowaniu. Dlatego o tym, jaki ma faktycznie być ten projekt i co zrobić, by uniknął typowych dla niego zagrożeń, rozmawiamy z jego autorką, Katarzyną Molską.
WYWIAD Z AUTORKĄ
Skąd pomysł na pawilon?
Katarzyna Molska: Od dawna dostrzegam potrzebę istnienia miejsca, które na co dzień integrowałoby mieszkańców Sadyby. Potrafimy się świetnie zorganizować i doskonale bawić podczas corocznego festiwalu Otwarte Ogrody Sadyby, brakuje natomiast przestrzeni, w której w ciągu całego roku moglibyśmy spotykać się z naszymi sąsiadami w większym gronie. Gdzie można na przykład zorganizować wystawę swoich obrazów, zaprosić znajomych i nieznajomych na pokaz fotografii z podróży lub pochwalić się swoim wspaniałym domowym ciastem.
Jednocześnie widzę konieczność zorganizowania codziennego lokalu dla dwóch grup, którym warto okazać wsparcie: dla seniorów, którzy ciekawie spędzą tu czas bez konieczności wydawania pieniędzy oraz dla starszych dzieci z podstawówki, które nie chodzą na świetlicę, a tu mogą posiedzieć, poczytać, pograć w gry planszowe i ktoś pomoże im odrobić lekcje. Kontenerowy pawilon parkowy spełniłby swoją funkcję doskonale, bo przy dobrej pogodzie lokalizacja na terenie parku pozwoli zmultiplikować jego skromną powierzchnię dzięki tarasowi i zielonemu terenowi wokół, gdzie można ustawić krzesła, leżaki i ławeczki.
Czy tworząc projekt parku w 1999 spodziewałaś się, że w tym miejscu może stanąć twoja kolejna kreacja?
Całe życie mieszkam na Sadybie, moje serce jest silnie związane z tym miejscem. Gdy pomysł pawilonu jako miejsca integracji i mini-domku kultury pojawił się w mojej głowie, trudno mi było sobie wyobrazić lepszą lokalizację niż "mój" park na Sadybie. Co ciekawe, w projekcie koncepcyjnym tego parku, który przygotowałam kilkanaście lat temu, zarezerwowałam miejsce pod ewentualną kawiarnię. W tym miejscu chciałabym teraz stworzyć Nasze Międzypokoleniowe Miejsce Spotkań.
Dla kogo jest to miejsce? Co tu będzie można robić, czego nie można robić gdzie indziej?
Będziesz mógł tu siedzieć cały dzień nad jednym kubkiem herbaty i nikt Cię nie wygoni (śmiech).
Nasze Międzypokoleniowe Miejsce Spotkań zaprasza wszystkich. Według mojej koncepcji ma służyć integracji lokalnej społeczności w wymiarze egalitarnym, międzysąsiedzkiej wymianie myśli, dyskusji o mieście-ogrodzie, ale też po prostu wspólnemy spędzaniu czasu przy grach planszowych czy na sąsiedzkich pogaduszkach.
Można tu będzie wypić tanią kawę, zjeść przyniesioną kanapkę, porozmawiać lub pomilczeć. Najciekawsze mogą okazać się spotkania i rozmowy seniorów z młodymi, czy odkrycie nieznanego talentu u sąsiada zza ściany. Na Sadybie i Stegnach mieszka wiele bardzo ciekawych osób i warto, by miały okazję przedstawić swoje pasje i dokonania.
W Naszym MMS chciałabym też zaoferować świetne, prowadzone przez profesjonalistów, bezpłatne zajęcia, takie jak architektoniczne warsztaty związane z miastem-ogrodem, terapia przez ruch i taniec, zajęcia z lateralnego myślenia czy nawet utworzenie Spontanicznego Chóru. Mam nadzieję, że do wielu aktywności uda się zachęcić wolontariuszy. Projekt dopiero się objawił, a chętni już się zgłaszają.
Czy zamiast mini-domu kultury nie będzie to kolejne miejsce hipsterskie? Brak jest w okolicy kawiarni wśród zieleni, więc zamiast przychodzić tu na zajęcia lub spotkania, ludzie mogą przychodzić głównie na kawę…
Nie wiem, czy hipsterów skusi kawa rozpuszczalna za dwa złote (śmiech). Miłośnicy dobrej kawy w wysmakowanym miejscu raczej wybiorą nasze wspaniałe lokalne Nabo lub Zegarmistrzowskiego. Ale wszyscy będą mile widziani. Kto wie, może zacznie się od kawy, a skończy na jakiejś fantastycznej lokalnej hipstersko-seniorskiej akcji, jak choćby słynne międzypokoleniowe potańcówki w warszawskich klubach?
Jeśli Nasze MMS stanie się popularne, to na pewno największą bolączką stanie się mała powierzchnia. Ale od czegoś trzeba zacząć, a większa powierzchnia to większe koszty. Zacznijmy więc od niewielkiej przetrzeni, ale wielkiej duchem inicjatywy. Zaszczepmy ideę Naszego Międzypokoleniowego Miejsca Spotkań, a jeśli się przyjmie, pomyślimy jak to rozwinąć.
Czy gdzieś w Polsce funkcjonują już podobne pawilony integracyjne w plenerze? Jak sobie radzą?
Szczerze mówiąc, nie słyszałam o takich miejscach. Funkcjonują międzypokoleniowe klubokawiarnie, ale zwykle w udostępnionych przez dzielnice miejskich lokalach. Radzą sobie świetnie, bo ludzie pragną takich miejsc.
Wydaje mi się, że nasz parkowy pawilon może być unikatem. Jeśli ktoś słyszał o podobnych miejscach w Polsce, proszę dać znać. Znam podobne wspaniałe miejskie obiekty w Szwecji, gdzie na każdym osiedlu, obok boisk i placów zabaw, funkcjonują lokalne bezpłatne i ogólnodostępne kluby integracyjne, w których w komfortowych warunkach można zorganizować spotkanie, zrobić sobie kawę i pograć w planszówki.
Czy nie obawiasz się chuligaństwa? Duże tafle szkła (a taka ma według projektu być jedna ze ścian) łatwo jest zbić, tymczasem wokół nie ma kamer monitoringu.
Jako architekt krajobrazu projektuję sporo obiektów ogólnodostępnych, takich jak parki czy obiekty sportowe. Jestem zdania, że dobrze urządzona i zadbana przestrzeń publiczna ma szansę sama się obronić, ponieważ ludzie zaczynają o nią dbać. Wandalizm zawsze będzie istniał, ale liczę na użytkowników pawilonu, że docenią wartość tego obiektu i będą go chronić. Przeszklenia parkowego pawilonu są wymogiem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. W kosztach realizacji tego projektu zawarłam system alarmowy i ubezpieczenie budynku.